Gdy Daniel Levy przejmował klub z White Hart Lane, obrał taktykę, która jego zdaniem miała przynieść Tottenhamowi sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej. Kupował najzdolniejszych angielskich graczy z całej ligi. Wszyscy, od agentów po kierowników drużyn, byli świadomi, że „Koguty" są klubem wręcz przeznaczonym do rozwoju młodych piłkarzy. Levy kupował tanio, by potem sprzedać drogo. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w zespole z północnego Londynu zostali zakontraktowani m.in. Bobby Zamora, Jermain Defoe, Paul Robinson, Michael Carrick, Michael Dawson, Wayne Routledge, Aaron Lennon, Tom Huddlestone, Kyle Naughton czy Kyle Walker. Wszyscy oni są lub byli reprezentantami Anglii. Wydawać by się mogło, że plan jest idealny. Jednak właściciele Tottenhamu doszli do wniosku, że przyjęta strategia się nie sprawdza i całkowicie zmienili swoje podejście do transferów.

W ciągu ostatnich trzech sezonów Spurs podpisali umowy z osiemnastoma piłkarzami. Tylko dwóch z nich było Anglikami. To Scott Parker (którego sztab szkoleniowy właśnie próbuje sprzedać) i Grant Hall (który jeszcze ani razu nie założył białej koszulki w meczu Premier League). Dlaczego Tottenham rezygnuje z usług zawodników wychowanych w rodzimych klubach? Ponieważ się boi. Na wyspach brytyjskich raz po raz słychać głosy, że poziom wyszkolenia młodych Anglików jest coraz niższy. Dla zespołu, który myśli o mistrzostwie, zatrudnienie takiego piłkarza jest wielkim ryzykiem. Chociaż przez tę postawę można stracić prawdziwy talent. W ubiegłym roku menadżer Andre Villas-Boas chciał sprowadzić na White Hart Lane Wilfrieda Zahę. Na meczach Crystal Palace regularnie pojawiali się przedstawiciele Tottenhamu – Tim Sherwood i Les Ferdinand. Jednak 20-latek ich nie przekonał. Doszli do wniosku, że nie warto kupować kota w worku. Jakiś czas później Zaha podpisał kontrakt z Manchesterem United. Władze Spurs mogą jedynie mieć nadzieję, że młody Anglik nie sprawdzi się w drużynie mistrza kraju. Inaczej jeszcze przez wiele lat będzie się mówić o tym, że skauci z Londynu zgubili piłkarską perełkę.

Brak zainteresowania Zahą jest dowodem na to, że Tottenham nie poświęca młodym angielskim zawodnikom tyle uwagi, co dawniej. Teraz przedstawiciele klubu przeszukują zagraniczne ligi i stamtąd starają się pozyskać piłkarzy, którzy z marszu włączą się do gry o najwyższe cele. Symptomatyczny jest fakt, że tego lata „Koguty" kupiły Brazylijczyka Paulinho, aby zastąpił Scotta Parkera. Anglik jest dobrym zawodnikiem, ale nie na tyle, by występować w drużynie, która walczy o miejsce w pierwszej czwórce. Zapewne bez problemu znajdzie zatrudnienie w którymś z klubów ze środka tabeli Premier League. Jednak dla angielskiej piłki nożnej to, że o jej sile decydują zagraniczni gracze, nie jest niczym dobrym.