Guardiola: jak Pep został Seppem

Dziś zaczyna rządy w Bayernie. Jego mowa tronowa przyciągnie więcej widzów niż expose większości premierów.

Aktualizacja: 24.06.2013 02:13 Publikacja: 24.06.2013 00:46

Guardiola: jak Pep został Seppem

Foto: ROL

On na Bayern zdecydował się już w listopadzie ubiegłego roku, klub ogłosił to oficjalnie 16 stycznia, gdy umowy nie dało się już utrzymać w tajemnicy. Najpierw było niedowierzanie: co najlepszy trener na świecie widzi takiego kuszącego w Monachium, skoro chcieli go najwięksi i najbogatsi. A potem, w miarę kolejnych zwycięstw Bayernu, niedowierzanie: po co najlepszej drużynie na świecie nowy trener. I co miałby jej dać, czego już nie dostała od Juppa Heynckesa.

Dziś będzie go można o to wszystko pierwszy raz zapytać. Pep Guardiola, huragan Pep, który w swojej pierwszej pracy z drużyną seniorów zmiótł z Barceloną 14 trofeów w cztery lata, przerywa roczny urlop. I przerywa milczenie na temat Bayernu. O 12.05 ma pierwszą konferencję prasową na Allianz Arenie.

Zapnijcie pasy

Akredytowało się na tę konferencję 200 dziennikarzy, tylu, ilu zwykle przyjeżdża na dni otwarte przed finałem Ligi Mistrzów. Na transmisje zapisały się telewizje informacyjne z całego świata, a Sky Deutschland zacznie relacje już trzy godziny przed konferencją.

Poprzednim trenerom Bayernu wystarczały prezentacje w klubowym ośrodku przy Sabener Strasse, ale ta by się tam nie zmieściła. Pierwsze dwa otwarte treningi – w środę i czwartek o 17 – też trzeba było przenieść z Sabener Strasse. Obejrzy je po 25 tysięcy widzów. Byłoby więcej, ale klub się nie zgodził, bo linia kolejowa na Allianz Arenę jest w remoncie i byłby problem. Za wstęp na treningi Bayern bierze po 5 euro. Ma się z tego zebrać ćwierć miliona euro na pomoc ofiarom powodzi.

– Jestem gotowy, gdybym nie był, nie podjąłbym się tego. Nie obiecam wam, że będziemy wygrywali, ale zrobimy wszystko, żeby tak było. Zapnijcie pasy, bo będzie wam się podobało – mówił do kibiców, gdy pięć lat temu zaczynał podróż z Barceloną. Wszystkim się podobało: tytuły, oszałamiający styl, cytaty z poetów na konferencjach, rewia mody przy ławce. Niecałe cztery lata później Guardiola ogłosił, że nie jest w stanie dłużej dawać Barcelonie sukcesów, czuje się pusty.

Przez ostatni rok napełniał się na Manhattanie, w wielkim luksusowym apartamencie zarezerwowanym na nazwisko Gardomi. Z prywatną windą, która bardzo się przydała, gdy tuż przed ostatnim Bożym Narodzeniem na decydujące rozmowy przyleciał do Nowego Jorku Uli Hoeness i jak relacjonuje „Spiegel", Guardiola zarządził, by go przewieźć z lotniska na podziemny parking limuzyną z przyciemnionymi szybami.

To był już czas, gdy zatęsknił za piłką. Wcześniej przez kilka miesięcy był daleko od futbolu, oddawał rodzinie to, co jej zabrały cztery lata na Camp Nou. Widywano go w muzeach i galeriach z rodziną, na obiedzie z Woodym Allenem, na joggingu w Central Parku, na uniwersytecie Columbia, gdzie się zapisał na wykłady swojego przyjaciela z Barcelony Xaviera Sali i Martina. A na obiadach w uniwersyteckiej kantynie oglądał ze studentami transmisje z Ligi Mistrzów.

Gdy Hoeness przyjechał na wspomniane spotkanie 20 grudnia, Guardiola miał już przeanalizowane dziesiątki spotkań Bayernu, włącznie z jego drużynami młodzieżowymi i brał już lekcje niemieckiego. Po cztery godziny dziennie, bo chce dziś odpowiadać na pytania po niemiecku.

Swój numer zostawił Hoenessowi i Karlowi-Heinzowi Rummenigge już latem 2011 roku, gdy przyjechał z Barceloną na towarzyski mecz z Bayernem. Po ośrodku w którym teraz będzie pracował oprowadzał go wówczas Jupp Heynckes.

Już wtedy Guardiola wspomniał szefom Bayernu, że mógłby sobie siebie wyobrazić w Monachium. Potem, gdy już żegnał się z Barceloną, przez swojego brata Pere, menedżera, i przez włoskiego agenta Giovanniego Branchiniego dał znać, że jest gotowy na wysłuchanie propozycji.

Projekt Bayern

Miał ich mnóstwo. Roman Abramowicz chciał go zrobić w Chelsea najlepiej opłacanym człowiekiem futbolu, Manchester City zatrudnił w roli najważniejszych działaczy jego przyjaciół z Barcelony, żeby sobie ułatwić kuszenie Pepa. Ale on wybrał Bayern, bo był najlepszym projektem, jak wyjaśnił kolejny z jego menedżerów, Josep Maria Orobitg. Hoeness przywiózł mu przed Gwiazdką do Nowego Jorku dziewięciostronicowy kontrakt. – Mam teraz podpisać? – zapytał Guardiola. – Świetny pomysł – powiedział Hoeness. Związali się umową do 2016 roku, za 15 mln euro rocznie. Abramowicz obiecywał ponoć nawet dwa razy więcej.

Gdy Guardiola obejmował Barcelonę, była drużyną zatrutą, a o Ligę Mistrzów musiała walczyć w eliminacjach z Wisłą Kraków. Teraz dostaje po Heynckesie zwycięzcę LM, drużynę z potrójną koroną, teoretycznie samograj. Z wieloma pułapkami, ale takimi, do jakich Guardiola jest przyzwyczajony. Z Barcelony, uważającej się za więcej niż klub, przenosi się do Bayernu i do jego specyficznego świata spod znaku Mia san Mia. My to my: wyjątkowi, najbogatsi. Po prostu lepsi.

Daje Bayernowi swój pracoholizm, obsesję na punkcie taktyki i przygotowania fizycznego, charyzmę i sławę. Tych ostatnich Heynckesowi brakowało i trudno byłoby z nim stać się globalnym graczem w piłkarskim marketingu, a taki plan mają szefowie klubu.

Gwiezdne wojny

Przywozi kilku współpracowników z Barcelony, od asystenta Domeneca Torrenta (drugim asystentem będzie dobry duch Bayernu Hermann Gerland), przez Lorenzo Buenaventurę, specjalistę od przygotowania fizycznego, aż po Manela Estiarte, legendę hiszpańskiego waterpolo, powiernika, którego w Barcelonie Pep zrobił jednym z dyrektorów klubu, a w Monachium Estiarte ma być konsultantem.

Razem z nimi będzie walczył o to, by go nie wspominano po latach jako trenera jednego klubu. Na początku lipca wyjeżdża z drużyną na zgrupowanie do Trentino, już 24 lipca gra o puchar im. Ulego Hoenessa z Barceloną, a potem zaczyna pościg za trzema trofeami, które Bayern może jeszcze zdobyć w tym sezonie. 27 lipca jest mecz o Superpuchar Niemiec z Borussią Dortmund i pytanie, po której stronie będzie wtedy Robert Lewandowski. 30 sierpnia: pierwsze w nowej roli gwiezdne wojny z Jose Mourinho, czyli finał Superpucharu Europy z Chelsea. 21 grudnia finał klubowych mistrzostw świata w Maroku.

Trzeba zapiąć pasy, może znów będzie pięknie. A jak się nie uda? Guardiola dał już kiedyś na to odpowiedź. – Nic nie jest bardziej niebezpieczne niż unikanie ryzyka.

On na Bayern zdecydował się już w listopadzie ubiegłego roku, klub ogłosił to oficjalnie 16 stycznia, gdy umowy nie dało się już utrzymać w tajemnicy. Najpierw było niedowierzanie: co najlepszy trener na świecie widzi takiego kuszącego w Monachium, skoro chcieli go najwięksi i najbogatsi. A potem, w miarę kolejnych zwycięstw Bayernu, niedowierzanie: po co najlepszej drużynie na świecie nowy trener. I co miałby jej dać, czego już nie dostała od Juppa Heynckesa.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Hiszpania w półfinale Ligi Narodów, Holandia zagra o mundial z Polską
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Piłka nożna
Polska - Litwa 1:0. Drużyna, która nie daje radości
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Czas napisać nowy rozdział. Kadra gra o mundial
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Mundial 2026: Czy pod wodzą Thomasa Tuchela Anglia odniesie sukces? Znani wrócili do kadry
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście