Sąd w Madrycie orzekł, że klub bezprawnie zerwał umowę na pokazywanie swoich meczów przez firmę Mediapro i podpisał w czerwcu kolejną, z innym nadawcą (na trzy sezony). Wyrok nie jest prawomocny, Atletico zapowiada apelację, ale zdaje się, że już niedługo zapadną kolejne, podobne wyroki.
Atletico było w tym gronie najsilniejsze, ale na zerwanie umowy z Mediapro i podpisanie kolejnej, z Digital+ zdecydowały się jeszcze: Athletic Bilbao, Celta Vigo, Espanyol, Getafe, Osasuna, Real Sociedad, Real Saragossa i Real Betis.
Atletico było jednym z trzynastu klubów, które były najbardziej niezadowolone z tego, jak jest pokazywana liga hiszpańska i jak dzielone są zyski, a nawet rozdzielane pory transmisji spotkań. Dzięki temu, że Real i Barcelona oddzielnie negocjują swoje umowy (wiedzą, że ich mecze mają największą wartość, niezależnie z kim grają) bogaci są jeszcze bogatsi i lepsi, a biedni nie mają szans na doścignięcie czołówki. To ewenement na skalę europejską, bo angielska Premier League, czy włoska Serie A wiedzą, że wspólnymi siłami są w stanie wyszarpać więcej.
Barcelona i Real Madryt zgarniały dla siebie po mniej więcej 140 mln euro za sezon, a reszta zostawała dla pozostałych 18 klubów La Liga. Nic dziwnego, że nie mają ochoty zmieniać systemu i w tej sytuacji kluby pokroju Malagi czy Mallorki zostawały z pieniędzmi dziesięć razy mniejszymi.
Atletico Madryt w porównaniu do najbiedniejszych było i tak w niezłej sytuacji, bo dostawało około 46 mln euro, ale jego prezes Miguel Angel Gil był tym, który najgłośniej krzyczał o niesprawiedliwości i przywodził buntowi 13 klubów, który groził opóźnieniem startu sezonu.