Piłka nożna w wykonaniu kobiet w Polsce wciąż wzbudza zazwyczaj uśmiech politowania. Patrząc na wyczyny najlepszych na świecie piłkarek ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Brazylii czy Niemiec można się zachwycać. Patrząc na Polki – rzadziej. Na ich rozgrywki chodzi niewiele osób, telewizja omija mecze z daleka, więc mało tam sponsorów i pieniędzy. Jest to sport amatorski. W Polsce uprawia go około 6 tysięcy dziewcząt. 80 procent z nich nie przekroczyło osiemnastego roku życia. Te, które znalazły się w kadrze na mistrzostwa, urodziły się w latach 1996 i 1997.
Chłopcy żałowali
Wszystkie dziewczyny zaczynały podobnie. Grały ze swoimi braćmi, którzy je łaskawie dopuszczali do rywalizacji, ale zdarzało się, że bywały od nich lepsze. Wtedy bracia sami namawiali siostry, żeby zapisały się do klubów. Ogólnopolskie turnieje w Polsce, sponsorowane przez Tymbark, Coca-Colę, Danone czy Deichmanna odbywają się w kategorii chłopców i dziewcząt. Paulina Dudek, rozgrywająca reprezentacji, która zdobyła złoty medal, grała w drużynie województwa lubuskiego w finale turnieju o Puchar Tymbarku w roku 2007. W nagrodę za zwycięstwo pojechała z Tymbarkiem do Barcelony i obejrzała jej mecz. Na lekcji WF w szkole podstawowej w Słubicach zobaczył ją prezes TKKF Stilon Gorzów i ściągnął do swojego klubu. Kiedy uczyła się w gimnazjum w Słubicach, grała w drużynie chłopców tamtejszej Polonii. W tej kategorii wieku to było możliwe. Chłopaki żałowali, że odeszła, bo jako rozgrywająca pomogła im wygrać niejeden mecz.
Lea Messi z Pęgowa
W kadrze na mistrzostwa Europy znalazło się osiemnaście zawodniczek. Połowa gra w najlepszych polskich klubach – Unii Racibórz (mistrz w ostatnich pięciu sezonach), Medyku Konin (druga siła, zdobywca Pucharu Polski) i AZS Wrocław (osiem tytułów z rzędu w pierwszej dekadzie XXI wieku).
Ale droga większości zawodniczek do wielkiej piłki wyglądała podobnie. Pochodzą ze wsi i małych miasteczek. Grały z chłopakami, zostały zauważone przez trenerów lub działaczy, zmieniły adresy, szkoły, zamieniły rodzinne domy na internaty, grają, zwiedzają Polskę i świat. Szwajcaria, gdzie na boisku obok siedziby UEFA rozgrywano mistrzostwa Europy, nie była pierwszym obcym krajem, do jakiego pojechały. Kiedy wychodzą na boisko, już nie mają poczucia, że są ubogimi krewnymi.
Najlepsza napastniczka Ewa Pajor, nazwana na turnieju w Szwajcarii Leą Messi, wychowała się we wsi Pęgów koło Uniejowa. Zobaczył ją tam były trener kadry Roman Jaszczak i sprowadził do klubu, w którym pracuje – Medyka Konin. Być może Ewa jest dziś najlepszą napastniczką Europy w swojej kategorii wiekowej. Gdyby w meczu finałowym ze Szwecją wykorzystała trzy stuprocentowe sytuacje, być może już podpisywałaby kontrakt z zachodnim klubem zawodowym.