Życie na cokole

Sir Alex Ferguson nie jest pierwszym człowiekiem futbolu, któremu postawiono pomnik za życia

Publikacja: 26.12.2012 08:25

Życie na cokole

Foto: ROL

Menedżer Manchesteru Utd. 23 listopada dołączył do legendarnego poprzednika Sir Matta Busby'ego. Bo sam stał się legendą. Ich pomniki stoją na Old Trafford, patrzą z wysoka (ale nie z góry) na idących na stadion kibiców. Zresztą ulicą o nazwie Matt Busby Way. Busby tworzył powojenną historię Manchesteru Utd., a jego życie prywatne i zawodowe to fascynująca książka.

W latach 50. zbudował pierwszą wielką drużynę, nazywaną Dziećmi Busby'ego. Kiedy była już blisko zdobycia Pucharu Europy, ośmiu piłkarzy i piętnaście innych osób, w tym kilka związanych z klubem, poniosło śmierć w katastrofie lotniczej. Busby'emu dawano 50 procent szans na przeżycie, dwukrotnie ksiądz udzielał mu ostatniego namaszczenia. Przez 71 dni przebywał w szpitalu, ale przeżył. Odbudował Manchester Utd. i dziesięć lat później, w roku 1968, zdobył z nim Puchar Mistrzów. Busby był symbolem klubu, który się nie poddaje i powszechnie szanowanym, lubianym człowiekiem. Królowa uhonorowała go tytułem szlacheckim. W czasach, w których żył (1909 - 1994) w spiżu i brązie uwieczniano głównie postacie historyczne. Swojego pomnika, odsłoniętego w roku 1996 nie doczekał się i chyba o nim nie marzył. Matt Busby pracował z piłkarzami MU przez prawie 25 lat (1945 - 69 i w 1971). W grudniu 2010 roku Alex Ferguson ten rekord pobił (jest w klubie od roku 1986). Zdobył w tym czasie 12 tytułów mistrza Anglii, pięć razy puchar, dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów, raz Puchar Zdobywców Pucharów i klubowe mistrzostwa świata. Stał się legendą za życia i pomnik, odsłonięty dwa miesiące przed 71 urodzinami Fergusona to prezent za „całokształt twórczości".

Podobny charakter ma inny monument, związany z Manchesterem Utd, ustawiony w roku 2008 naprzeciw stadionu Old Trafford. Jest to tzw. Zjednoczona Trójca (United Trinity) albo po prostu Trójca Święta. Przedstawia trzech piłkarzy MU, grających w tym samym czasie, pod okiem Busby'ego: Irlandczyka George'a Besta, Szkota Denisa Lawa i Anglika Bobby Charltona. Wszyscy wspólnie zdobyli Puchar Mistrzów a każdy z nich z osobna - Złotą Piłkę dla najlepszego gracza w Europie. Best zmarł w roku 2005, Law ma 72 lata. Na Old Trafford kochają go za blisko dwieście bramek, zdobytych dla United w latach 60. i na początku 70. Nikt nie ma mu za złe, że z tego klubu przeniósł się do Manchester City a w derbach roku 1974 strzelił nawet bramkę, która zadecydowała o spadku Man. Utd z ligi. Wyraźnie był z tego powodu niepocieszony.

Trzecia postać na cokole to legenda porównywalna z Busbym. 75-letni dziś Sir Bobby Charlton, mózg reprezentacji Anglii, która w roku 1966 zdobyła Puchar Świata, jeden z najgenialniejszych rozgrywających. Wychowanek Manchesteru Utd., przyszedł do klubu w roku 1953 i z krótkimi przerwami jest w nim do dziś (też przeżył katastrofę lotniczą). Teraz już w roli jednego z dyrektorów i ambasadorów swojego klubu. Wzór cnót wszelkich na boisku i poza nim.

Autorem wszystkich trzech pomników przy Old Trafford jest ten sam szkocki artysta Philip Jackson. On wyrzeźbił także kapitana mistrzowskiej Anglii z roku 1966, Bobby Moore'a, który stanął przed nowym stadionem Wembley oraz pomnik pod nazwę The Champions. W roku 2001 ustawiono ją obok stadionu West Ham - Upton Park. Przedstawia trzech piłkarzy tego klubu: Bobby'ego Moore'a, Geoffa Hursta i Martina Petersa oraz Raya Wilsona z Evertonu. Wszyscy byli w drużynie z roku 1966 a Hurst w finale z Niemcami ustrzelił hat-trick, jako jedyny piłkarz w historii mundiali. On też już ma tytuł szlachecki. Poza Moorem (zmarł w roku 1993, w wieku 51 lat) wszyscy żyją. Hurst ma lat 71, Peters 69 a Wilson 78.

Na starym stadionie Arsenalu - Highbury nie było pomników. W hallu stało jedynie popiersie Herberta Chapmana, jednego z najważniejszych ludzi nie tylko tego klubu, ale i całego futbolu angielskiego. Wymyślony przez niego system gry zwany WM obowiązywał w świecie przez około 30 lat, dopóki nie wyparła go brazyliana. Białe rękawy na czerwonych koszulkach Arsenalu to też jeden z jego wielu pomysłów. Kiedy Arsenal przeniósł się na nowy Emirates Stadium i w roku 2011 obchodził 125 urodziny, pobudowano z tej okazji trzy pomniki. Chapmana oraz dwóch piłkarzy, wybranych głosami kibiców jako najważniejszych w historii klubu. Pierwszym był obrońca Tony Adams (dziś 46-letni), reprezentant Anglii, który całą swoją ponad dwudziestoletnią karierę spędził w Arsenalu. Dla kibiców liczyła się wierność a fakt, że Adams, z uzależnieniem alkoholowym nie był postacią pomnikową, dodawał mu ludzkiego wymiaru. Tym bardziej, że wygrał z nałogiem. Drugi to Francuz, mistrz świata i Europy Thierry Henry, być może najmłodszy piłkarz, któremu postawiono pomnik za życia. Miał wtedy 34 lata. W Arsenalu spędził osiem sezonów, strzelił w tym czasie ponad ćwierć tysiąca bramek. Po każdej z nich cieszył się w podobny sposób i właśnie w takiej pozie został utrwalony w brązie - rozpędzony upada na kolana i ślizga się na nich po trawie. Kilka miesięcy po odsłonięciu pomnika doszło do sytuacji niecodziennej. Henry został wypożyczony do Arsenalu z New York Red Bulls i wjeżdżając na stadion Emirates mijał swój pomnik. Kiedy go wznoszono Henry musiał zmierzyć się z krytyką, jaka spadła na niego po celowym zagraniu piłki ręką w meczu Francja - Irlandia. Dzięki temu Francuzi strzelili bramkę i kosztem Irlandczyków pojechali na mundial. Pod stadionem Emirates wyraźnie starano się o tym zapomnieć.

Za zachodnią trybuną stadionu Stamford Bridge w roku 2010 odsłonięto pomnik napastnika Chelsea Petera Osgooda, z udziałem 63-letniego bohatera. On w reprezentacji Anglii nie zagrzał miejsca. Kiedy Polacy grali z Anglikami w roku 1973 Osgood był w głębokiej rezerwie. Ale spędził w Chelsea 10 lat i to wystarczyło aby go uhonorować. Bramkarz mistrzów świata Gordon Banks ma swój pomnik w Stoke. Odsłonięto go w roku 2008, kiedy Banks miał 72 lata. Słynny trener Bobby Robson był już ciężko chory, kiedy w roku 2002 odsłaniał swój pomnik obok stadionu w Ipswich. Pięć dni przed śmiercią w roku 2009 Robson, wieziony już na wózku inwalidzkim, witał się na boisku stadionu w Newcastle z oldbojami Anglii i Niemiec, którzy rozgrywali tam mecz na jego cześć. Teraz stoi tam drugi pomnik Robsona.

W Wielkiej Brytanii jest kilkadziesiąt pomników piłkarzy i trenerów. Na Półwyspie Iberyjskim, we Włoszech czy w Niemczech ten zwyczaj jest mniej rozpowszechniony. Nie ma pomników obok Camp Nou i Santiago Bernabeu, chociaż woskowa figura tego prezydenta Realu w chwili podpisywania kontraktu z Alfredo di Stefano znajduje się w klubowym muzeum. Di Stefano ma zresztą swój pomnik w ośrodku klubowym Realu - Valdebebas. Pod stadionem Benfiki w Lizbonie znajduje się pomnik najsłynniejszego portugalskiego piłkarza: 70-letniego dziś Eusebio. Di Stefano ma lat 86 i wciąż, jako honorowy prezydent Realu, wręcza koszulki nowozatrudnianym zawodnikom. W Ameryce Południowej stoją pomniki Pelego, Diego Marardony, Kolumbijczyka Carlosa Valderramy. Wszyscy cieszą się dobrym zdrowiem.

W Polsce tylko jeden piłkarz ma pomnik a nawet dwa. Kazimierz Deyna został w tym roku uhonorowany w ten sposób przez mieszkańców rodzinnego Starogardu Gdańskiego i przez kibiców Legii. W Starogardzie siedzi na trybunie swojego stadionu. W Warszawie stoi w futbolowej pozie mniej więcej tam, gdzie znajdował się ośrodek sportowy dla żołnierzy, w którym spędził pierwsze tygodnie po przyjeździe do stolicy. Następnym powinien być Lucjan Brychczy, pracujący w Legii jako piłkarz i trener bez przerwy od roku 1954. W Anglii już dawno miałby pomnik.

Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Manchester City - Real Madryt. Widowisko w Lidze Mistrzów, Vinicius Junior ukradł wieczór
Piłka nożna
Manchester City – Real Madryt. Mecz dwóch poranionych drużyn
Piłka nożna
Barcelona skorzystała z prezentu. Pomogła bramka Roberta Lewandowskiego