Reklama
Rozwiń

Odebrane pędzle

Cristiano Ronaldo kontra Leo Messi. Argentyńczyk długo był górą w tej rywalizacji. Teraz to się zmienia, bo zmieniły się Real i Barcelona.

Publikacja: 01.03.2013 10:45

Na wszystkich stadionach słychać było okrzyki kibiców: Leo, Leo, Leo. Nawet rodacy Portugalczyka mu tak dogryzali, jeśli ich zdenerwował. Na czterech z rzędu galach Złotej Piłki było identycznie: Messi, Messi, Messi, Messi. Zdjęcie skrzywionej twarzy Cristiano po ogłoszeniu wyników wzbudziło wesołość na całym świecie.

Barcelona rozgniatała Real, w listopadzie 2010 roku było 5:0 i Gerard Pique mógł paradować z uniesioną do góry dłonią, pokazywać pięć palców, a przed finałem pucharowych rozgrywek krzyczeć do rywali: zdobędziemy Puchar waszego Króla.

Cristiano Ronaldo nawet w reprezentacji nie był w stanie się zrewanżować, w ostatnich mistrzostwach Europy Portugalia przegrała z Hiszpanią w półfinale po rzutach karnych. On czekał, chciał być ostatnim, który zdobędzie bramkę i pogrąży rywala, ale wcześniej zaczęli się mylić koledzy i nawet nie podszedł do piłki.

Niby był wielki, jego koszulki sprzedawały się w milionach, ale ciągle czegoś brakowało. Mówiono, że nie nadaje się do ważnych meczów, nie wytrzymuje presji, nie bierze odpowiedzialności za drużynę. Jest dobry, kiedy trzeba nastrzelać goli Granadzie, Bilbao, czy Valencii, ale z Barceloną strach pęta mu nogi. Nie ułatwiał mu życia Jose Mourinho, który po tym 0:5 tak się przestraszył, że kazał swoim piłkarzom murować bramkę i kopać rywali po nogach, byle tylko uniknąć kompromitacji.

Teraz wszystko się zmieniło. Zamiast łamać ręce artystom z Barcelony, piłkarze Realu zabierają im pędzle. Nie dość, że Real przełamał kompleks i wreszcie potrafi z Barceloną wygrywać, to jeszcze Portugalczyk strzela w tych spotkaniach bramki. I teraz o nim mówią po El Clasico z zachwytem, a nie o Messim.

To smakuje podwójnie, zwłaszcza moment z pierwszej połowy ostatniego spotkania, kiedy Cristiano zakręcił Gerardem Pique i wywalczył rzut karny (sam go wykorzystał), a potem strzelił jeszcze jednego gola. Przy okazji został rekordzistą El Clasico – jedynym, który strzelał gole w sześciu kolejnych meczach wyjazdowych. Sobota znów może być jego.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku