W listopadzie ubiegłego roku Siergiej Priadkin, prezes Premier Ligi, doszedł do wniosku, że rozgrywki piłkarskie w jego ojczyźnie należy uatrakcyjnić. Impulsem do działania są mistrzostwa świata, których gospodarzem Rosja będzie w 2018. Bardziej wymagająca liga oznaczać będzie zbudowanie silniejszej reprezentacji. Pomysł poparli najważniejsi ludzie rosyjskiego futbolu: Aleksiej Miller, Jewgienij Giner (prezes CSKA Moskwa), Aleksandr Djukow (prezes Zenita St. Petersburg) i Konstantin Riemczukow (prezes zarządu Anży Machaczkała).
Pierwszym krokiem ku realizacji idei ponadnarodowej ligi, ma być turniej, który zostanie rozegrany na przełomie czerwca i lipca. Wezmą w nim udział Zenit St. Petersburg, Spartak Moskwa, Dynamo Kijów oraz Szachtar Donieck. Miller podkreśla, że mecze tych czterech zespołów nie będą sprawdzianem zainteresowania kibiców nową formą rozgrywek. Badania na ten temat zostały przeprowadzone już wcześniej. Ich rezultat zaskoczył nawet zleceniodawców.
Mecze z udziałem najlepszych klubów Rosji i Ukrainy cieszą się na wschodzie większą popularnością, niż spotkania Ligi Mistrzów. Miller twierdzi, że plan utworzenia międzynarodowej superligi spodobał się władzom rosyjskich drużyn. - Wiemy, że kluby popierają nasz pomysł. Przede wszystkim w ich interesie jest włączenie do Premier Ligi zespołów z zagranicy. Nikt na tym nie straci. Za to każdy może bardzo dużo zyskać – mówił Miller na spotkaniu z dziennikarzami, mając na myśli aspekt finansowy.
Pieniądze, o których wspominał, powinny przekonać nawet największych sceptyków. Pula nagród wyniesie ponad miliard dolarów. Organizatorzy nowych rozgrywek chcieliby, aby konkurowały one z najlepszymi ligami w Europie. Lecz już teraz pojawił się poważny problem. Żaden z potencjalnych uczestników wspólnej superligi nie przestrzega finansowego fair play narzuconego przez UEFA (kluby m. in. nie mogą wydawać więcej niż zarabiają, nie mogą zalegać z płatnościami, muszą zagwarantować, że sprostają planowanym wydatkom).
Zarzuty dotyczą zarówno drużyn ukraińskich, jak i rosyjskich. Aleksiej Miller uspokaja, że kłopoty uda się rozwiązać, choć wyzwanie nie jest łatwe i wymaga czasu. – Wszyscy doskonale wiedzą, że cała praca restrukturyzacyjna odbywa się wyłącznie w Rosji. Wszystko jest na naszej głowie. Bywa ciężko, ale krok po kroku dążymy do realizacji celu – mówił prezes zarządu Gazpromu.