Na Konwiktorskiej w Warszawie, gdzie Legia nie ma zbyt wielu sympatyków, był czas na marzenia. Mecz Polonii z Górnikiem miał się rozpocząć o godz. 18, ale pojawiły się problemy natury energetycznej, które uniemożliwiały transmisję telewizyjną przez Canal+. Najpierw poinformowano o opóźnieniu piętnastominutowym, potem o kolejnych.
Ostatecznie mecz rozpoczął się o 19.35. Sześć tysięcy ludzi przez półtorej godziny marzło na stadionie, wznosząc dobrze znane okrzyki przeciw PZPN, który jednakże nie miał z tą sytuacją nic wspólnego. O przesunięciu meczu decydowała Ekstraklasa SA i Canal+. A ponieważ boisko było w porządku, oświetlenie też, mgła nie utrudniała widoczności, były więc optymalne warunki do rozpoczęcia gry, padło słuszne pytanie, co jest ważniejsze: kibice na trybunach czy kibice przed telewizorami.
Kiedy już mecz się rozpoczął, marzenia polonistów o pozycji lidera powoli gasły. Obydwie drużyny grały na tym samym poziomie, każda miała swoje szanse, mecz był więc bardzo ciekawy i do końca nie było wiadomo, kto zwycięży. Najpierw więcej szczęścia mieli goście. Dośrodkowanie Pawła Olkowskiego usiłował zablokować Adam Kokoszka, ale piłka odbiła się od jego nogi, poleciała wysoko i wpadła do bramki za plecami niespodziewającego się takiej sytuacji Sebastiana Przyrowskiego.
Poloniści wyrównali cztery minuty później. Po rzucie wolnym piłkę uderzył głową Kokoszka, a Vladimir Dwaliszwili trafił z bliska do siatki. Gdyby po bezmyślnym faulu Mariusza Magiery na Tomaszu Brzyskim Łukasz Teodorczyk wykorzystał rzut karny, być może marzenia o pierwszym miejscu (przynajmniej do niedzieli) by się spełniły. Teodorczyk strzelił jednak słabo, Łukasz Skorupski obronił i mecz zakończył się remisem.