Legia nie potrafiła wygrać z Polonią na jej stadionie od 2006 roku. Pieniądze i miłość większości warszawskich kibiców były zawsze po jej stronie, w Polonii najpiękniejsze było granie na przekór złym czasom i okolicznościom. Na tym samym piłkarze Piotra Stokowca opierali swoje nadzieje przed sobotnim meczem, ale pięknej historii nie da się pisać w nieskończoność.
Na boisku nie było różnicy klas, Polonia straciła decydującego gola w doliczonym czasie gry, kiedy Dominik Furman wykończył akcję Ivicy Vrdoljaka. Wtedy ktoś powinien przy Konwiktorskiej zgasić światło i zamknąć bramę na kłódkę. Po golu Furmana na trybunie najwyżej wyskoczył prezes Legii Bogusław Leśnodorski, właściciela Polonii nie było na meczu, nie przychodzi na stadion od początku sezonu, bo wie, na jakie mógłby liczyć przyjęcie.
Polonia straciła już wszystkie gwiazdeczki, poza Pawłem Wszołkiem, które zapewniły jej trzecie miejsce w tabeli po rundzie jesiennej. Pozyskane pieniądze nie wystarczyły na spłacenie długów, a Ireneusz Król nie zamierza robić tego z własnej kieszeni. Kupił klub bez pomysłu na jego funkcjonowanie, na szczęście na półmetku udało się uzbierać tyle punktów, że nie da się spaść z ekstraklasy w tym sezonie.
Spaść może się nie da, ale wystartować w następnym sezonie i tak może być trudno. 31 marca ruszył proces licencyjny, do 24 kwietnia zakończy się okres „wczesnego reagowania", kiedy kluby dostaną dwa tygodnie na spłatę swoich należności względem pracowników. Komisja Odwoławcza ma działać inaczej niż dotychczas – zmiany decyzji Komisji Licencyjnej będą bardzo rzadko.
Co z licencją
Na dziś Polonia nie ma prawa dostać licencji, piłkarze mówili o tym na spotkaniu z kibicami, do którego doszło przed derbami. Król dużo obiecuje, ale z niedotrzymywania słowa zrobił regułę. Zawodnicy liczyli na wypłatę chociaż części zaległych wynagrodzeń przed świętami, ale się przeliczyli.