Władze światowej i europejskiej piłki – właściciele najlepszych oprócz igrzysk dojnych krów sportu, czyli finałów mistrzostw świata i Europy – odwołały się do Trybunału Sprawiedliwości UE od werdyktu sądu UE.
W lutym 2011 orzekł on, że FIFA i UEFA nie mają prawa sprzedawać praw do tych imprez na wyłączność telewizjom kodowanym, jeśli w krajach członkowskich Unii obowiązują przepisy nakazujące transmisję najważniejszych wydarzeń sportowych w stacjach ogólnodostępnych.
FIFA i UEFA przekonywały, że wymóg odkodowania najważniejszych meczów, a taki obowiązuje, m.in. w Polsce (w otwartej TV muszą być mecze Polaków, półfinały, finał), a nawet całych turniejów, jak jest w Wielkiej Brytanii i Belgii, godzi w ich interesy, ograniczając zyski.
Spór toczy się od 2007 roku, gdy Komisja Europejska dała Wielkiej Brytanii zgodę na uznanie całego mundialu i Euro za wydarzenia, które muszą być pokazywane w telewizji otwartej.
FIFA i UEFA się temu sprzeciwiły, ale sąd pierwszej instancji ich argumentacji nie uznał, a wczoraj odrzucił ją też rzecznik generalny Trybunału (czyli najwyższej instancji odwoławczej) Niilo Jaeaeskinen. Uznał, że w tej sprawie (nr C-201/11 P, C-204/11 P und C-205/11 P) decydujące zdanie należy do państw członkowskich. Jeśli uznają mecze, a nawet całe turnieje za wydarzenia o „szczególnym znaczeniu społecznym", mają prawo żądać pokazywania ich w telewizji ogólnodostępnej.