Gdy na początku 2011 urugwajski napastnik przechodził z Ajaxu Amsterdam do FC Liverpool, nie krył swojej radości. Możliwość występów w Premier League była dla Suareza spełnieniem dziecięcych marzeń.
- Jako mały chłopiec wyobrażałem sobie, że będę grał na Anfield Road. Moje sny się ziściły. Pracuję tu z wielkimi piłkarzami i trenerami. Kibice również są fenomenalni – robią sobie tatuaże z moją podobizną, wspierają w trudnych chwilach. To naprawdę niezwykłe – mówił napastnik. Jednak jego przywiązanie do The Reds nie jest tak silne, jak niechęć do Anglii. Zawodnik ma już dosyć kraju, w którym występuje od ponad dwóch lat. Urugwajczyk ma pretensje do mediów, że nie piszą o jego umiejętnościach. W gazetach i telewizji pojawiają się wyłącznie informacje o kontrowersjach.
- Odkąd przyjechałem do Wielkiej Brytanii, nie słyszałem, aby ktoś pochwalił mnie za moja grę. Wciąż mówi się tylko o tym, że niepotrzebnie padam w polu karnym, dyskutuję z sędziami, wykonuję dziwne gesty, jestem rasistą. Gdy dowiedziałem się, że jestem nominowany do nagrody dla najlepszego piłkarza, byłem pewny, że nie wygram. Nigdy nie otrzymam od Anglików żadnego ważnego wyróżnienia – opowiadał rozgoryczony Suarez. Piłkarz twierdzi, że również angielska federacja piłkarska jest przeciw niemu. Jako przykład podaje karę, którą ostatnio na niego nałożono. Urugwajczyk został zawieszony na 10 meczów za ugryzienie Branislava Ivanovicia z Chelsea. Według zawodnika sankcja jest absurdalnie wysoka. W Holandii, za podobne wykroczenie, musiał pauzować przez dwa spotkania (wtedy ugryzł Otmana Bakkale z PSV Eidhoven). Również dyskwalifikacja za rasistowskie zachowania, jakich Suarez dopuścił się wobec Patrice'a Evry, była jego zdaniem zbyt surowa. Napastnik Liverpoolu został zawieszony na osiem meczów, podczas gdy John Terry, za to samo wykroczenie (obraził na tle rasowym Antona Ferdinanda z QPR), jedynie na cztery. Urugwajczyk wie, czym spowodowana jest powszechna niechęć wobec niego. Napastnik twierdzi, że jego jedyną winą jest pochodzenie. Gdyby nie urodził się w Ameryce Południowej, ale w Anglii, media i działacze traktowaliby go zupełnie inaczej.
Piłkarz cierpliwie znosi wszystkie nieprzychylne uwagi. Lecz nie może patrzeć, jak cierpi jego rodzina. W ubiegłym tygodniu Suarez wybrał się z żoną i córką na zakupy do centrum handlowego niedaleko Manchesteru. Trzech młodych mężczyzn poprosiło Urugwajczyka o wspólne zdjęcie. Gdy zawodnik ustawił się do fotografii, kibice zaczęli udawać, że kogoś gryzą.
- Moja żona to zauważyła. Prawie zaczęła płakać. Takie sytuacje naprawdę działają na nerwy. Jestem tym zmęczony. Moja rodzina też – opowiadał po całym zajściu reprezentant Urugwaju.