Phil Jagielka: nasz człowiek w Albionie

Wnuk Polaków, syn Polaka, piłkarz od wszystkiego. Wreszcie doczekał się uznania w reprezentacji

Aktualizacja: 16.10.2012 20:27 Publikacja: 16.10.2012 19:28

Phil Jagielka

Phil Jagielka

Foto: AFP

Jest nasz i nie nasz. Kiedy mówi „my country", myśli tylko o Anglii. Ale historię wędrówki swoich dziadków zna i polskich korzeni nigdy się nie wypierał.

Jest Philipem Nikodemem właśnie po dziadku ze strony ojca, który wyruszył tuż po wojnie z Polski jako dipis, bez domu i majątku, i przez Afrykę trafił do Anglii. Wylądował w hrabstwie Cheshire między Liverpoolem a Manchesterem, czyli tam, gdzie dziś ma swoją willę Phil, środkowy obrońca Evertonu i reprezentacji.

Nikodem Jagiełka pochodził z Poznania, jego żona z Krakowa, a Cheshire nie było ich ostatnim przystankiem. Syn, ojciec Phila, urodził im się w walijskim Wrexham. Zanim poszedł do szkoły, w ogóle nie znał angielskiego. Ożenił się z dziewczyną pochodzącą ze Szkocji, Phil to jedno z czwórki ich dzieci. Dziadek Nikodem zmarł niedługo przed jego urodzinami, a dziadek ze strony matki był prawdopodobnie jedną z ostatnich ofiar słynnego seryjnego mordercy Harolda Shipmana, ale zabijający swoich pacjentów Doktor Śmierć powiesił się w celi, zanim udało się wyjaśnić tę sprawę.

– Gdyby moja kariera potoczyła się inaczej, pewnie mógłbym grać dla Polski. Ale nie uważam się za Polaka. Urodziłem się w Anglii, mówię z angielskim akcentem i na szczęście udało mi się zostać reprezentantem Anglii. Jakby się nie udało, może spróbowałbym z Polską, ale nie wiem, czy czułbym się dobrze w drużynie. Raczej byłbym samotnikiem, nieznającym języka ani kultury – mówi. Pewnie za mało się interesuje Polską, żeby wiedzieć, że takich samotników już w kadrze mamy.

To właśnie z Polską Jagielka miał dzisiaj zagrać najważniejszy jak do tej pory mecz w reprezentacyjnej karierze. Czekał na miejsce w środku angielskiej obrony bardzo długo. Jak wszyscy inni obrońcy z jego pokolenia, którzy stracili już nadzieję, że duet John Terry-Rio Ferdinand kiedykolwiek ich do gry dopuści. Ale po rasistowskiej wiązance posłanej przez Terry'ego Antonowi Ferdinandowi najpierw zniknął z kadry brat Antona – Rio, a kilka tygodni temu z gry w reprezentacji zrezygnował też skandalista John. I Jagielka wreszcie, po trzydziestce, ma być w kadrze nie tylko jako człowiek do nagłych zastępstw, ale jako lider obrony z Joleonem Lescottem.

Grali już razem w Evertonie, zanim Lescott odszedł za wielkie pieniądze do Manchesteru City. O Jagielkę walczył niedawno Arsenal, ale zaproponował za mało, Everton oczekuje przynajmniej 15 mln funtów.

Ten sam Everton odesłał kiedyś 15-letniego Jagielkę z werdyktem: nie rokuje. Ale on nie chowa urazy. Z Evertonu go wyrzucili, to poszedł do Sheffield United i poprawił się tak, że jego dawny klub ściągnął go za 4 mln funtów. W jednym z pierwszych meczów w kadrze, z Hiszpanią, popełnił fatalny błąd i nie zagrał przez następne półtora roku.

Ale już w ubiegłorocznym meczu z Hiszpanami był tak dobry, że Fabio Capello nazwał go „generałem obrony". Capello odszedł, jego następca Roy Hodgson początkowo nie wpisał Jagielki na 23-osobową listę piłkarzy na Euro 2012. Zmienił zdanie po kontuzji Garetha Barry'ego, a Phil wezwany w ostatniej chwili odwołał golfowe wakacje w Portugalii. Przyjechał na zgrupowanie, choć byli piłkarze, np. Peter Crouch, którzy powiedzieli Hodgsonowi, że jak ich nie ma w pierwszej kadrze, to nie życzą sobie być na liście rezerwowych.

Jagielka różni się od Terry'ego jak dzień od nocy. Nie tylko tym, że jest szybki i dość niski, a Terry wolny i wyższy. Chodzi przede wszystkim o charakter: Terry to czerstwy cham, który pruje przez karierę i życie bez żadnej refleksji. A o Jagielce, zwanym Jaggerem, jego klubowy trener David Moyes mówi, że powinien nabrać bezczelności, że jest bardzo refleksyjny i często wątpi w siebie.

Nie widać tego na boisku. Jagielce może brakuje centymetrów, ale jest bardzo silny, skoczny i nie do zamęczenia. Z Evertonu odchodził jako pomocnik, a wrócił do niego jako środkowy obrońca, po drodze przechodząc w Sheffield United przez niemal wszystkie pozycje poza atakiem. Grał nawet kilka razy w bramce, zastępując bramkarza po kontuzji albo czerwonej kartce.

W willi w Cheshire na honorowym miejscu wisi zdjęcie, jak w meczu z Arsenalem broni strzał Robina van Persiego, ratując zwycięstwo 1:0. Żołnierz uniwersalny. I trochę szkoda, że jednak w służbie Jej Królewskiej Mości.

Jest nasz i nie nasz. Kiedy mówi „my country", myśli tylko o Anglii. Ale historię wędrówki swoich dziadków zna i polskich korzeni nigdy się nie wypierał.

Jest Philipem Nikodemem właśnie po dziadku ze strony ojca, który wyruszył tuż po wojnie z Polski jako dipis, bez domu i majątku, i przez Afrykę trafił do Anglii. Wylądował w hrabstwie Cheshire między Liverpoolem a Manchesterem, czyli tam, gdzie dziś ma swoją willę Phil, środkowy obrońca Evertonu i reprezentacji.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?
Piłka nożna
Barcelona bliżej mistrzostwa Hiszpanii. Bez Roberta Lewandowskiego pokonała Mallorcę
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?