Włosi od dwumeczu oczekują przede wszystkim odpowiedzi na pytanie, ile naprawdę wart jest Juventus.
Oba kluby łączy bardzo wiele: rzucająca na kolana gablota z trofeami, wielkie pieniądze, rozdęte do granic ego działaczy, piłkarzy i fanów, co często przekłada się na gesty niebywałej arogancji, z którą ponoć i tak ludzie w Bawarii i Piemoncie się rodzą. Dlatego oba kluby, choć mają najwięcej kibiców w swoich krajach (Juventus około 9 mln), mają też najwięcej przysięgłych wrogów.
Zdaniem filozofów futbolu to wszystko od pokoleń przekłada się na styl gry, hołdujący bardziej sile, szybkości i nieustępliwości niż finezji i żonglerce. We Włoszech mówi się o takim właśnie, przekazywanym z pokolenia na pokolenie DNA Juventusu. Stąd, często nie bez racji, poza Turynem kibice witają Juventus, klub koncernu Fiata, okrzykiem: „Jesteście brzydcy jak multipla", bo to jedyny pojazd firmy z dramatycznym brakiem urody i wdzięku przypominający londyńską taksówkę. Z drugiej strony historia Juve i Bayernu pełna jest meczów wygranych siłą woli. Stąd włoscy fachowcy są przekonani, że dziś na Allianz Arena kości będą trzeszczeć.
Posiadający DNA Juve trener Antonio Conte (grał w klubie 13 lat) od ponad półtora roku prowadzi drużynę, która rozjeżdża ligowych rywali jak czołg – bez wdzięku, ale niesłychanie skutecznie. Po części dlatego, że pancernym pojazdem kieruje podkupiony z Milanu artysta Andrea Pirlo, a jego intencje w lot odczytują błyskotliwy Czarnogórzec Mirko Vucinić, podbramkowy oportunista Alessandro Matri, filigranowy Sebastian Giovinco czy weteran włoskich boisk Fabio Quagliarella. Włoscy fachowcy komplementując trenera podkreślają, że Juve gra dużo lepiej, niż pozwala na to suma umiejętności graczy.
Drugą podstawą sukcesów jest spiżowy blok obronny, w całości grający w reprezentacji Włoch: bramkarz Gianluigi Buffon, Leonardo Bonnuci, Andrea Barzagli i Giorgio Chiellini (Juve gra trójką w obronie), który w 30 meczach ligowych dał sobie strzelić zaledwie 19 bramek.