Brazylia tańczy na cztery i na sześć

Puchar Konfederacji. Po finałowym 3:0 z Hiszpanią Brazylia zyskała trochę spokoju przed mundialem. Ale nie na długo.

Aktualizacja: 02.07.2013 00:50 Publikacja: 02.07.2013 00:48

Fred (z lewej) i Neymar zapewnili Brazylii trzecie z rzędu zwycięstwo w Pucharze Konfederacji. Fot.

Fred (z lewej) i Neymar zapewnili Brazylii trzecie z rzędu zwycięstwo w Pucharze Konfederacji. Fot. Victor R. Caivano

Foto: AP

Brazylijska ulica ma na to swoją mądrość: „Do Pucharu Konfederacji myśleliśmy, że kraj mamy świetny, a reprezentację piłkarską do d... A okazało się, że jest odwrotnie".

Przez ostatnie dwa tygodnie nie cichły protesty, narzekania na to, że futbol ma w wydatkach z budżetu pierwszeństwo przed wszystkim. Były walki z policją, szyderstwa z rządzących, z działaczy FIFA.

Dzień finału nie był wyjątkiem. W Rio było niespokojnie, a na Maracanie trwał pokaz siły drużyny, która turniej zaczynała jako półsierota, a teraz znowu wszyscy się do niej przyznają. Przez trzy lata nie pokonała żadnego z wielkich rywali, a przez ostatnie trzy tygodnie, wliczając ostatni sparing przed Pucharem Konfederacji, rozbiła Francję, Włochy, Urugwaj i na końcu Hiszpanię. Tylko Urugwajowi strzeliła mniej niż trzy gole.

Poprzednie zwycięstwa nie zawsze oszałamiały, raczej zostawiały wrażenie, że można wszystkie części drużyny złożyć w jeszcze lepszą całość. Ale finał był majstersztykiem.

Nikt się z Hiszpanią tak okrutnie nie obszedł, od kiedy Vicente del Bosque jest jej trenerem. Brazylia, jak napisała „Marca", narzuciła na Maracanie prawo silniejszego.

Była szybsza, agresywniejsza, skuteczniejsza. Oczywiście, faulowała na potęgę, jak w poprzednich meczach, symulowała jak większość drużyn, które prowadził Luiz Felipe Scolari (jego Portugalia pozostanie pewnie  na długo niedoścignionym wzorem), ale nie przekraczała granic. To Hiszpanie kończyli mecz w dziesiątkę, gdy Pique źle potraktował w drugiej połowie Neymara.

Hiszpania miała piłkę tylko nieznacznie częściej niż Brazylijczycy, co już samo w sobie jest sensacją. Ale jeszcze trudniej było rozpoznać mistrzów Europy i świata w tym, co z piłką robili, gdy im się ją udało zdobyć.

Jak napisał jeden z komentatorów, tak zagubionej Hiszpanii nie widziano od czasów, gdy pozwoliła, żeby jej okręty poprowadził Genueńczyk Krzysztof Kolumb. Gdy tylko zdążyła zaprowadzić na chwilę porządek, spotykała ją kolejna katastrofa.

Pierwszego gola straciła już w drugiej minucie, powinna wyrównać, ale strzał Pedro w nieprawdopodobny sposób wybił z linii bramkowej David Luiz, a chwilę później Neymar strzelił drugiego gola.

Potem był jeszcze zmarnowany karny Sergio Ramosa, wcześniej kilka przepychanek z Brazylijczykami. Im w to graj, im się wszystko w tym turnieju udawało. Fred strzelał gole, nawet leżąc (na 1:0 w finale) i w klasyfikacji najlepszych strzelców przegrał z Fernando Torresem tylko dlatego, że dłużej był na boisku, obaj zebrali po pięć bramek.

Neymar też trafiał, gdzie chciał, i nikt nawet nie dyskutuje, czy był najlepszym piłkarzem turnieju. Grał według słynnych słów Muhammada Alego: latać jak motyl, żądlić jak pszczoła. Ale jeśli dalej będzie się wywracać z taką łatwością i robić kabotyńskie miny, to Cristiano Ronaldo przestanie być piłkarzem, który najbardziej dzieli kibiców.

To trzecie z rzędu zwycięstwo Brazylii w Pucharze Konfederacji, czwarte w ogóle. Chciałaby, żeby było przystawką przed szóstym tytułem mistrza świata. Ale żaden z  wcześniejszych sukcesów w Pucharze Konfederacji nie miał dalszego ciągu w MŚ.

– Zastanawiam się, czy Brazylia chce tylko wygrać mundial, czy też być dobrym gospodarzem – pytał już dawno temu Jerome Valcke, nadzorujący przygotowania w imieniu FIFA, i na to pytanie odpowiedzi wciąż nie ma.

Na niedoróbki skarżyli się niemal wszyscy uczestnicy turnieju, najgłośniej Urugwaj i Hiszpania (jeszcze przed finałową porażką), której nie pozwolono tak zorganizować przelotu z półfinału na finał, by miała szansę odpocząć po maratonie z Włochami.

FIFA błaga o więcej lotów między miastami mundialu, najlepiej bezpośrednich. I o takie przygotowanie lotnisk, nawet tymczasowo, żeby poradziły sobie z tłumami kibiców.

Zbliża się mundial w gigantycznym kraju, gdzie jedno miasto gospodarz drugiemu nierówne, nawet jeśli chodzi o temperatury, a szanse na zwycięstwo można będzie zgubić podczas długich podróży.

Na szczęście reprezentację Brazylii też czeka dużo więcej przeprowadzek niż podczas Pucharu Konfederacji. Więc może się zmobilizuje, by ułatwić sobie życie, nawet gdyby mieli na tym skorzystać również rywale.

Brazylia – Hiszpania 3:0 (2:0)

Bramki: Fred (2, 47), Neymar (44).

Żółte kartki: A. Arbeloa, S. Ramos (Hiszpania). Czerwona kartka: G. Pique (Hiszpania, 68). Sędziował B. Kuipers (Holandia). Widzów 73 531.

Brazylijska ulica ma na to swoją mądrość: „Do Pucharu Konfederacji myśleliśmy, że kraj mamy świetny, a reprezentację piłkarską do d... A okazało się, że jest odwrotnie".

Przez ostatnie dwa tygodnie nie cichły protesty, narzekania na to, że futbol ma w wydatkach z budżetu pierwszeństwo przed wszystkim. Były walki z policją, szyderstwa z rządzących, z działaczy FIFA.

Pozostało 91% artykułu
Piłka nożna
Omar Marmoush. Egipcjanin, który rzucił wyzwanie Harry'emu Kane'owi
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc