Ludzie wreszcie poczuli siłę wspólnego działania, zamienili Puchar Konfederacji w Puchar Manifestacji. Ogłosili światu: tak, jesteśmy zwariowani na punkcie futbolu, ale nie aż tak, żeby nam miał zastąpić szpitale, drogi i lotniska. Brazylijczycy są szczerzy i bezwzględni, tak dla swojej władzy, jak i dla FIFA.
Świat im kibicuje, bo chciałby, żeby Sepp Blatter i jego wesoła kompania wreszcie dostali od któregoś gospodarza mundialu po nosie. A Pele cały ten gniew tłumów skwitował krótkim: „Zapomnijcie o tym bałaganie, o protestach, wspierajcie reprezentację, bo to nasz kraj, nasza krew”. Potem się z tego wycofał, wyjaśniał, że popiera protesty, byle bez przemocy. Ale co się stało, to się nie odstanie. Król zmarnował okazję, żeby siedzieć cicho.
Nie wymagali od niego wiele. Wiedzieli, że nie będzie trybunem ludowym jak Romario, bo się do tego nigdy nie nadawał. Przyzwyczaili się, że idzie tam, gdzie go prowadzi majestat i portfel. Nawet to rozumieją: wyszedł z nędzy, dwa razy dorobił się fortuny i dwa razy ją stracił, oszukany przez wspólników, dlatego wciąż ma poczucie, że zarobił za mało, że może więcej. Jego ojciec grał w reprezentacji Brazylii, a rodzina nic z tego nie miała. Nie chciał tego powtórzyć.
Trzy lata żniw
Był dzieckiem swojej epoki, jak Cesarz Franz Beckenbauer w Niemczech. Obaj chcieli awansu społecznego, kolekcjonowali zaszczyty i kontrakty sponsorskie, od obydwu wszelkie skandale odklejały się jak od teflonu. Pele był geniuszem futbolu, Brazylijczycy go podziwiali, nawet jeśli bardziej kochali spontaniczność Garrinchy. Jak napisał Alex Bellos w „Futebol”, Garrincha prowadzał się z czarnymi dziewczynami, a Pele za żony i kochanki brał sobie białe. Garrincha był radością, a Pele był sukcesem.
Przydomek, którego kiedyś nienawidził, przez który wywoływał awantury w szkole, domagając się, by na niego wołać Edson, przynosi mu dziś miliony dolarów rocznie. Lubi to bycie kustoszem swojej legendy, lubi mówić o sobie w trzeciej osobie i ze swojego królewskiego dworu w bogatej Guarujy, niedaleko Sao Paulo, ogłaszać, że futbol nie jest już taki, jak był kiedyś.