Reklama

Inter, czyli spółdzielnia "Ucho"

Inter Mediolan nie musi płacić odszkodowania sędziemu Massimo de Santisowi za to, że kazał go szpiegować, orzekł włoski sąd. De Santis zapowiada odwołanie

Publikacja: 23.04.2013 19:12

Inter, czyli spółdzielnia "Ucho"

Foto: AFP

Podsłuchiwać i tropić lubią nie tylko w Barcelonie, która jak się niedawno okazało, wydawała miliony euro, by czuwać nad nocnym życiem Gerrarda Pique i jak było wiadomo od dawna, oplotła podsłuchami swoich wiceprezesów (szpiegowano ich w czasach poprzedniego prezesa Joana Laporty).

To Inter Mediolan w ostatnich latach wyznaczał standardy w tych sprawach. Podsłuchiwał nie tylko swoich pracowników, m.in. napastnika Christiana Vieriego, ale też sędziów, działaczy. W ramach operacji „Złodzieje", jak ją nazwano, zlecał prywatnym śledczym sporządzanie dossier na temat arbitrów których podejrzewał o sprzyjanie rywalom.

Giuliano Tavaroli, były karabinier, a potem szef bezpieczeństwa w Telecom-Pirelli przyznał, że takie dossier na temat Massimo de Santisa, byłego już sędziego, również międzynarodowego (karierę zakończył w 2006 roku), powstawało od 2003 roku na prośbę samego właściciela Interu, Massimo Morattiego. Podejrzenia nie były bezpodstawne: de Santis został w aferze Calciopoli z 2006 roku skazany przez włoską federację na 4,5 roku dyskwalifikacji za korupcję. Nie przyznał się nigdy do winy. Z zawodu, żeby było pikantniej, jest policjantem.

Tavaroli zdradził, że organizował też na zlecenie klubu w ramach operacji "Złodzieje" (oddelegowanym do współpracy z nim był legendarny piłkarz, a potem działacz Interu Giacchinto Facchetti) śledzenie kilku innych osób poza de Santisem, m.in. dyrektora sportowego Messiny i Genoi Mariano Fabianiego. Faktury wystawiał prywatnym detektywom na firmę Pirelli, czyli głównego sponsora Interu, część imperium rodziny Morattich i do 2007 roku udziałowca Telecom Italia. Tavaroli był jednym z głównych podejrzanych w aferze Telecom-Sismi: w 2006 wyszło na jaw, że grupa pracowników firmy zarabiała na nielegalnych zleceniach podsłuchiwania m.in. biznesmenów, dziennikarzy i właśnie sportowców.

To wówczas Vieri dowiedział się, że miał założony podsłuch. Wystąpił o potężne odszkodowanie, w jego ślady poszedł de Santis. Kilka miesięcy temu Vieriemu zasądzono od Interu milion euro – żądał 20 mln.

Reklama
Reklama

Sędzia de Santis żąda 21 mln, tłumacząc, że na podsłuchach ucierpiała cała jego rodzina. Dziś sąd w Mediolanie odrzucił jego żądania, ale adwokat byłego sędziego zapowiedział apelację.

Podsłuchiwać i tropić lubią nie tylko w Barcelonie, która jak się niedawno okazało, wydawała miliony euro, by czuwać nad nocnym życiem Gerrarda Pique i jak było wiadomo od dawna, oplotła podsłuchami swoich wiceprezesów (szpiegowano ich w czasach poprzedniego prezesa Joana Laporty).

To Inter Mediolan w ostatnich latach wyznaczał standardy w tych sprawach. Podsłuchiwał nie tylko swoich pracowników, m.in. napastnika Christiana Vieriego, ale też sędziów, działaczy. W ramach operacji „Złodzieje", jak ją nazwano, zlecał prywatnym śledczym sporządzanie dossier na temat arbitrów których podejrzewał o sprzyjanie rywalom.

Reklama
Piłka nożna
Legia Warszawa pogrążona w kryzysie. Kto pomoże drużynie z Łazienkowskiej?
Piłka nożna
„Niektórzy chcieli go już odesłać na emeryturę". Robert Lewandowski ściga legendy
Piłka nożna
Czy Donald Trump dostanie pokojową nagrodę? Szef FIFA: Zobaczycie 5 grudnia
Piłka nożna
Eliminacje mundialu. Jan Urban odkrył karty, są nowe twarze w kadrze
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Piłka nożna
Liga Konferencji. Decydowały ostatnie sekundy: Lech dobity, Jagiellonia wyrównuje
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama