Superbohater Moura

Dzięki trzem bramkom Brazylijczyka Tottenham zagra 1 czerwca w finale z Liverpoolem.

Aktualizacja: 09.05.2019 19:26 Publikacja: 09.05.2019 19:24

W meczu z Ajaxem Lucas Moura strzelił więcej goli, niż we wszystkich poprzednich spotkaniach Ligi Mi

W meczu z Ajaxem Lucas Moura strzelił więcej goli, niż we wszystkich poprzednich spotkaniach Ligi Mistrzów w tym sezonie

Foto: AFP

Tegoroczne półfinały Ligi Mistrzów powinny zostać oprawione w ramy i wstawione do muzeum. Wydawało się, że po tym jak Liverpool odrobił trzybramkową stratę z Barcelony, już nic większego w Amsterdamie nie ma prawa się wydarzyć. Tymczasem Tottenham postanowił, że to o nich będzie mówić cała Europa. Piłkarze z północnego Londynu w 35 minut strzelili trzy gole i to oni pojadą do Madrytu na wielki finał.

Wydawało się też, że nikt nie zostanie mniej oczywistym bohaterem półfinałów niż Divock Origi – belgijski napastnik Liverpoolu, którego dwa gole pomogły wyeliminować Barcelonę, a który w tym sezonie jest u Juergena Kloppa napastnikiem numer cztery lub nawet pięć w rankingu. Tymczasem gdyby kilka tygodni temu ktoś powiedział, że awans Tottenhamu załatwi Lucas Moura, który strzeli w Amsterdamie hat tricka, a decydującego gola zdobędzie w szóstej minucie doliczonego czasu gry, większość pewnie popukałaby się z politowaniem w czoło.

Moura to nie jest typowy napastnik, co zresztą widać było doskonale w pierwszej połowie meczu w Amsterdamie. Tottenham nie stwarzał żadnego zagrożenia, póki na murawie nie pojawił się wysoki i silny Fernando Llorente. Dopiero gdy Hiszpan wziął na siebie walkę o górne piłki i przepychanie się z obrońcami Ajaxu, Moura mógł się cofnąć głębiej i grać tak, jak mu wychodzi najlepiej.

To nie jest łowca bramek – ostatni hat trick strzelił co prawda kilka tygodni temu, ale było to w ligowym meczu ze spadającym z Premier League Huddersfield. Gdy poprzednio (2012 rok jeszcze w barwach Sao Paulo FC) strzelał trzy gole w jednym meczu, trenerem Tottenhamu był Portugalczyk André Villas-Boas, a kibice Kogutów byli świeżo po pierwszym od pół wieku sezonie w Pucharze Mistrzów i ich marzenia sięgały najwyżej tego, by w elicie gościć częściej niż raz na 50 lat. Mogący grać na obu skrzydłach i jako cofnięty napastnik Brazylijczyk trafił do Tottenhamu w połowie poprzedniego sezonu. Musiał uciekać z Paryża, gdzie nie miał szans na występy w PSG, który prowadził wówczas Unai Emery. Moura popadł niemal w otwarty konflikt z hiszpańskim szkoleniowcem. – To było dla mnie najgorsze siedem miesięcy w życiu – mówił niedawno. – Poprzedni sezon skończyłem jako drugi najlepszy strzelec PSG, lepszy był tylko Edinson Cavani. Tymczasem nagle przestałem się mieścić w kadrze meczowej, nie siadałem nawet na ławce, byłem odsyłany na trybuny.

I chociaż równocześnie zapewniał, że Emery'ego szanuje i nie ma nic przeciwko niemu, a także rozumie, że „trener musi wybrać 11 według niego najlepszych zawodników", to jednak w tym samym wywiadzie dla ESPN narzekał, że Hiszpan nigdy mu nawet nie wytłumaczył, dlaczego ląduje na trybunach. Wcześniej dokładnie takie samo traktowanie dotknęło w Paryżu Grzegorza Krychowiaka.

W końcu Brazylijczyk nie wytrzymał, postanowił odejść, a Emery mu w tym nie przeszkadzał i dał zielone światło na transfer do Tottenhamu. Pół roku później sam trafił w ślad za swoim byłym podopiecznym do północnego Londynu, ale do Arsenalu. Dziś dla kibiców Tottenhamu to oczywiście dodatkowy smaczek, że to menedżer ich największego i odwiecznego rywala spowodował, że Moura jest Kogutem.

Po meczu w Amsterdamie Brazylijczyk, który nie znalazł się w kadrze ani na mundial u siebie w ojczyźnie, ani w zeszłym roku w Rosji, nie mógł powstrzymać płaczu. – To najpiękniejsza chwila w mojej karierze – mówił, przełykając łzy. Gdy brazylijscy dziennikarze puścili mu na tablecie nagranie z ostatnią bramką, rozkleił się na dobre. Widać było, jak wiele emocji go to kosztowało.

Nie tylko zresztą jego. Płakał również menedżer Tottenhamu Mauricio Pochettino. Mimo wycelowanych w niego kamer i wyciągniętych w jego stronę mikrofonów Argentyńczyk, przełykając głośno ślinę, wygłosił chaotyczną, ale piękną przemowę dziękczynną, która prawdopodobnie przejdzie do historii piłki. – Futbolu, dziękuję ci. Dziękuję chłopakom, moim zawodnikom. To oni są prawdziwymi bohaterami. Dziękuje naszym kibicom. Co za emocje, jak można żyć bez futbolu i tych emocji? Moi piłkarze są bohaterami, ale Lucas Moura jest oczywiście superbohaterem. Niesamowity hat trick. Chcę podziękować wszystkim, którzy w nas wierzyli – dukał Pochettino.

W Anglii przymiotnik „spursy" – od przydomka Tottenhamu, Spurs – oznacza wypuszczenie z rąk szansy, gapiostwo, potknięcie się na finiszu, pecha. Ale takiego na własną prośbę. Po tegorocznym sezonie Spurs w Lidze Mistrzów czas najwyższy, aby określenie to trafiło do słownika wyrazów zapomnianych. W dużej mierze dzięki hat trickowi niechcianego w Paryżu Brazylijczyka. Hat trickowi zdobytemu w szóstej minucie doliczonego czasu półfinału.

Tegoroczne półfinały Ligi Mistrzów powinny zostać oprawione w ramy i wstawione do muzeum. Wydawało się, że po tym jak Liverpool odrobił trzybramkową stratę z Barcelony, już nic większego w Amsterdamie nie ma prawa się wydarzyć. Tymczasem Tottenham postanowił, że to o nich będzie mówić cała Europa. Piłkarze z północnego Londynu w 35 minut strzelili trzy gole i to oni pojadą do Madrytu na wielki finał.

Wydawało się też, że nikt nie zostanie mniej oczywistym bohaterem półfinałów niż Divock Origi – belgijski napastnik Liverpoolu, którego dwa gole pomogły wyeliminować Barcelonę, a który w tym sezonie jest u Juergena Kloppa napastnikiem numer cztery lub nawet pięć w rankingu. Tymczasem gdyby kilka tygodni temu ktoś powiedział, że awans Tottenhamu załatwi Lucas Moura, który strzeli w Amsterdamie hat tricka, a decydującego gola zdobędzie w szóstej minucie doliczonego czasu gry, większość pewnie popukałaby się z politowaniem w czoło.

Pozostało 80% artykułu
Piłka nożna
Nie żyje znany ukraiński piłkarz i trener. Był wicemistrzem Europy z reprezentacją ZSRR
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Wszyscy chcą zagrać na Wembley
Piłka nożna
W Paryżu strzeliły korki od szampana. PSG znów mistrzem Francji
Piłka nożna
Rosyjskie miliony w Budapeszcie. Gazprom ma zostać sponsorem słynnego węgierskiego klubu
Piłka nożna
Nowy Kylian Mbappe pilnie poszukiwany. Lamine Yamal na celowniku Paris Saint-Germain
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?