Lech zaprosił na mecz osiem tysięcy dzieci z całego województwa. Drużyna z Poznania grała z ostatnim w tabeli GKS Bełchatów, więc można było zarazić miłością do futbolu tych, którzy na żywo ekstraklasy jeszcze nie widzieli. Nie wiadomo, ile dzieciaków zdecyduje się przyjechać na mecz Lecha jeszcze raz. Gospodarze dali pokaz nieudolności, zremisowali 0:0 i stracili dwa punkty w wyścigu o mistrzostwo Polski.
– Głos mi się łamie, bo ciężko znaleźć słowa po takim meczu, który w głowie się jeszcze nie skończył. Tak bardzo chcieliśmy wygrać, że goście zaczęli stwarzać sobie doskonałe sytuacje do strzelenia gola – mówił trener Mariusz Rumak.
Lech na wyjeździe wygrał w tym sezonie dziewięć meczów, trudno znaleźć drużynę z lepszym bilansem w całej Europie. U siebie gra jednak jak sparaliżowany. Trener mówi coś o presji trybun, które wymagają pięknego futbolu, ale takie mecze, jak z Bełchatowem, trzeba po prostu wygrywać – nieważne, w jakim stylu.
Złośliwi pocieszają piłkarzy, że remis z ostatnią drużyną w tabeli to i tak przełamanie, bo przecież ostatnie cztery mecze przy Bułgarskiej kończyły się porażkami gospodarzy.
Bełchatów, drużyna skazywana na spadek z ligi, jeszcze wiosną nie przegrała, nie straciła nawet gola, ale także nie strzeliła. Ostatnio cztery remisy 0:0 z rzędu w ekstraklasie przytrafiły się Hutnikowi Kraków 18 lat temu.