Wysiadło 16, wsiadło 12, dwóch wróciło z wypożyczenia, w kasie zostało ponad 37 mln euro nadwyżki. Zawsze był na tej stacji duży ruch i zawsze chodziło o to, żeby tanio kupić i drogo sprzedać, ale to lato jest jednak wyjątkowe.
Jeśli Hiszpania staje się właśnie największym na świecie eksporterem piłkarskich dóbr luksusowych – 33 świetnych piłkarzy sprzedanych tylko w ostatnich tygodniach, łącznie już 300 pracujących za granicą – to Sevilla może być symbolem tego eksportu. Jesusa Navasa i Alvaro Negredo sprzedała do Manchesteru City za łącznie 45 mln euro, Gary'ego Medela do Cardiff za 13 mln, Luisa Alberto do Liverpoolu za 8 mln. Z Hiszpanii na Wyspy to jest najważniejszy szlak handlowy tego roku, nawet jeśli transferowe rekordy padają na innych.
Zresztą, równie dobrze się Sevilla nadaje na symbol całej ligi. Nie Barcelona czy Real, bo one coraz bardziej przypominają sportowo-marketingowe UFO, które mogłoby wylądować wszędzie. Prawdziwy symbol La Liga to właśnie takie kluby jak Sevilla czy Valencia – dowód na to, że można utrzymywać się na powierzchni nawet wtedy, gdy trzeba wyprzedawać wszystko co najcenniejsze, gdy klub jest zajęty przez bank na poczet długu, jak Valencia, czy ma prezesa w drodze do więzienia, jak Sevilla.
Prezes Jose Maria Del Nido, kiedyś adwokat słynnego Jesusa Gila y Gila, jedynowładcy Atletico Madryt i skorumpowanego mera Marbelli, jest na wolności tylko dlatego, że wyrok 7,5 lat więzienia za oszustwa i malwersacje jeszcze się nie uprawomocnił. A zmuszona do oszczędzania Sevilla, dziewiąta w ostatnim sezonie ligi hiszpańskiej, w europejskich pucharach gra dzięki temu, że wcześniej licencję odebrano niepłacącym wierzycielom Maladze i Rayo Vallecano.
Sevilla to w hiszpańskich warunkach pierwszorzędny klub drugorzędny. Mistrzem była tylko raz, w 1946 roku, ale najważniejsze jest dla niej, że Betis, rywal w sewilskiej świętej wojnie, też się zatrzymał na jednym tytule. Od ostatniego wicemistrzostwa Sevilli minęło już 56 lat. A trzecia była ostatni raz w 2010 roku. Tak się kończyły jej tłuste lata, czasy, gdy była zbyt słaba, by zagrozić Barcelonie i Realowi, ale dość mocna, by dwa razy z rzędu zdobyć Puchar UEFA (2006 i 2007) i grać w Lidze Mistrzów.