Reklama

Francuski klub w Premiership

Newcastle United ma w kadrze jedenastu Francuzów. Z klubu z północy Anglii żartuje już cała liga

Publikacja: 26.02.2013 12:34

Kiedy Alan Pardew w 2006 roku prowadził West Ham United bez przerwy krytykował Arsene'a Wengera za sprowadzanie do Arsenalu kolejnych Francuzów. Grzmiał, że liga traci swój charakter, a szatnia nie może reagować dobrze, gdy w drużynie jest kilku obcokrajowców tej samej osobowości.

Siedem lat później z Newcastle żartują już wszyscy. W zimowym oknie transferowym do United trafili Mathieu Debuchy (Lille), Mapou Yanga-Mbiwa (Montpellier), Yoan Gouffran (Girondins Bordaux), Moussa Sissoko (Toulouse) oraz Massadio Haidara (Nancy). Do samego końca Pardew zabiegał także o Loica Remy'ego z Marsylii, ale ten zawodnik ostatecznie trafił do Queens Park Rangers.

- Newcastle idzie w ślepą uliczkę – pisały angielskie media, przypominając, że francuscy zawodnicy związali się z klubem nawet sześcioletnimi umowami. Szokujące jest to, że razem z nowymi nabytkami w kadrze jest już 11 piłkarzy z francuskim paszportem, a czerech kolejnych mówi po francusku. Nowi gracze dołączyli do Hatema Ben Arfy, Yohana Cabaye, Gabriela Obertana, Romaina Amalfitano i Sylvaina Marveaux. Newcastle dzięki francuskiej kolonii wcale nie podbija ligi, jest na 13 miejscu w tabeli, a do liderującego Manchesteru United traci 38 punktów.

- Trudno w takich warunkach mówić o duchu drużyny, poczuciu przynależności klubowej. Taka liczba Francuzów w jednym zagranicznym klubie nie może przynieść niczego dobrego – mówił Gerard Houllier, kiedyś trener Liverpoolu.

Pod koniec lutego władze Newcastle zorganizowały „dzień francuski". Przed ligowym meczem z Southampton na koncerty do miasta przyjechały francuskie zespoły, a kibice zostali poproszeni o przyniesienie na stadion niebiesko-biało-czerwonych flag.

Reklama
Reklama

Z polityki Newcastle żartuje wielu piłkarzy. Napastnik Queens Park Rangers Jimmy Kebe napisał na Twitterze, że jedzie na St. James podpisać kontrakt. Kiedy zaczęli dzwonić do niego zaniepokojeni koledzy z drużyny przyznał, że żartował: - Nigdzie się nie wybieram. Po prostu myślałem, że skoro jestem Francuzem i gram w piłkę, to muszę pojechać do Newcastle.

Kiedy Alan Pardew w 2006 roku prowadził West Ham United bez przerwy krytykował Arsene'a Wengera za sprowadzanie do Arsenalu kolejnych Francuzów. Grzmiał, że liga traci swój charakter, a szatnia nie może reagować dobrze, gdy w drużynie jest kilku obcokrajowców tej samej osobowości.

Siedem lat później z Newcastle żartują już wszyscy. W zimowym oknie transferowym do United trafili Mathieu Debuchy (Lille), Mapou Yanga-Mbiwa (Montpellier), Yoan Gouffran (Girondins Bordaux), Moussa Sissoko (Toulouse) oraz Massadio Haidara (Nancy). Do samego końca Pardew zabiegał także o Loica Remy'ego z Marsylii, ale ten zawodnik ostatecznie trafił do Queens Park Rangers.

Reklama
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona wygrywa na inaugurację, Robert Lewandowski wreszcie się doczekał
Piłka nożna
Magia Jose Mourinho nadal działa. Zostanie trenerem Benfiki Lizbona
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Obrońcy tytułu pokazali siłę
Piłka nożna
Wróciła Liga Mistrzów. Król z Paryża i wielu pretendentów do tronu
Piłka nożna
Były mistrz świata zagra w Pogoni Szczecin. Transfer, jakiego w Polsce jeszcze nie było
Reklama
Reklama