Szachtiory i Szachtary wszystkich krajów, łączcie się. W Lidze Mistrzów. Szachtar z Doniecka jest tam od dawna, wkrótce może nadejść Szachtior z białoruskiego Soligorska, który próbuje odsunąć od władzy w lidze BATE Borysów, a teraz idzie Szachtior z Kazachstanu.
W takich samych jak ukraiński Szachtar pomarańczowo-czarnych barwach, ale bez oligarchy i bez brazylijskiego zaciągu. Jego 2:0 z Celtikiem to najbardziej niespodziewany wynik decydującej rundy eliminacji. Ale sensacja? Tylko dla niewprawnego oka.
Kraj szybkich karier
Jeszcze trzy lata temu Szachtior był drużyną bez żadnego znaczącego trofeum, z europejskich pucharów odpadł z Ruchem Chorzów, a w europejskim rankingu wciąż jest w przepaści, na 324. miejscu. Ale Kazachstan to kraj błyskawicznych karier, a na sport od dawna wydaje bajeczne sumy i w końcu musiał się doczekać sukcesu.
Już kilka lat temu stać go było na to, by w grupie kolarskiej Astana mieć Lance’a Armstronga razem z Alberto Contadorem. Buduje supernowoczesne hale i stadiony, w Ałmatach będzie organizował w 2017 zimową uniwersjadę, a ośrodek narciarski w Szczucińsku szykuje tak dobry, że Aleksander Wierietielny zastanawiał się, czy nie zatrzymać się tam z Justyną Kowalczyk przed igrzyskami w Soczi. Na igrzyskach w Londynie Kazachowie zdobyli siedem złotych medali: tyle ile Jamajka, Polska i Szwecja razem wzięte.
Teraz przyszła pora na futbol. I jak na Białorusi, ten największy, też nie wyrósł w byłej stolicy Ałmatach, czy obecnej, Astanie – kazachskim Dubaju, zbudowanym z kaprysu prezydenta jedynowładcy Nursułtana Nazarbajewa – ale na uboczu. I nie tyle dzięki oligarchom, ile władzom regionu Karaganda.