Reklama
Rozwiń

Przed San Marino: Jutro chyba wygramy

Mecze z San Marino to dla wszystkich reprezentacji okazja do poprawy bilansu. Z mało kim wygrywa się tak łatwo

Aktualizacja: 25.03.2013 20:09 Publikacja: 25.03.2013 20:04

To bardzo wdzięczny przeciwnik dla każdego. Ze 115 meczów, rozegranych w ciągu 22 lat, przegrał 111 razy a zwyciężył tylko raz. Z Lichtensteinem, w roku 2004. Ponieważ prawdopodobieństwo drugiego takiego sukcesu jest nieduże, za rok, w kwietniu, w San Marino odbędą się, być może, uroczyste obchody tego wydarzenia.

Nie ma tam futbolu zawodowego, więc najlepsi trafiają do klubów włoskich niższych klas a słabsi łączą przyjemność gry w piłkę z pracą zawodową w innych dziedzinach. I tacy piłkarze zmierzą się dziś z polskimi zawodowcami. Bramkarz Federico Valentini jest księgowym, kilku zawodników pracuje w bankach. Obrońca Damiano Vannucci jest właścicielem siłowni a jego kolega z tej formacji, Fabio Vitaioli prowadzi swój bar. Barmanem jest pomocnik Enrico Cibelli. Rozgrywający Fabio Bollini zarządza firmą, zajmującą się przeprowadzkami. Z piłki żyje niewielu, ale co to za życie, skoro grają w IV czy V lidze włoskiej.

Ich trenerem jest od czternastu lat Giampaolo Mazza, nauczyciel wychowania fizycznego.

Tak było zawsze. Jedynym piłkarzem San Marino, którego znały Włochy a nawet Europa był pomocnik Massimo Bonini. Trafił w dobrym momencie do Juventusu, w którym jego partnerami było sześciu mistrzów świata z mundialu w Hiszpanii oraz Michel Platini i Zbigniew Boniek. Wspólnie zdobyli Puchar Mistrzów. Bonini był w pierwszej połowie lat 90. trenerem reprezentacji swojego kraju.

Swoje „pięć minut", trwające kilka sekund miał  napastnik San Marino Davide Gualtieri. W listopadzie 1993 roku wbił bramkę Anglii po ośmiu sekundach gry. Sędzia dał sygnał na rozpoczęcie meczu, piłkarze San Marino wymienili między sobą cztery podania, angielski obrońca zbyt słabo podał piłkę do bramkarza a Gualtieri to wykorzystał. Do dziś nikt szybciej nie strzelił bramki w eliminacjach mistrzostw świata. Wprawdzie kiedy Anglicy już się otrząsnęli, wbili przeciwnikowi siedem, ale to nie zepsuło radości z tej jednej.

Polacy spotykali się z San Marino sześciokrotnie i wszystkie mecze wygrali. Zdobyli w nich 23 gole, żadnego nie tracąc. W pierwszym z tych meczów, na stadionie Widzewa, wiosną 1993 roku zlekceważyli przeciwnika a potem długo nie mogli mu wbić bramki. Udało się to dopiero Janowi Furtokowi. Piłkę z narożnika boiska podawał Roman Kosecki, Furtok był dobrze pilnowany, nie mógł dotknąć piłki nogą, więc wrzucił ją do siatki ręką. Sędzia naruszenia przepisów nie zauważył, Polska zwyciężyła 1:0 a mecz pozostał w kronikach jako jedna z największych plam reprezentacji.

W jakimś sensie Polacy zmazali ją dopiero 1 kwietnia 2009 roku w Kielcach. W eliminacjach do mistrzostw świata odnieśliśmy wtedy najwyższe zwycięstwo w historii reprezentacji. Polska wygrała 10:0. Cztery bramki strzelił Euzebiusz Smolarek, dwie Rafal Boguski, po jednej Ireneusz Jeleń, Mariusz Lewandowski, Marek Saganowski i Robert Lewandowski. Tylko on pozostał w kadrze z tamtej drużyny. Jan Furtok już nie gra.

To bardzo wdzięczny przeciwnik dla każdego. Ze 115 meczów, rozegranych w ciągu 22 lat, przegrał 111 razy a zwyciężył tylko raz. Z Lichtensteinem, w roku 2004. Ponieważ prawdopodobieństwo drugiego takiego sukcesu jest nieduże, za rok, w kwietniu, w San Marino odbędą się, być może, uroczyste obchody tego wydarzenia.

Nie ma tam futbolu zawodowego, więc najlepsi trafiają do klubów włoskich niższych klas a słabsi łączą przyjemność gry w piłkę z pracą zawodową w innych dziedzinach. I tacy piłkarze zmierzą się dziś z polskimi zawodowcami. Bramkarz Federico Valentini jest księgowym, kilku zawodników pracuje w bankach. Obrońca Damiano Vannucci jest właścicielem siłowni a jego kolega z tej formacji, Fabio Vitaioli prowadzi swój bar. Barmanem jest pomocnik Enrico Cibelli. Rozgrywający Fabio Bollini zarządza firmą, zajmującą się przeprowadzkami. Z piłki żyje niewielu, ale co to za życie, skoro grają w IV czy V lidze włoskiej.

Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku