W Lubinie Czecha Pavla Hapala zwolniono po dwóch meczach. Zagłębie obydwa przegrało (z Pogonią i Piastem). W Kielcach Leszek Ojrzyński stracił pracę po trzech. Pierwszy Korona zremisowała ze Śląskiem, drugi przegrała z Wisłą po bramce w doliczonym czasie a trzeci, w Łodzi, zakończył się zwycięstwem Widzewa.

Zagłębie uważano przed sezonem za silną drużynę, która może walczyć w grupie ośmiu najlepszych, o mistrzostwo. Klub ma wyjątkowo mocne i stabilne podstawy finansowe. Grupa KGHM Polska Miedź to potentat na polskim rynku. Tyle, że państwowa spółka stanowi łup dla kolejnych zwycięskich polityków. Także w klubie po wyborach zmieniają się wszyscy - od prezesa do sprzątaczki. Nie ma tam żadnej ciągłości, niezbyt ryzykowna będzie teza, że prezesi Zagłębia to nie są osoby, które można zaliczyć do ekspertów z dziedziny piłki nożnej. A zarządzanie kopalnią miedzi i klubem piłkarskim to nie to samo. Jeśli nawet prezes zorientował się, że jego klub przegrał dwa razy i pierwsza myśl jaka mu przyszła to zwolnienie trenera, ktoś bardziej kompetentny powinien mu zwrócić uwagę na niestosowność tej decyzji. Rozgrywki dopiero się rozpoczęły, dwie porażki nie skazują jeszcze na spadek tak, jak dwa zwycięstwa nie oznaczają mistrzostwa.

Trener Hapal pracował w Lubinie od października 2011 roku. Zagłębie w tym czasie grało lepiej lub gorzej, ale na miarę swoich możliwości. Ponieważ ambicje miejscowych działaczy te możliwości przewyższały, zimą przyjęto do pracy dyrektora sportowego. Został nim były reprezentant Polski, gracz Lecha, Widzewa, Legii i klubów niemieckich Paweł Wojtala. Zaczęto pozbywać się powoli przeciętnych zawodników z Polski i zagranicy, niewiele wnoszących do gry, zarabiających natomiast ponad 50 tys. zł. miesięcznie. Latem z Zagłębia odeszło ponad dziesięciu zawodników i tylu przyszło. Nowi w większości są słabsi a na pewno mniej doświadczeni. Potrzebowali czasu i spokoju, żeby zacząć tworzyć drużynę. Musiał o tym wiedzieć Paweł Wojtala ale nie zaprotestował przeciw pozbawieniu pracy Hapala. A skoro sam jest dyrektorem sportowym to też spoczywa na nim odpowiedzialność za obecny stan. Kto tam rządzi?

Jeśli prezes Zagłębia Tomasz Dębicki tak bardzo wierzy w umiejętności nowego trenera Adama Buczka, który osiągał sukcesy z juniorami Zagłębia, to dlaczego nie powierzył mu funkcji pierwszego trenera w czerwcu? W Kielcach prezes Korony Tadeusz Chojnowski zadawał sobie publicznie pytanie: „Czy czekamy jeszcze dalej, czy już nie. W zeszłym roku po trzech porażkach na początku sezonu czekaliśmy, ale w tym roku jesteśmy w innej sytuacji i nie mamy czasu" - powiedział w rozmowie z PAP. Skoro wiedział, że z ostatnich dziesięciu meczów Korona wygrała tylko jeden a ostatni raz na wyjeździe zwyciężyła w ubiegłym roku, to dlaczego decyzję o zwolnieniu trenera podjął teraz? Nie wiem jakie wyobrażenie o możliwościach piłkarzy swojego klubu ma jego prezes, ale to, że grają przeciętnie to nie jest wina trenera. Grają na miarę swoich możliwości. Jeśli prezes chce mieć klub, który będzie walczył o tytuł mistrza to niech nie zwalnia trenera tylko kupi lepszych zawodników.

Za zwolnionym Leszkiem Ojrzyńskim murem stanęli kibice, zwykle dobrze zorientowani co się dzieje w klubie. Właściciel ma prawo zwolnić trenera w każdej chwili, ale jeśli naruszy warunki umowy, poniesie konsekwencje finansowe. Często kluby wydają pieniądze na co najmniej dwóch trenerów jednocześnie - byłego, siedzącego w domu, i obecnego. Zmiana rzadko niesie za sobą postęp. Zwolniony trener, nawet jeśli jest mu przykro, nie mówi nic na temat byłego pracodawcy, w obawie przed utratą poborów, a klub traci podwójnie.