Nie było to pożegnanie miłe, bo bramkarz odchodzić nie chciał, a do Włoch został wypchnięty tylnymi drzwiami. Wypożyczono go na rok do Napoli. – Żałuję, że muszę opuścić klub. To nie była moja decyzja, podjęto ją za moimi plecami. Wydaje się, że zasłużyłem na lepsze traktowanie – napisał w liście do kibiców.
Poczuł się pewnie jak Jerzy Dudek, odstawiony na boczny tor przez Rafę Beniteza po pamiętnym finale Ligi Mistrzów 2005, wygranym w Stambule z Milanem po rzutach karnych. – Reina to najlepszy bramkarz w Hiszpanii – tłumaczył wybór ówczesny menedżer Liverpoolu. A młody chłopak szybko potwierdził swój talent, zachowując czyste konto w 11 kolejnych meczach i broniąc trzy jedenastki w finale Pucharu Anglii, zakończonym zwycięstwem nad West Hamem. Choć przytrafiały się mu głupie wpadki, był numerem jeden i u Roya Hodgsona, i u Kenny'ego Dalglisha, i ostatnio u Brendana Rodgersa.
Urodzony w Madrycie, wychowany w La Masii, dojrzewał piłkarsko w Villarreal. Ale to Liverpool był dla niego trampoliną. Bronił w prawie 400 spotkaniach. Trzy razy otrzymał Złotą Rękawicę, nagrodę za najmniej straconych goli w Premiership. Pytany o najpiękniejszy moment na Anfield, nie wymienia żadnego ze zdobytych trofeów – Pucharu Anglii (2006) i Ligi Angielskiej (2012) czy finału Ligi Mistrzów 2007, ani żadnej ze swoich parad, tylko radość po bramce Davida Ngoga strzelonej Manchesterowi United w wygranym 2:0 meczu w 2009 roku. – Biegłem wtedy prawdopodobnie najszybciej w życiu – żartuje. – Nie ma nic lepszego niż zwycięstwo w ważnym meczu na własnym stadionie – dodaje Reina.
Gdyby zapytać o najzabawniejszą chwilę, być może wspomniałby gola, którego stracił po tym, jak piłka meczowa odbiła się od plażowej, wrzuconej na boisko z sektora kibiców Liverpoolu. Wtedy do śmiechu jednak mu nie było, bo sędzia zamiast przerwać grę, nieoczekiwanie bramkę uznał, a Sunderland zwyciężył 1:0.
Tak jak w kadrze, Reina dbał na Anfield również o dobrą atmosferę w szatni. W reprezentacji to zresztą jego główne zajęcie, kiedy zdrowy jest Casillas. Wodzirejem potrafi być znakomitym. Zaintonuje piosenkę, pożartuje, w samolocie wyręczy stewardesy, prezentując kolegom instrukcję bezpieczeństwa. A że fiesta trwa od 2008 roku, pracy mu nie brakuje.