Są to zawody dla mistrzów kontynentów i regionów świata, podzielonych według geograficznych kryteriów FIFA. Rozgrywane są od roku 1992, początkowo w Arabii Saudyjskiej jako turniej o puchar króla Fahda. W XXI wieku odbywają się w krajach organizujących mundiale i na rok przez rozpoczęciem mistrzostw stały się ich próbą generalną.
Teraz testom poddała się Brazylia. W stolicy kraju, na zbudowanym za 500 mln dolarów od nowa stadionie im. Mane Garrinchy (to legendarny skrzydłowy, dwukrotny mistrz świata, partner Pelego), Brazylia pokonała w pierwszym meczu Japonię 3:0.
Ceremonia otwarcia trwała półtorej godziny, wzięła w nim udział prezydent kraju Dilma Rousseff oraz prezydent FIFA Sepp Blatter. Brazylijczycy nie zachwycili, ale wygrali bez problemów. Szczególnie dobre wrażenie zrobił 21-letni Neymar (Barcelona kupiła go niedawno z Santosu za 57 mln euro). Jego bramka, strzelona zza pola karnego w 3. minucie gry, była ozdobą meczu.
Inauguracji turnieju towarzyszyły liczne protesty. W Brasilii, gdzie odbywał się pierwszy mecz, demonstrujący przeciw imprezie zablokowali autostrady prowadzące na stadion. Czarny dym powstały w wyniku spalenia ok. 150 opon, uniemożliwił ruch uliczny. Brazylijczycy protestowali przeciw nadzwyczajnym kosztom, jakie niesie za sobą organizacja turnieju i mundialu. Ich zdaniem te pieniądze powinny zostać przeznaczone na edukację i służbę zdrowia, a kosztami nie powinni być obarczani obywatele (w kraju zbliża się fala podwyżek, już podniesiono ceny biletów komunikacji miejskiej). Policja uniemożliwiła wejście na stadion demonstrantom.
Manifestacje odbyły się także w Sao Paulo. Policja użyła gazu łzawiącego. Zatrzymano ok. 200 osób. Turniej trwa. Oprócz gospodarzy i Japonii biorą w nim udział reprezentacje Meksyku, Włoch, Hiszpanii, Urugwaju, Nigerii i Tahiti. Jeszcze nigdy zwycięzca turnieju o Puchar Konfederacji nie został rok później mistrzem świata.