Wysokie obroty

Borussia Dortmund. Juergen Klopp uważa, że jego klub jest najciekawszym projektem w piłkarskim świecie. W sobotę finał Ligi Mistrzów z Bayernem

Publikacja: 22.05.2013 14:02

Robert Lewandowski i Marco Reus. Taka radość w sobotę na Wembley to marzenie kibiców Borussii

Robert Lewandowski i Marco Reus. Taka radość w sobotę na Wembley to marzenie kibiców Borussii

Foto: AFP, Dani Pozo Dani Pozo

Nikt już nie wytyka ich palcem, nie pokazuje, że trafili na bal bez odpowiedniego stroju. W wielkim świecie Ligi Mistrzów pozostali jednak trochę romantykami. Trener Juergen Klopp uważa, że Borussię w sobotnim finale z Bayernem Monachium wspierać będą wszyscy ci, którzy kochają wyjątkowe  historie.

– Kiedy miałem 18 lat, planowałem zwiedzić cały świat. Ale od tamtej pory udało mi się pracować tylko w Mainzu i Dortmundzie. Nie jesteśmy pępkiem Europy, jest wiele pięknych miejsc, gdzie można grać w piłkę. Jednak kiedy już stąd odejdziesz i trafisz gdzie indziej, myślisz sobie: cholera, to jednak nie jest to – mówi Klopp.

Został tylko Kuba

Borussia płaci swoim piłkarzom dwa razy mniej niż Bayern, trzy razy mniej niż Real Madryt. Klub z Dortmundu nie kupował gwiazd, ale je produkował. Takie były zasady gry ustanowione na samym początku przez kierownictwo. Klopp przychodził w 2008 roku do średniaka Bundesligi, który lizał rany po spektakularnym bankructwie. Ze składu, który zastał, do dzisiaj w zespole pozostało tylko trzech zawodników, w tym Jakub Błaszczykowski.

Borussia płaci piłkarzom dwa razy mniej niż Bayern i trzy razy mniej niż Real

Zatrudnianie trenera, którego największym sukcesem był awans do Bundesligi z Mainz, było sporym ryzykiem. Kloppem interesował się Bayern, ale w Monachium zdecydowano się na Juergena Klinsmanna. Na rozmowę do HSV Hamburg Klopp poszedł w dżinsach i koszuli, a Martin Jol w garniturze, więc klub zatrudnił Holendra. Działaczom Hamburga nie podobało się także to, że piłkarze zwracali się do trenera „Kloppo". Podobno to oznaka braku szacunku.

Po tym, jak władze Moguncji zorganizowały Kloppowi imprezę pożegnalną, która skończyła się po tygodniu płaczu i wzruszeń, trener obiecał sobie, że następne miejsca pracy będzie traktował już bardziej instrumentalnie. Nie udało mu się. W Dortmundzie znowu przede wszystkim jest kibicem swojej drużyny, żyje każdym treningiem, o futbolu mówi pięknie i bez przerwy. Twierdzi, że w takich miejscach jak FSV Mainz czy Borussia nie da się po prostu przychodzić do pracy, one wymagają większego zaangażowania.

Klopp szukał piłkarzy nie tylko pod względem umiejętności. Równie ważne były dwa inne czynniki: charakter i cena. Szukał wszędzie, odkurzał zapomniane albo odkrywał nowe rynki. Shinjego Kagawę sprowadził z drugiej ligi japońskiej, Roberta Lewandowskiego z Lecha Poznań, a Łukasza Piszczka – na prawą obronę ze zdegradowanej Herthy Berlin. Budował zespół, który miał się rozumieć  także poza boiskiem. Jeszcze w Mainz pokazał swoje dziwne metody treningowe.

Na rybach

Po awansie do Bundesligi zabrał zespół nad jezioro do Szwecji. Nie było elektryczności i jedzenia, piłkarze przez pięć dni mieszkali w namiotach i jedli to, co udało im się upolować albo złowić. Według Kloppa było to ważniejsze przy tworzeniu zespołu niż pięć dni z dwoma treningami w idealnych warunkach. W Borussii zdarza mu się wygonić piłkarzy w miasto po zwycięstwie i dać parę dni wolnego.

– Na Leo Messiego w formie nie ma żadnej taktyki, jest nie do zatrzymania. Nie pokazuję zawodnikom materiałów wideo, bo to nie ma sensu, nie chcemy kopiować Barcelony. Wolę zdjęcia, na których widać, że piłkarze po golu numer 5868 cieszą się tak, jakby był ich pierwszym w życiu – mówi Klopp w rozmowie z „Guardianem".

Borussia pod jego wodzą zmieniła się w zespół zwycięzców. Dwa mistrzostwa Niemiec w 2011 i 2012 roku, Puchar Niemiec oraz wicemistrzostwo w tym sezonie pokazały, że taka praca daje efekty.

Przez pięć lat wprowadził na wysokie obroty cały klub, dzięki osiąganym wynikom w ostatnim roku Borussia zarobiła blisko 190 milionów euro, co dało jej 11. miejsce na liście najpotężniejszych klubów świata.

– Bayern chce teraz mieć swoją dekadę, jak Barcelona. I dobrze, kiedy masz pieniądze, plan ma większe szanse powodzenia, chociaż i tak nie ma gwarancji. Nie jesteśmy supermarketem, ale rzeczywiście tracimy zawodników, bo nie możemy zagwarantować im takich zarobków jak inni. Ale nie możemy się teraz bawić, na następne pokolenia zrzucając odpowiedzialność płacenia podatków. Działamy rozsądnie, dlatego uważam Borussię za najbardziej interesujący projekt w piłkarskim świecie – mówi Klopp.

Strach Bayernu

Drużyna nie jest kompletna, brakuje jej wartościowych rezerwowych, a piłkarze, którzy grają w niej świetnie, jak na razie nie sprawdzają się po transferach do innych klubów. Nuri Sahin był najlepszym zawodnikiem Bundesligi, a później przepadł w Realu, nie poradził sobie w Liverpoolu i wrócił z podkulonym ogonem. Kagawa po przejściu do Manchesteru United grywa po kilkanaście minut, jako skrzydłowy.

Nie wiadomo, co będzie z Mario Goetzem w Bayernie Monachium, no i z Robertem Lewandowskim, który po zakończeniu finału Ligi Mistrzów ma wreszcie zdradzić, w jakim klubie zagra.

Borussia nie ma w planach królowania w Europie przez lata, nie ma wielkich pieniędzy na transfery i musi godzić się z podkradaniem jej gwiazd. Twardo trzyma się swoich zasad. Wracała na szczyt małymi krokami i bardzo jej to odpowiada.

A Bayern przed sobotnim meczem prawdy boi się dużo bardziej niż przed spotkaniami z Juventusem i Barceloną, w których strzelił 11 goli, nie tracąc żadnego. Bo Borussia ma w sobie coś i jest nieobliczalna.

Nikt już nie wytyka ich palcem, nie pokazuje, że trafili na bal bez odpowiedniego stroju. W wielkim świecie Ligi Mistrzów pozostali jednak trochę romantykami. Trener Juergen Klopp uważa, że Borussię w sobotnim finale z Bayernem Monachium wspierać będą wszyscy ci, którzy kochają wyjątkowe  historie.

– Kiedy miałem 18 lat, planowałem zwiedzić cały świat. Ale od tamtej pory udało mi się pracować tylko w Mainzu i Dortmundzie. Nie jesteśmy pępkiem Europy, jest wiele pięknych miejsc, gdzie można grać w piłkę. Jednak kiedy już stąd odejdziesz i trafisz gdzie indziej, myślisz sobie: cholera, to jednak nie jest to – mówi Klopp.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
Dembele. Geniusz z piłką przy nodze
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona z piekła do nieba i z powrotem, Inter pierwszym finalistą
Piłka nożna
Inter - Barcelona o finał Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski gotowy do gry
Piłka nożna
Najszczęśliwszy człowiek na murawie. Harry Kane doczekał się trofeum
Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku