Reklama
Rozwiń

Lech w pogoni za Legią

Drużyna z Poznania nie odpuszcza. Resztę złapała zadyszkę.

Publikacja: 11.03.2013 02:28

– Pierwszy raz spotkałem takiego piłkarza. Nie da się go dogonić – mówił po meczu Polonii z Wisłą Gordan Bunoza. W pierwszej połowie obrońca z Krakowa jak dziecko dał się ograć Miłoszowi Przybeckiemu i w Warszawie zanosiło się na kolejną sensację.

W Polonii nic się nie zmieniło – jak nie płacili, tak nie płacą. Kolejni piłkarze wspominają o rozwiązywaniu kontraktów, a trener Piotr Stokowiec na trzeci wiosenny mecz wystawił inną drużynę i zarządził inną taktykę. Nie znalazło się w niej miejsce dla Pawła Wszołka, wydawało się ostatniej gwiazdy jesieni z Konwiktorskiej, która zdecydowała się zostać do wiosny. Wszołek obniżył loty, nie przypomina siebie sprzed kilku miesięcy, nie ma co liczyć na powołanie do reprezentacji. W sobotę pojawił się na boisku w drugiej połowie i nie wykorzystał doskonałej sytuacji.

Polonia prowadziła do 34 minuty, kiedy gola dla Wisły strzelił wychowanek Polonii – Cezary Wilk. Nie cieszył się, przepraszał kibiców jak Cristiano Ronaldo w Manchesterze po golu dla Realu Madryt.  – Taka reakcja należała się wszystkim ludziom, których tu znam. Z tym klubem wiąże mnie za wiele emocji – mówił Wilk.

Wisła zwycięskiego gola zdobyła zaraz po przerwie. Michał Chrapek udowodnił, że jest w drużynie życie bez Łukasza Garguły, który nie mógł w sobotę wystąpić i trener Tomasz Kulawik traktował to jako duży problem. Wisła wreszcie się przełamała, w dwóch pierwszych meczach nie potrafiła strzelić gola nawet Podbeskidziu i GKS Bełchatów, a teraz pokonała na wyjeździe drużynę, której mimo wszystko boi się cała liga.

– To nie jest koniec świata. Porażki się zdarzają i biorę to na swoje konto. Kilku zawodników zagrało poniżej swoich możliwości. Taka nauczka nam się przyda – mówił Stokowiec.

Tak jak w sobotę Wisła w Warszawie, tak w piątek pierwsze spotkanie od czterech kolejek wygrała Legia – pokonała Podbeskidzie w Bielsku-Białej 2:1. Przeważała przez cały mecz, ale zwycięskiego gola, dopiero kwadrans przed końcem, strzelił Jakub Wawrzyniak. – Ale my sobie komplikujemy granie. Mam nadzieję, że najgorsze już za nami – mówi „Rz" obrońca Legii.

Do mistrzostwa pozostało Legii dwanaście meczów, trzy które ma za sobą, może traktować jako rozgrzewkę, wkrótce zaczną się schody. W piątek drużyna Jana Urbana zagra u siebie z Górnikiem Zabrze, w następnej kolejce czekają ją derby przy Konwiktorskiej.

Legii w tym sezonie sprzyja szczęście. Jak przegrywa – inni nie potrafią wykorzystać jej słabości i dogonić w tabeli.  Kiedy wygrywa, rywale gubią punkty i pozwalają Legii na oddech.

Śląsk Wrocław nie wygrał już od dwóch kolejek. W sobotę prowadził z Ruchem w Chorzowie 1:0, ale stracił gola w ostatniej minucie meczu.

– Jesteśmy wściekli, bo przeważaliśmy przez całe spotkanie. Pretensje możemy mieć tylko do siebie, trzeba było wcześniej strzelić drugiego gola i ze spokojem czekać na koniec – mówił Waldemar Sobota.

Bramkę dającą prowadzenie Śląskowi zdobył Przemysław Kaźmierczak i konkurs na najpiękniejszego gola sezonu można już chyba zakończyć. Pomocnik, który być może w ten sposób zapewnił sobie powołanie do reprezentacji Polski na mecz z Ukrainą (nie zagra Eugen Polanski, więc możliwy jest nawet pierwszy skład) pięknym zwodem na środku boiska uwolnił się spod opieki dwóch rywali i z 35 metrów strzelił nie do obrony. Wyglądało, jakby naprawdę chciał tak uderzyć, a to na polskich boiskach nie zdarza sią często.

W pogoni za Legią wytrwał tylko Lech Poznań, który wczoraj wygrał z Górnikiem Zabrze po kontrowersyjnym rzucie karnym. Karol Linetty strzelał, piłka trafiła w rękę Seweryna Gancarczyka, który ani nie mógł tego uniknąć, ani nie zrobił żadnego ruchu w kierunku piłki. Protestował tak głośno, że dostał żółtą kartkę, dla niego był to jednak wyjątkowy mecz, bo przecież jeszcze niedawno grał w Lechu. Rzut karny pewnie wykorzystał Hubert Wołąkiewicz. Spotkanie w Zabrzu sędziowało aż sześciu arbitrów. Jak widać nie miało to wpływu na jakość ich pracy.

Z Górnika odszedł zimą Arkadiusz Milik. Trudno powiedziać, czy właśnie z tego powodu Górnik przegrał drugie z rzędu spotkanie, drugie na własnym boisku. Raczej nie. Na ostatnie 20 minut trener Adam Nawałka wysłał do gry grupę szturmową, jednak Ireneusz Jeleń i Prejouce Nakoulma nie potrafili doprowadzić do remisu. Napastnik z Burkina Faso nie trafił w bramkę w ostatniej minucie z rzutu karnego. Nie trafił to mało: strzelił w sposób tak śmieszny, że aż straszny.

26.kolejka

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Legia Warszawa 1:2 (0:0).

Bramki: dla Podbeskidzia – R. Demjan (73); dla Legii – M. Saganowski (53), J. Wawrzyniak (76). Żółte kartki: D. Łatka, A. Sloboda, B. Telichowski, F. Pawela, R. Zajac (Podbeskidzie); I. Vrdoljak, J. Wawrzyniak (Legia). Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 3100.

PGE GKS Bełchatów – Widzew Łódź 0:0

Żółte kartki: P. Rachwał, Mateusz Mak, S. Sawala (GKS); J. Bartkowski, R. Bartoszewicz, P. Okachi (Widzew). Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 2100.

Ruch Chorzów – Śląsk Wrocław 1:1 (0:1)

Bramki: dla Ruchu – M. Panka (90); dla Śląska – P. Kaźmierczak (9). Żółte kartki: P. Sultes (Ruch). Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Widzów 5300.

Polonia Warszawa – Wisła Kraków 1:2 (1:1)

Bramki: dla Polonii – M. Przybecki (14); dla Wisły – C. Wilk (34), M. Chrapek (52). Żółte kartki: P. Grzelczak, M. Baran, T. Hołota, J. Tosik (Polonia); O. Chavez, G. Bunoza (Wisła). Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 3500.

Pogoń Szczecin – Piast Gliwice 0:2 (0:1).

Bramki: T. Docekal (40 i 64). Żółte kartki: M. Lewandowski (Pogoń); M. Matras (Piast). Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Widzów 3000.

Górnik Zabrze – Lech Poznań 0:1 (0:0)

Bramka: H. Wołąkiewicz (63 z karnego). Żółte kartki: O. Szeweluchin, S. Gancarczyk (Górnik); R. Murawski (Lech). Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 3000.

KGHM Zagłębie Lubin – Jagiellonia Białystok 2:1 (1:1).

Bramki: dla Zagłębia – M. Papadopulos (13), B. Godal (90); dla Jagiellonii – D. Quintana (39). Żółte kartki: P. Widanow (Zagłębie); D. Quintana, M. Pazdan (Jagiellonia). Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 5 500.

Lechia Gdańsk – Korona Kielce (18.30, Canal+ Sport, Eurosport2)

– Pierwszy raz spotkałem takiego piłkarza. Nie da się go dogonić – mówił po meczu Polonii z Wisłą Gordan Bunoza. W pierwszej połowie obrońca z Krakowa jak dziecko dał się ograć Miłoszowi Przybeckiemu i w Warszawie zanosiło się na kolejną sensację.

W Polonii nic się nie zmieniło – jak nie płacili, tak nie płacą. Kolejni piłkarze wspominają o rozwiązywaniu kontraktów, a trener Piotr Stokowiec na trzeci wiosenny mecz wystawił inną drużynę i zarządził inną taktykę. Nie znalazło się w niej miejsce dla Pawła Wszołka, wydawało się ostatniej gwiazdy jesieni z Konwiktorskiej, która zdecydowała się zostać do wiosny. Wszołek obniżył loty, nie przypomina siebie sprzed kilku miesięcy, nie ma co liczyć na powołanie do reprezentacji. W sobotę pojawił się na boisku w drugiej połowie i nie wykorzystał doskonałej sytuacji.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku