Angielskie stadiony to w Europie wzór bezpieczeństwa. Tak jest od mniej więcej 20 lat, bo przecież nie zawsze tak było. W latach 80. lepiej było się na mecze nie wybierać, jeśli ktoś nie był przeszkolony w walkach ulicznych. Wszystko zmieniła słynna tragedia na stadionie Hillsborough 15 kwietnia 1989 roku, w której zginęło 96 osób.
Na słynną trybunę Leppings Lane policja wpuściła zbyt dużo fanów Liverpoolu, kolejni którzy chcieli się dostać na stadion, spychali ludzi z pierwszych rzędów na metalowe klatki. Zawiodła policja i organizatorzy, co niedawno, dopiero po 23 latach, ujawniła niezależna komisja.
To dopiero po tragedii na Hillsborough powstał słynny raport komisji Lorda Taylora, który m.in. rekomendował usunięcie metalowych barierek i wprowadzenie trybun bez miejsc stojących.
Przez dłuższy czas nikt w Wielkiej Brytanii nie odważył się zaproponować powrotu do Premier League trybun stojących, słynnych "stands". Dopiero niedawno Federacja Kibiców Piłkarskich (FSF) rozpoczęła kampanię na rzecz przywrócenia tradycyjnych trybun. Powołują się na przykład niemieckiej Bundesligi, gdzie takie sektory są od dawna, a tamtejsze stadiony mają opinię bezpiecznych (choć w Niemczech właśnie trwa debata na temat zaostrzenia rygorów). Kibicom chodzi o to, że mecze najlepiej ogląda się na stojąco, a opinie o tym, że tłum stojący trudniej opanować niż kibiców rozmieszczonych wygodnie na krzesełkach łatwiej opanować nazywają "spekulacjami" i "anegdotami".
Zdanie kibiców popiera część klubów - tu zapewne chodzi o pieniądze, choć nikt tego głośno nie powie, bo na trybunę bez krzesełek można upchnąć więcej kibiców. Za stojącymi miejscami opowiadają się kluby Premier League i Championship m.in. Aston Villa, West Ham, Derby County, Crystal Palace czy Watford.