Całe życie na futbolowej wojnie

Celtic wygrał w środę z Barceloną 2:1, ale Neila Lennona kocha za to tylko połowa Glasgow

Aktualizacja: 15.11.2012 00:27 Publikacja: 15.11.2012 00:27

Całe życie na futbolowej wojnie

Foto: AFP

W czasie meczu na Parkhead skakał przy linii bocznej, łapał się za głowę i rozkładał ręce. Najchętniej wbiegłby na boisko, zrobił kilka wślizgów, tak jak robił, gdy był jeszcze zawodnikiem Celticu Glasgow.

Miała Irlandia swojego Roya Keane'a, miała Irlandia Północna swojego Lennona, tylko z niepokręconą psychiką jak Keane. Dla niego boisko to nie było pole bitwy, a przeciwnicy to nie byli wrogowie, których trzeba połamać. Atakował ostro, bo tak się gra na Wyspach, a on nie lubi odpuszczać.

Taki jest duch The Bhoys i teraz mówią, że Lennon tego ducha przywrócił po okresie, w którym Celtic stał się bardziej biznesem niż klubem z historią. Tak piłkarze Lennona zagrali z Barceloną i znakomicie zrealizowali to, co im wymyślił: wokół własnego pola karnego biało-zielono od naszych koszulek i absolutny zakaz faulowania. W ataku zaserwował to, co dobrze znane na północ od Londynu: kopnij i biegnij, a gdy można, to strzelaj. Wystarczyło: zabrał artystom z Barcelony pędzle i farby, i wygrał.

Po meczu podbiegł do każdego piłkarza z osobna i go wyściskał jak syna. Wyglądało, jakby za chwilę miał się ze szczęścia popłakać, a twardziel z ligi szkockiej nie ma prawa uronić łzy.

To jedno z najwspanialszych zwycięstw w historii Celticu, porównywane do zdobycia Pucharu Mistrzów w 1967 roku. Przyszło akurat na obchody 125-lecia klubu. Czegoś takiego kibice dawno nie przeżywali, nic dziwnego, że Rod Stewart, wielki fanów Celtów, popłakał się na trybunach. Po meczu zadzwonił do Lennona Elton John. Najpierw dobijał się przez sekretarkę, a potem zadzwonił bezpośrednio do domu, jadąc na koncerty do Australii.

– Powiedział, że chciał zadzwonić do mnie, szczególnie po tym, co przeszedłem w zeszłym roku. Wiedział dużo o mnie, o Celticu i w ogóle o futbolu. Powiedział, że płakał tak samo jak Rod Stewart, gdy w 1984 roku Watford zdobyło Puchar Anglii. Wiem, że zadedykował mi piosenkę podczas koncertu na stadionie w Falkirk – chwalił się Lennon dziennikarzom.

O co chodziło? O to, co zwykle w jego życiu, czyli pogróżki, pociski wysyłane w kopercie albo pobicia. Wszystko za to, że jest katolikiem i w dodatku trenerem (a przez wiele lat piłkarzem) Celticu.

To zwycięstwo Lennonowi się należało jak mało komu, za lata życia wbrew i na przekór, za wszystkie obelgi i groźby, których wysłuchał od ludzi zaślepionych nienawiścią. Chociaż nigdy na barykadę się nie pchał, to zawsze ktoś go tam wpychał i sadzał okrakiem, tylko po to, żeby był dobrym celem.

Trzeba powiedzieć, że nie ma łatwego życia, bo być katolikiem w Irlandii Północnej to wyzwanie, nawet dzisiaj. Piłkarza papistę w reprezentacji jeszcze zdzierżą, ale żeby miał być jej kapitanem? Tak nie może być.

Kibice gwizdali na niego podczas meczu z Norwegią po tym, gdy przeszedł do Celticu, a gdy miał założyć opaskę kapitana w meczu z Cyprem, ktoś zadzwonił do BBC i powiedział, że jeśli to zrobi, stanie mu się krzywda. Obok domu jego rodziców w Lurgan ktoś namazał na murze: „Neil Lennon R.I.P." (Neil Lennon Odpoczywaj w Spokoju), i dorysował mężczyznę wiszącego na szubienicy.

Swoje zrobiły też pewnie jego słowa: marzę o zagraniu dla zjednoczonej Irlandii. Tak lepiej nie mówić, jeśli się chce mieć spokój. W Glasgow podział wśród kibiców przebiega według kościoła, do którego chodzą w niedzielę: katolicy to Celtic, protestanci to Rangersi. Naprawdę można się już pogubić w tym, ile razy grożono Lennonowi. W 2003 roku pobili go dwaj studenci. W 2008 roku dostał w głowę po wyjściu z baru i leżał na ulicy, aż znalazł go ochroniarz z sąsiedniego klubu. Po prostu wyszedł na piwo ze znajomymi, a że było tuż po derbach Glasgow, emocje jeszcze nie opadły.

W zeszłym roku stwierdził, że ma dość, zastanawiał się nad wycofaniem z futbolu po tym, jak do Celticu dotarła paczka z bombą zaadresowana na jego nazwisko. Takie same otrzymali Paul McBride (prawnik) i Patricia Goldman (polityk laburzystów), wszyscy dobrani według jasnego klucza: blisko związani z Celtikiem.

Nic dziwnego, że czasem puszczają mu nerwy. Jeszcze jako piłkarz wyzywał kibiców Rangers, a w zeszłym roku, po paczce z bombą, przykładał ręce do uszu, udając, że nie słyszy wyzwisk w czasie derbów Glasgow. To jest przecież wojna, a Lennon jest na pierwszej linii frontu. Niedługo przeciwko niemu może być połowa Szkocji. Atakowali go już kibice Hearts of Midlothian w Edynburgu. On sam zaczął szarpać Ally'ego McCoista, który powiedział mu coś na ucho po „Old Firm Derby".

W wojnie tej walczą nawet dzieci. Kiedy Lennon burknął coś dwóm chłopcom, którzy go wyzywali, zaczęła mu grozić UDA (Związek dla Obrony Ulsteru). Niby już zawiesiła walkę, ale dla Lennona gotowa była zrobić wyjątek.

Wszystko to przeszedł i ciągle jeszcze nie ma dość, bo kocha futbol i Celtic. Martin O'Neill, jego mentor, trener, który ściągnął go najpierw do Leicester City, a potem Glasgow, mówi, że zawsze taki był. – W szatni uwielbiał wyrażać swoje zdanie. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że został trenerem. Teraz też się nie dziwię, że idzie mu tak dobrze – wspomina O'Neill.

Lennon żyje w ciągłym napięciu, w przepychankach, wśród wyzwisk. Życzą mu śmierci, to się odwdzięcza i często na zdjęciach widać, jak ma twarz wykrzywioną wściekłością.

A przecież ma poczucie humoru. Ostatnio zachwycał się najnowszym Bondem i dziwił się, że 007 jest Szkotem. A na pytanie, który z jego piłkarzy najlepiej pasowałby do tej roli, odpowiedział, że do roli Bonda trzeba dużo inteligencji, więc zostaje mu w drużynie niewielu kandydatów.

W czasie meczu na Parkhead skakał przy linii bocznej, łapał się za głowę i rozkładał ręce. Najchętniej wbiegłby na boisko, zrobił kilka wślizgów, tak jak robił, gdy był jeszcze zawodnikiem Celticu Glasgow.

Miała Irlandia swojego Roya Keane'a, miała Irlandia Północna swojego Lennona, tylko z niepokręconą psychiką jak Keane. Dla niego boisko to nie było pole bitwy, a przeciwnicy to nie byli wrogowie, których trzeba połamać. Atakował ostro, bo tak się gra na Wyspach, a on nie lubi odpuszczać.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum