Biznes wciąż się kręci: Neymar nie nadąża z reklamowaniem kolejnych sponsorów i jest coraz bliżej przejścia do Barcelony po mundialu, Brazylia ciągle jest jednym z najbardziej rozchwytywanych rywali do meczów towarzyskich. Ale spokoju coraz mniej: do mistrzostw świata u siebie, w których zwycięstwo będzie obowiązkiem, został niewiele ponad rok, a Brazylijczycy śrubują serię meczów bez zwycięstwa. Nie wygrali już pięciu, właśnie zremisowali z Rosją, wyrównując na 1:1 w 90 minucie, wcześniej nie potrafili upilnować prowadzenia 2:0 z Włochami i też skończyło się remisem, a z Anglią przegrali. Pocieszają się, że ostatni raz tak źle było w 2001 roku, gdy również trenerem był Luiz Felipe Scolari: nie wygrali wtedy w sześciu kolejnych meczach. A rok później byli mistrzami świata.
Ale wtedy Scolari był na ławce trenerskiej szalonym kowbojem, a dziś jest senny i cichy jak jego drużyna. Wtedy byli Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho, dziś jest samolub Neymar, Fred, który wolał pieniądze w Brazylii niż wyzwania w Europie, krucha obrona, i Kaka grający w Realu od wielkiego dzwonu. O Neymarze, który w lidze brazylijskiej robi z rywalami co chce, ale na naprawdę wielkiej scenie jeszcze nie pokazał niczego wielkiego, Joey Barton, angielski piłkarz Olympique Marsylia, awanturnik z ciętym językiem, napisał na Twitterze, że jest jak „Justin Bieber futbolu. Dobry na YouTube, a w rzeczywistości kocie siuśki". Cokolwiek to znaczy, trudno się na razie nie zgodzić. Cała reprezentacja Brazylii, choć chwilami efektowna, broni się nieuważnie, a w ataku nie ma już tej zabójczej siły co kiedyś. Stała się drużyną jedną z wielu, bez wyrazu.
Mistrzostwo świata z 2002 roku było dla Brazylii ostatnim, potem z dwóch następnych mundiali odpadała w ćwierćfinale. W Ameryce Południowej ostatni raz najlepsza była sześć lat temu, w ostatnim Copa America też odpadła w ¼ finału, w bardzo kiepskim stylu. Na igrzyska w Londynie wystawiła skład najmocniejszy z możliwych, ale przegrała w finale. Pod koniec ubiegłego roku pracę stracił trener Mano Menezes a na ratunek wezwano Scolariego, ostatniego który wiedział, jak poprowadzić Brazylijczyków do zwycięstwa w mundialu. Nie był to sposób szczególnie efektowny, ale skuteczny. I potem mistrzostwo uświęciło środki. A gdy Brazylia spada na 18. miejsce w rankingu FIFA, najniższe w historii, styl przestaje mieć znaczenie, trzeba się stamtąd wydźwignąć każdym sposobem. Scolari przejął ją już na 18. i na razie nie wydźwignął, bo nie wygrał żadnego z trzech meczów. A przewaga Brazylijczyków nad następnymi drużynami jest niewielka i mundial może ich zastać w trzeciej dziesiątce. Każdy gospodarz wielkiego turnieju traci w rankingu, bo gra tylko mecze towarzyskie, a one są niżej punktowane niż eliminacyjne i w turniejach. Ale są jakieś granice upadku. Szansą jest Puchar Konfederacji, próba generalna przed mundialem, zaplanowana na 15-30 czerwca. Brazylia wygrywała dwa ostatnie Puchary Konfederacji. Scolari powtarza, że dopiero kładzie fundamenty pod sukces, i że sukces na mundialu będzie. Ale jeśli go nie będzie w Pucharze Konfederacji, to dalej będzie musiał budować przy włączonym alarmie.