Korespondencja z Dortmundu
Jeśli ktoś w Niemczech go jeszcze nie znał, a w czwartek rano wyszedł na godzinny spacer po mieście, nie miał szans, by nie przyjrzeć się jego twarzy z bliska.
Robert Lewandowski atakuje z pierwszej strony każdej gazety, od jego wyczynu zaczynały się informacje telewizyjne i radiowe, o nim mówiło się w tramwajach. Polski napastnik, strzelając cztery gole w wygranym 4:1 półfinałowym meczu z Realem, przeszedł do historii nie tylko klubu, ale całego futbolu.
Nikt wcześniej nie zdobył tylu bramek w spotkaniu z klubem z Madrytu w Pucharze Europy, a pokazu takiej siły polskiego piłkarza w półfinale trudno było się spodziewać.
„Kicker" pisze o szaleństwie Lewandowskiego, „Der Spiegel" o czteropaku, jaki Polak zaserwował rywalom, „Ruhr Nachrichten" zamiast tytułu po prostu cztery razy powtarza nazwisko naszego napastnika. Równie chętnie pokazywana była także twarz załamanego Jose Mourinho z podpisem: „Lewandowski? Wiedzieliśmy o nim wszystko, a pozwoliliśmy mu pograć".