Tajemnice szatni

Szatnię zajmowaną przez Polaków na Stadionie Narodowym można zwiedzać. Ale jej życie zaczyna się w dniu meczu, a tego kibic nie zobaczy.

Aktualizacja: 06.09.2013 09:41 Publikacja: 06.09.2013 09:00

Stadion Narodowy

Stadion Narodowy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Na Stadionie Narodowym są cztery szatnie - po dwie z każdej strony szerokiego i krótkiego wejścia na boisko. To wejście to niemal brama, nie mająca nic wspólnego z tunelem, jaki był na Stadionie Dziesięciolecia, poprzedniku Narodowego. Tamten tunel (zresztą wciąż istniejący, pachnący kafelkami i cegłą z połowy lat pięćdziesiątych) miał prawie sto metrów długości. Łączył bieżnię z szatniami, znajdującymi się w budynku poza stadionem. Było do niego tak daleko, że kiedy sędzia gwizdał na przerwę, nim zawodnicy doszli do szatni, musieli już wracać. Polacy starali się więc wylosować połowę boiska położoną bliżej tego budynku a w ramach gościnności wybierali szatnię znajdującą się na parterze. Przeciwnicy zwykle szli kilkadziesiąt metrów dalej i w dodatku na pierwsze piętro. To jest ten sam budynek, w którym dziś mieści się siedziba spółki zarządzającej stadionem, a który Zbigniew Boniek wybrał na nową siedzibę PZPN.

Stadion Narodowy wyklucza wszelkie niesprawiedliwości. Szatnie są jednakowo wyposażone, ich powierzchnie identyczne a odległość z nich na boisko taka sama. Zwyczajowo Polacy zajmują pierwszą szatnię po lewej stronie od wejścia. Szatnia składa się z sześciu pomieszczeń. Pierwsze to przebieralnia dla zawodników. Drugie - pokój dla masażystów, dwa następne - toalety (jedna dla niepełnosprawnych). Po nich prysznice a za nimi wielkie pomieszczenie z dwunastoma wannami i elektroniką. Bądźmy szczerzy, te wanny są całkowitym zbytkiem. Nikt z nich nie korzysta. Wyglądają jak na wystawie w sklepie. Podobno w jednej z nich kąpała się po koncercie Beyonc?, ale, niestety, nikt tego nie widział, więc nie wiadomo czy to prawda. Dwie są wykorzystywane w inny sposób. Wrzuca się do nich lód, zawodnicy zanurzają się w nim po meczu i marzną przez dwie - trzy minuty. Taki rodzaj krioterapii w warunkach stadionowych. Zamiast wanien przydałby się jeden nieduży basen z jacuzzi, do którego wchodzi po kilku zawodników jednocześnie. To właśnie, a nie wypasione wanny jest standardem w szatniach piłkarskich.

W salce do masażu znajdują się trzy leżanki. Przed meczem, w przerwie i po meczu pracują tu fizjoterapeuci. Wykorzystują urządzenia, wymagające energii elektrycznej. Ale w tej salce nie ma gniazdek, więc kable ciągnie się z korytarza i przykleja do podłogi, żeby nikt się o nie nie potknął. Piłkarze zajmują miejsca w pierwszym pomieszczeniu. Jest sterylnie czyste, w niczym nie przypomina szatni klubowych, do których zawodnicy przychodzą codziennie. W klubach zawodnicy w swoich szafkach mają przedmioty, których nie warto zabierać do domu (bo jutro znów się przydadzą), do ścianek przyklejone są zdjęcia dzieci, żon, sympatii lub święte obrazki. Tego wszystkiego na Narodowym nie ma. Rozgrywa się na nim cztery - pięć meczów rocznie, więc tylko tyle razy szatnie są wykorzystywane przez piłkarzy. Przychodzą tu z torbami lub plecaczkami, w których mają zwykle tylko dwie pary butów, ochraniacze, szampon i żel pod prysznic lub do włosów. O wszystko inne dba PZPN a dokładnie kierownik techniczny reprezentacji Wiesław Ignasiewicz. W PZPN pracuje od roku 1981. Z pierwszą reprezentacją od 1997. Zaczynał z Januszem Wójcikiem ale jest takim specjalistą, że chcieli go wszyscy kolejni selekcjonerzy. Waldemar Fornalik jest ósmym z kolei. Ignasiewicz zna wszystkie tajemnice reprezentacyjnej szatni od 16 lat, ale nie dzieli się nimi z nikim.

Dzień przed meczem samochód ciężarowy przywozi na stadion sprzęt. Dziesiątki toreb i skrzyń. Od koszulek po wodę mineralną. Kilkaset kilogramów. Rozkłada się to według potrzeb i zasad. Każdy zawodnik ma swoje miejsce. Pod siedzeniem jedna szafka, nad głową druga. Na wieszaku czekają na niego dwie koszulki, pod nimi leżą spodenki, getry, ręczniki. Na miejscu Jakuba Blaszczykowskiego jest jeszcze opaska kapitańska i proporzec, który wymieni z kapitanem przeciwników. Buty każdy ma swoje i jest to jedyny element stroju, nie podlegający umowie PZPN z firmą Nike, która jest sponsorem technicznym reprezentacji. Każdy gra w takich butach, w jakich chce, co na poziomie reprezentacji oznacza - z jaką ma podpisany indywidualny kontrakt. Oprócz Nike reprezentanci grają najczęściej w butach Adidasa i Pumy.

W szatni i wzdłuż ścian aż do pomieszczenia z wannami stoją skrzynie i torby z rezerwowym sprzętem do gry, kurtkami, dresami, ortalionami, kocami (mecze z Ukrainą i San Marino odbywały się w zimie), szalikami, czapkami, rękawicami.

Na ścianie wisi monitor, pokazujący obraz ze stadionu. Pod nim stoi stół a na nim woda mineralna niegazowana (żadnej coli i soków), herbata, kawa, banany i odżywki. Na otwartych zawsze drzwiach między pomieszczeniami, wisi nieduża biało-czerwona flaga, która jeździ z reprezentacją na każdy mecz. Prezydent Bronisław Komorowski przekazał ją trenerowi Franciszkowi Smudzie podczas spotkania przed finałami mistrzostw Europy. W szatni polskiej trzy pierwsze miejsca zajmują bramkarze a pozostali zawodnicy siadają w kolejności numerów, jakie noszą na koszulkach.

Kiedy na Stadionie Narodowym odbywają się koncerty, szatnia polska i sąsiednie zajmowane są przez artystów. W czerwcu nasza szatnia stała się garderobą Paula McCartneya. Mało tego. W pomieszczeniu z prysznicami, z których korzystają piłkarze, w towarzystwie czterech muzyków z zespołu, odbył on ostatnią próbę przed wyjściem na estradę. Można to nagranie znaleźć na Facebooku. A wychodząc zabierał ze wszystkich pokoi po drodze członków swojego zespołu, bo taki ma podobno zwyczaj. Pierwszy pokój po prawej stronie, na wprost szatni, należy do trenerów.

Strefa szatni jest całkowicie zamknięta dla osób postronnych a zwyczajowo nie powinny tu wchodzić kobiety. Zawodnicy są u siebie, chodzą nieubrani, używają wyrazów po porażkach i śpiewają po zwycięstwach. Takie są prawa szatni na całym świecie.

W roku 2008, po przegranym na Euro półfinałowym meczu Turcji z Niemcami do tureckiej szatni wszedł prezydent kraju Abdullah Gul, żeby podziękować piłkarzom za grę. UEFA nałożyła na turecką federację grzywnę w wysokości 35 tys. euro, ponieważ prezydent nie miał odpowiedniej akredytacji. Królowa Zofia odwiedziła w szatni piłkarzy Hiszpanii po meczu w Durbanie, podczas mundialu w RPA. Wizyta była nie zapowiedziana, królowej towarzyszył Placido Domingo. Kiedy witała się z piłkarzami, inni w pośpiechu wykopywali ze środka podłogi pod szafki buty, aby się o nie nie potknęła. Carles Puyol się nie zorientował, śpiewał pod prysznicem i kiedy wszedł do szatni, ledwo przed Jej Wysokością zdążył przytrzymać na biodrach ręcznik. Do polskiej szatni na Stadionie Narodowym nie wchodzili jeszcze ani premier, ani prezydent. Do tej pory nie było powodu.

Na Stadionie Narodowym są cztery szatnie - po dwie z każdej strony szerokiego i krótkiego wejścia na boisko. To wejście to niemal brama, nie mająca nic wspólnego z tunelem, jaki był na Stadionie Dziesięciolecia, poprzedniku Narodowego. Tamten tunel (zresztą wciąż istniejący, pachnący kafelkami i cegłą z połowy lat pięćdziesiątych) miał prawie sto metrów długości. Łączył bieżnię z szatniami, znajdującymi się w budynku poza stadionem. Było do niego tak daleko, że kiedy sędzia gwizdał na przerwę, nim zawodnicy doszli do szatni, musieli już wracać. Polacy starali się więc wylosować połowę boiska położoną bliżej tego budynku a w ramach gościnności wybierali szatnię znajdującą się na parterze. Przeciwnicy zwykle szli kilkadziesiąt metrów dalej i w dodatku na pierwsze piętro. To jest ten sam budynek, w którym dziś mieści się siedziba spółki zarządzającej stadionem, a który Zbigniew Boniek wybrał na nową siedzibę PZPN.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?