Polacy made in zachód

Coraz więcej młodych piłkarzy wraca z zachodu do Polski. Zderzenie z ekstraklasą czasem bywa bolesne

Publikacja: 22.01.2013 16:36

Tomasz Kupisz

Tomasz Kupisz

Foto: Fotorzepa, Bogumił Florian Skok Bogumił Florian Skok

Nikt nie odmawia im talentu ani umiejętności, często wychowywali się w najlepszych szkółkach piłkarskich na świecie: od Hiszpanii, przez Włochy i Holandię po Niemcy. Chcą nad Wisłą nadać rozpędu swoim karierom, ale przeskoczyć do seniorskiej piłki nie jest łatwo, nawet jeśli się trenowało w AC Milan.

Michała Miśkiewicza Włosi wyciągnęli z rozsypującego się Kmity Zabierzów, gdy miał 19 lat. Polscy bramkarze mieli wtedy znakomitą markę na świecie: Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Tomasz Kuszczak byli znani w całej Europie. Miśkiewicz miał być następny, ale furory w Serie A na razie nie zrobił, choć może od tego czasu może sobie wpisywać w życiorysie "AC Milan".

Poznał wielki futbol, napatrzył się na wielki świat i to właściwie byłoby na tyle. Nie pograł też w Chievo Werona, gdzie został wypożyczony. Teraz jest w Wiśle Kraków, gdzie ma być następcą 36-letniego Siergieja Pareiki. Talent ma, umiejętności też, ale trzeba przyznać, że debiutował w ciężkim momencie. Wisła przechodzi kryzys, a on stanął w bramce przeciw Zagłębiu Lubin i wpuścił cztery gole, choć żeby oddać sprawiedliwość - mógł dwa razy tyle. Wiosna może jednak należeć do niego.

Inni mają jeszcze ciężej. Alan Stulin trenował z 1.FC Kaiserslautern, grał w rezerwach tej drużyny, miał nawet szansę zaczepić się w kadrze pierwszego zespołu. Wszystko szło dobrze, ale nagle w Niemczech zabrakło dla niego miejsca. Zdecydował się na Polskę, w końcu chociaż od dawna mieszka w Niemczech, to grał w polskich reprezentacjach juniorskich. W GKS Bełchatów mu jednak nie wyszło. Może dlatego, że tutaj jest jeszcze głębszy kryzys niż w Wiśle. Grał słabo, a trener Michał Probierz odesłał go do Młodej Ekstraklasy. Teraz nie wiadomo, gdzie zagra wiosną.

- Nie rozumiem tego, co się z Alanem stało. W reprezentacji zarażał chłopaków entuzjazmem, był wzorem piłkarza. Na pewno jest świetnie wyszkolony i ma dobrze poukładane w głowie – mówi Maciej Chorążyk, który wyszukuje polskie talenty za granicą dla PZPN.

Nie on pierwszy miał kłopoty, nie udało się choćby Błażejowi Augustynowi, który do Legii trafił z Bolton Wanderers. Popełniał błędy, nie potrafił przebić się do podstawowego składu, aż w końcu wyjechał do Włoch. Tam się odbudował i, gdyby nie kontuzje, może trafiłby nawet do reprezentacji Polski.

Michał Janota, nazywany kiedyś polskim Leo Messim, trenował już z Feyenoordem Rotterdam, podobno był blisko pierwszej drużyny i też nagle się wszystko zatrzymało. Nie wyszło w Excelsiorze Rotterdam, nie wyszło w Go Ahead Eagles. Janota mówi, że nie wie dlaczego i zastanawia się, czy to nie przez twardy charakter. Ma własne zdanie, kiedyś pokłócił się z Royem Makaayem w szatni. Teraz próbuje odbudować się w Koronie Kielce. Chce jeszcze raz wyjechać na zachód, ale na razie musi błysnąć w ekstraklasie. Zawodnicy, którzy trenowali z nim w Feyenoordzie Jordy Clasie i Martis Indi, grają teraz w kadrze Holandii, a on na razie nie ma pewnego miejsca w pierwszym składzie Korony.

Ale są też przykłady pozytywne. Julien Tadrowski marzy o grze w Manchesterze United, ale na razie przygotowuje się do wiosny z Pogonią Szczecin. To krok do przodu, bo jesień spędził w pierwszej lidze, w Arce Gdynia. Wychowywał się w Lille, ale nie miał tam szans na grę, więc spróbował sił w Polsce. Prosi, by go nie nazywać „obiecującym piłkarzem", bo jego koledzy z akademii grają już w Sevilli i w pierwszym zespole Lille.

W polskiej lidze ciągle panuje przeświadczenie, że jak ktoś trenował na zachodzie, to na pewno jest lepszy od polskich juniorów i bez problemu poradzi sobie w ekstraklasie. Teraz kilka klubów zastanawia się nad sprowadzeniem Vincenta Rabiegi, którego na piłkarza wychowała Hertha Berlin. Miał być na testach w Jagiellonii Białystok, przymierza się do niego Lech Poznań.

- To bardzo ambitny piłkarz. W Hercie na razie się nie przebije do pierwszego składu, zaproponowali mu grę w juniorskich zespołach, a on chciałby wskoczyć stopień wyżej. Chyba zobaczył, że dobrze radzą sobie jego koledzy z kadry: Mariusz Stępiński czy Karol Linetty i też chce spróbować – mówi Maciej Chorążyk.

Warto się o takich zawodników bić, bo są wyszkoleni od „A" do „Z" i napatrzyli się za młodu na profesjonalny futbol, a w Polsce szkolenie jeszcze ciągle nie jest wysokim poziomie i dobrych piłkarzy brakuje. Przykład Tomasza Cywki, który trenował w Wigan Athletic, a teraz z Jagiellonii trafił do kadry zachęca, żeby dawać im szansę. Tylko warto pamiętać, że zachodnie nie zawsze znaczy lepsze.

Nikt nie odmawia im talentu ani umiejętności, często wychowywali się w najlepszych szkółkach piłkarskich na świecie: od Hiszpanii, przez Włochy i Holandię po Niemcy. Chcą nad Wisłą nadać rozpędu swoim karierom, ale przeskoczyć do seniorskiej piłki nie jest łatwo, nawet jeśli się trenowało w AC Milan.

Michała Miśkiewicza Włosi wyciągnęli z rozsypującego się Kmity Zabierzów, gdy miał 19 lat. Polscy bramkarze mieli wtedy znakomitą markę na świecie: Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Tomasz Kuszczak byli znani w całej Europie. Miśkiewicz miał być następny, ale furory w Serie A na razie nie zrobił, choć może od tego czasu może sobie wpisywać w życiorysie "AC Milan".

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Piłka nożna
Z Neapolu do Paryża. Chwicza Kwaracchelia bohaterem największego zimowego transferu
Piłka nożna
Juergen Klopp, "Doktor Futbol"
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: PZPN gra bez piłki. Czy Cezary Kulesza przez stadion przegra wybory?
Piłka nożna
Puchar Króla. Łatwy awans Barcelony, Robert Lewandowski odpoczywał
Piłka nożna
Chorzów czy Warszawa. Nadal nie wiadomo, który stadion będzie domem kadry
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego