Prezes Legii Bogusław Leśnodorski zdenerwował pół ligi. Z Polonii zabrał Tomasza Brzyskiego i Władimira Dwaliszwilego, ale to była okazja, bo Polonia nie płaci. Ze Śląska podkupił Tomasza Jodłowca, a Wrocław tego transferu tak bardzo się nie spodziewał, że teraz podważa jego legalność. Młody Igor Berezowski trafił na Łazienkowską zza ukraińskiej granicy, ale 20-letni Bartosz Bereszyński, perełka ze szkółki Lecha Poznań, wykupiony został z premedytacją.
– Nie myślałem o tym, żeby kogoś osłabić. Wzmacniałem swoją drużynę – mówił wczoraj Leśnodorski, puszczając tym zdaniem oko do dziennikarzy, którzy przyszli na prezentację nowych zawodników. Było, jak w Realu Madryt. Leśnodorski zrobił Lucjana Brychczego prezesem honorowym i to on, jak Alfredo di Stefano, wręczał nowym graczom kontrakty i koszulki.
To nie jedyne nowości. Czterej zawodnicy Legii, którzy odgrywali jesienią ważne role, a zarabiali jak juniorzy, dostali nowe, długoletnie kontrakty. Mają wysokie pensje, a Legia ma zagwarantowane wysokie odstępne, jeśli zechcą odejść do zagranicznych klubów.
– Spełniły się moje marzenia, zostałem doceniony. Przyznam, że miałem chwile słabości, kiedy nie wierzyłem, że w Legii uda mi się zaistnieć, teraz zrobiłem kolejny krok do przodu. Nie mówię, że chcę odejść za pół roku czy rok, ale marzę dalej, bo chcę kiedyś grać na Zachodzie – mówi „Rz" Jakub Kosecki. Poza nim nowe umowy dostali także Daniel Łukasik, Dominik Furman oraz Artur Jędrzejczyk, już nie taki młody, ale w obronie niezastąpiony.