Raymond sam w domu

Raymond Domenech spisał wspomnienia z pracy z kadrą Francji. Jeden jest tam tylko porządny człowiek: trener, ale i ten, prawdę mówiąc, świnia

Publikacja: 06.12.2012 00:45

Raymond sam w domu

Foto: ROL

Wywołał skandal, ale co to dla niego za nowina. Mowa o człowieku, który oświadczył się swojej narzeczonej dziennikarce na wizji, tuż po klęsce w Euro 2008, gdy Francuzi mieli ochotę go rozszarpać. O trenerze, który kadrę wybierał wspomagając się horoskopami i kłócił się ze wszystkimi. O aktorze amatorze, który irytował swoimi prowokacjami.

Gdy grał w piłkę, miał przezwisko Rzeźnik. Jako trener reprezentacji stał się jednym z najbardziej znienawidzonych Francuzów. Nawet wicemistrzostwo świata z 2006 uznano raczej za porażkę trenera niż jego sukces. A on na złość wszystkim trwał w kadrze, przez sześć lat. Aż do strajku piłkarzy i blamażu reprezentacji podczas mundialu 2010 w RPA. Wtedy nie miał wyjścia. Nastroje były takie, że gdy wylądował z powrotem we Francji, witający go na lotnisku trzyletni syn zapytał, czy tatuś pójdzie teraz do więzienia.

Banda imbecyli

Teraz, po dwóch latach, Domenech wraca wyrównać rachunki. Krzywda mu się nie dzieje, na odchodne wywalczył od francuskiej federacji blisko milion euro, jest konsultantem w biznesie, występował w reality show. Ale piłkarzom do dziś nie wybaczył, że wtedy w południowoafrykańskiej Knysnie zachowali się jak uczniowie wkładający nauczycielowi śmietnik na głowę, i to na oczach telewidzów. Biorąc stronę Nicolasa Anelki, wyrzuconego z kadry za obrażenie trenera, zorganizowali strajk.

„Nigdy nic na ten temat nie powiedział. Ale nie zapomniał. Wszystko było spisane" – reklamuje wydawca książkę Domenecha. A mściciel Raymond na ponad 350 stronach rozdaje ciosy. „Tout seul", czyli „Zupełnie sam", jest od kilku dni w pierwszej piątce najlepiej sprzedających się książek we Francji. Główna jej część to codzienne zapiski z czasów pracy z kadrą. Dziennik pisany brzytwą, mało kto tu ocalił gardło. Piłkarze to stado imbecyli i egoistów, Nicolas Anelka jest jak zły duch, Thierry Henry – narcyz, który przeoczył, że więdnie, Francka Ribery'ego Domenech najchętniej by powiesił.

Lawina ruszyła w przerwie meczu z Meksykiem, drugiego na mundialu. Domenech wytknął Anelce błędy taktyczne. Usłyszał: „Sk...ysynu, to zrób sobie własną gównianą drużynę". Jak mówi Domenech, nie zszokowały go przekleństwa, bo Anelka „k...wy" używał jak przecinka, tylko to, że odezwał się do niego na „ty". „Tak załamała się hierarchia" – wspomina trener.

Henry, kamień młyński

Domenech przyznaje, że się pomylił w zarządzaniu grupą. Bo nie docenił stopnia jej zepsucia. Choć na długo przed buntem Anelki zauważał, jak piłkarze odwracają się od niego, ignorują go, jak wszyscy kłócą się ze wszystkimi, a najgorszą karą są wspólne śniadania. Thierry'ego Henry'ego przyszpila jako piłkarza, który musi się czuć faworyzowany przez trenera, bo gdy mu tego zabraknie, obraża się i staje kamieniem młyńskim u szyi.

Podobnie Ribery, tyle że Henry jest przynajmniej inteligentny. A Ribery to złośliwy debil, zazdrosny o wszystko. Chce być nowym Zinedine'em Zidane'em, ale nie umie. Ribery nie znosił Henry'ego. A Ribery'ego z kolei nienawidził Samir Nasri. Nasriego ledwo tolerował William Gallas. A wszyscy nienawidzili Yoana Gourcuffa. Piłkarza wykształconego, z bogatego domu, dobrze wypadającego w mediach. Ribery w ogóle nie podawał mu piłki.

Ale Gourcuffowi też się dostaje od Domenecha: że jest słaby psychicznie, wciąż dziecinny, trener pisze, że żyje „w świecie Troskliwych Misiów". Samir Nasri? Każdą tajemnicę wyniesie na zewnątrz. Karim Benzema? Arogant, z którym nie da się zbudować żadnej więzi, chyba że kijem. Hatem Ben Arfa? Szkoda słów. David Trezeguet? Artysta samolubstwa. Florent Malouda? Zepsuła go sława. Do niego, do Sidneya Govou, Jeremy'ego Toulalana Domenech ma szczególny żal, bo w nich wierzył, a zdradzili go jak inni. Nawet ze swojego asystenta Alaina Boghossiana trener kpi, zdradzając, że miał przezwisko „A Lolo powiedział...", bo zawsze cytował Laurenta Blanca.

Powrót średniowiecza

Jeśli są tu jacyś pozytywni bohaterowie, to z poprzedniego pokolenia francuskich piłkarzy. Lilian Thuram sam ostrzegał trenera przed „małymi idiotami" w kadrze. Claude'a Makelele Domenech uważa za wzór cnót. Zidane'owi wiele może zarzucić, ale przyznaje, że to był wielki pan, naturalny przywódca. Wspomina, że Thuram, Zidane i inni też byli zmanierowanymi egoistami, ale spłacali dług na boisku, a ci, którzy przyszli po nich, tego nie potrafią. Tamci też miewali muchy w nosie, ale kłócili się z trenerem, wykładając mu prawdę w oczy, a nie obmawiając za plecami.

Domenech wspomina te czasy jak świat, który już nie istnieje. Różnicę między tymi dwoma pokoleniami nazywa cofnięciem się Francji z renesansu do średniowiecza. Nie rozumie, dlaczego ludzie wygrywający na loterii dostają opiekę psychologów, a nastoletni piłkarze dostają podobne pieniądze i nikt nad nimi nie czuwa. Zidane'om i Thuramom pozwolono przynajmniej minąć dwudziestkę, zanim zrobiono z nich półbogów. Obecne gwiazdy nie miały czasu dojrzeć, nie wiedzą, co to obowiązki. Domenech postanowił więc im to wytłumaczyć tak, żeby zapamiętali na lata. A Francuzom dał lekturę, przy której się oburzają i śmieją: z piłkarzy, z niego. Z samych siebie też.

Wywołał skandal, ale co to dla niego za nowina. Mowa o człowieku, który oświadczył się swojej narzeczonej dziennikarce na wizji, tuż po klęsce w Euro 2008, gdy Francuzi mieli ochotę go rozszarpać. O trenerze, który kadrę wybierał wspomagając się horoskopami i kłócił się ze wszystkimi. O aktorze amatorze, który irytował swoimi prowokacjami.

Gdy grał w piłkę, miał przezwisko Rzeźnik. Jako trener reprezentacji stał się jednym z najbardziej znienawidzonych Francuzów. Nawet wicemistrzostwo świata z 2006 uznano raczej za porażkę trenera niż jego sukces. A on na złość wszystkim trwał w kadrze, przez sześć lat. Aż do strajku piłkarzy i blamażu reprezentacji podczas mundialu 2010 w RPA. Wtedy nie miał wyjścia. Nastroje były takie, że gdy wylądował z powrotem we Francji, witający go na lotnisku trzyletni syn zapytał, czy tatuś pójdzie teraz do więzienia.

Pozostało 83% artykułu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Co warto obejrzeć w czwartej kolejce?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Koreanki z Północy znów mistrzyniami świata. Wódz patrzy z dumą na boisko
Piłka nożna
Omar Marmoush. Egipcjanin, który rzucił wyzwanie Harry'emu Kane'owi
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?