Do Afryki wyjechał w 2007 roku. Zanim trafił do Burkina Faso, prowadził reprezentację Gambii. W Belgii nie miał już czego szukać, zawieszono go na trzy lata za ustawianie meczów, gdy trenował Lierse (2004 – 2005).
Twierdzi, że był ofiarą systemu, zabawką w rękach chińskiej mafii bukmacherskiej. Do dziś ponoć zasypia tylko dzięki tabletkom. – Grozili mnie i mojej rodzinie, przykładali broń. Ciężko o tym opowiadać, ale taka była rzeczywistość. Zostałem do tego zmuszony, w mediach zrobiono ze mnie kozła ofiarnego, ale to nie dotyczyło tylko mojego Lierse. Cały belgijski futbol był wówczas chory, brakowało pieniędzy i nadziei – mówi Put, przypominając, że FIFA nigdy nie zabroniła mu wykonywania zawodu.
Ale belgijski związek na temat jego udziału w aferze miał inne zdanie. Nazwał go kluczową postacią skandalu, zaufaną osobą chińskiego biznesmena Ye Zheyuna, który za zmanipulowanie wyniku każdego meczu przekazywał mu 75 tys. euro. Put miał się w ten sposób dorobić miliona.
Kolejnymi doniesieniami o ustawionych meczach w Europie zdziwiony nie jest. – Korupcja w futbolu istniała zawsze. To problem większy niż się wydaje. Ale FIFA jest w stanie sobie z nim poradzić. Spójrzcie na kolarstwo, kontrole antydopingowe są coraz bardziej efektywne – uważa Put, dziś człowiek sukcesu. – Dzwonią do mnie z Belgii i proszą o wywiady. Jestem najszczęśliwszym trenerem w Pucharze Narodów Afryki. Wszystko, nad czym pracowaliśmy na treningach, zaczęło przynosić efekty w meczach – cieszy się.
Burkina Faso, w kadrze którego są znani z polskiej ekstraklasy Prejuce Nakoulma i Abdou Razack Traore, straciła dotychczas tylko jedną bramkę. W ćwierćfinale bez swojego najlepsza strzelca, kontuzjowanego Alaina Traore, pokonała po dogrywce Togo z Emmanuelem Adebayorem w składzie. W finale nigdy nie grała, a jej rywal – Ghana – na zwycięstwo w turnieju czeka już ponad 30 lat.