Sprawę opisał „Daily Mirror", powołując się na trzech zawodników QPR z podstawowego składu, którzy z oczywistych względów chcą zachować anonimowość. Ale głos zabrać musieli, bo nie podoba im się, że ich koledzy wyjazd potraktowali rozrywkowo.
– Mieliśmy tydzień na rozwiązanie naszych problemów. Wszyscy chcieli to zrobić. Ale skończyło się na wakacjach. Zajęcia zaczynały się o ósmej rano, trwały półtorej godziny. Było tak gorąco, że później mieliśmy wolne. Wieczorem część zespołu wychodziła z hotelu. Wracali o trzeciej, czwartej, piątej nad ranem, a potem szli na trening. To wyglądało jak wieczór kawalerski. Byłoby lepiej, gdybyśmy zostali w Londynie – mówi jeden z rozmówców, a inny dodaje: – Rachunki w barach były olbrzymie, na dziesiątki tysięcy funtów za jedną noc.

Niektórzy wracali tak późno, że nie byli w stanie następnego dnia wyjść na boisko. QPR polecieli do Dubaju w lutym, podczas ligowej przerwy na mecze Pucharu Anglii. Mieli zasypać podziały w drużynie. Harry Redknapp niczego niepokojącego w zachowaniu swoich piłkarzy nie zauważył. – Nie wierzę w te opowieści. To bzdury, wszyscy pracowali bardzo ciężko. Trenowaliśmy codziennie w przeciwieństwie do innych zespołów, które przyjechały tam odpoczywać. Dałem zawodnikom tylko jeden wolny wieczór. Dlaczego wszyscy piszą o nas? Bo to historia zmyślona przez kogoś, kto chce rozbić drużynę. Nie przez piłkarza, ale menedżera – odpowiada Redknapp, który w Dubaju mieszkał z żoną w innym hotelu niż zawodnicy.

Po powrocie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich QPR przegrali z Manchesterem United 0:2, w ostatnią sobotę zrobili jednak trenerowi prezent na 66. urodziny. Pokonali na wyjeździe Southampton 2:1, ale to dopiero ich trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Nadal zamykają tabelę, do bezpiecznego 17. miejsca tracą cztery punkty. Marzec będzie dla nich miesiącem prawdy: w najbliższym czasie zmierzą się m.in. z Sunderlandem i Aston Villą, czyli z innymi rywalami broniącymi się przed spadkiem.