Nikt już nie wytyka ich palcem, nie pokazuje, że trafili na bal bez odpowiedniego stroju. W wielkim świecie Ligi Mistrzów pozostali jednak trochę romantykami. Trener Juergen Klopp uważa, że Borussię w sobotnim finale z Bayernem Monachium wspierać będą wszyscy ci, którzy kochają wyjątkowe historie.
– Kiedy miałem 18 lat, planowałem zwiedzić cały świat. Ale od tamtej pory udało mi się pracować tylko w Mainzu i Dortmundzie. Nie jesteśmy pępkiem Europy, jest wiele pięknych miejsc, gdzie można grać w piłkę. Jednak kiedy już stąd odejdziesz i trafisz gdzie indziej, myślisz sobie: cholera, to jednak nie jest to – mówi Klopp.
Został tylko Kuba
Borussia płaci swoim piłkarzom dwa razy mniej niż Bayern, trzy razy mniej niż Real Madryt. Klub z Dortmundu nie kupował gwiazd, ale je produkował. Takie były zasady gry ustanowione na samym początku przez kierownictwo. Klopp przychodził w 2008 roku do średniaka Bundesligi, który lizał rany po spektakularnym bankructwie. Ze składu, który zastał, do dzisiaj w zespole pozostało tylko trzech zawodników, w tym Jakub Błaszczykowski.
Borussia płaci piłkarzom dwa razy mniej niż Bayern i trzy razy mniej niż Real
Zatrudnianie trenera, którego największym sukcesem był awans do Bundesligi z Mainz, było sporym ryzykiem. Kloppem interesował się Bayern, ale w Monachium zdecydowano się na Juergena Klinsmanna. Na rozmowę do HSV Hamburg Klopp poszedł w dżinsach i koszuli, a Martin Jol w garniturze, więc klub zatrudnił Holendra. Działaczom Hamburga nie podobało się także to, że piłkarze zwracali się do trenera „Kloppo". Podobno to oznaka braku szacunku.