Reprezentacja Polski często gra mecze o wszystko i nigdy nie jesteśmy pewni, czy jest do nich dobrze przygotowana. Nasi piłkarze są jak studenci, którzy zaczynają się uczyć do sesji na tydzień przed jej początkiem, nie potrafią wykorzystać pół roku spokoju.Spotkania towarzyskie zazwyczaj przegrywamy, niezależnie czy mierzymy się z artystami z Urugwaju czy z drwalami z Irlandii. Polski piłkarz musi czuć presję, którą później może wytłumaczyć ewentualne niepowodzenie, ale bez której nie jest w stanie pokazać swoich możliwości.
Mecz z Ukrainą niespodziewanie urósł do większej rangi niż jesienne spotkanie z Anglią. Wtedy Waldemar Fornalik miał drużynę rozbitą po Euro, którą powoli zbierał z kawałków w całość. Porażkę wszyscy brali pod uwagę. Wiadomo – Anglia. Teraz jest inaczej, bo trener nie wytłumaczy się tym, że nie miał czasu na wymyślenie taktyki i obsady głównych ról. No i rywal, Ukraina, to jednak niższa półka, zespół w przebudowie, z którym przegrać przed własną publicznością nie wypada.
Bob Budowniczy
Porażka nie przekreśli naszych szans na awans, ale skaże na kilka miesięcy życia w strachu. Piłkarze będą powtarzać, że przecież w ostatnich dwóch meczach eliminacji w Kijowie i Londynie, które czekają nas jesienią, też można przywieźć sześć punktów, ale mało kto potraktuje ich serio. Niby można, ale nie dajmy się zwieść. Żeby liczyć się w walce o Brazylię, wygrać trzeba dziś.
Fornalik jest jak Bob Budowniczy, dostaje zadanie wybudowania domu, patrzy na materiały, z których ma on powstać, i woła pełen optymizmu: – Tak, damy radę. Tyle że nie ma żadnej gwarancji, że budynek przetrwa najbliższą nawałnicę. Selekcjoner reklamuje swój produkt, zapewnia o trwałości wykonania, ale używa mało przekonujących argumentów. Ostatnio – że Marcin Wasilewski rozegrał jeden cały mecz w Anderlechcie. I wszystko wskazuje na to, że ten jeden mecz da mu przepustkę do pierwszego składu.
Mniejsze ryzyko
Wasilewski to serce tej kadry, wielki charakter i doświadczenie, a że Fornalik mógłby zamiast niego w parze z Kamilem Glikiem wystawić tylko Piotra Celebana, którego nie sprawdził w żadnym poważnym meczu, albo Bartosza Salamona, którego atutem na razie jest to, że trenuje w Milanie – ryzyko z Wasilewskim wydaje się najmniejsze.