Dwie twarze
Zbigniew Boniek twierdzi, że szuka, chociaż wszyscy wiedzą, iż tak naprawdę już znalazł. Nawałka to jego kolega z reprezentacji, z którą w 1978 roku grali na mundialu w Argentynie. Zaprzyjaźnili się, darzą się szacunkiem. Tyle tylko, że gdyby piłkarz Boniek trafił pod skrzydła trenera Nawałki, raczej szybko by się rozstali. W Górniku przyzwyczaili się już, że Doktor Jekyll jest miły i kulturalny dla dziennikarzy, ale Mr Hyde po zamknięciu drzwi w szatni robi suszarki nie gorsze od Aleksa Fergusona. Kiedy krzyczy, piłkarz ma słuchać z pokornie spuszczoną głową, jeśli wdaje się w dyskusje, zaczynają się jego problemy. Tomasz Frankowski opowiadał ostatnio, że według jego informacji, Nawałka jest jedynym trenerem w ekstraklasie, który nie pozwala piłkarzom pić piwa w autokarze, nawet jeśli wygrają 3:0 z silnym przeciwnikiem 500 kilometrów od Zabrza i mają całą noc na świętowanie. Nic nie zmieni jego planu. Jeśli trening miał być rano, to będzie, niezależnie od tego, o której godzinie drużyna wróciła do Zabrza.
Boniek wyliczając cechy, jakie powinien mieć nowy selekcjoner, mówił o ambicji, doświadczeniu, mocnym charakterze i świetnych kontaktach z mediami. Nawałka na pewno spełnia trzy pierwsze wymagania, co do czwartego są spore wątpliwości. Wszystkie wywiady drobiazgowo autoryzuje, mimo że stara się być wyważony w opiniach i trudno mu wyjść poza ogólniki. Nie lubi, kiedy w prasie pojawiają się rozmowy z jego zawodnikami. Arkadiusz Milik miał świetną jesień w barwach Górnika, ale nie odbierał telefonu od nikogo, żeby przypadkiem nie podpaść trenerowi.
Nie lubi rozmawiać
Piłkarze dzielą się na tych, którzy traktują go, jak drugiego ojca i tych, którzy nigdy nie potrafili znaleźć z nim kontaktu. Nie przepada za trudnymi charakterami w drużynie, ciężko sobie wyobrazić, by mógł pracować na przykład z Arturem Borucem, a jeśli Robert Lewandowski poprosiłby go o zmianę w meczu z Czarnogórą, nie musiałby spotkać się z pozytywną reakcją. Czasami, żeby upokorzyć słabo grającego zawodnika, potrafi go zmienić tuż przed przerwą.
Mecze Górnika to duża atrakcja dla kibiców oglądających transmisje w telewizji. Nawałka na ławce bez przerwy żyje, a uwagi, jakie ma do swoich piłkarzy w trakcie gry, często nie nadają się do cytowania. Ekspresją bije Waldemara Fornalika na głowę, jednak idealnym trenerem dla polskich piłkarzy na pewno nie jest.
Czym Fornalik zasłużył sobie na pracę z reprezentacją? Tym, że w Ruchu Chorzów potrafił mając słabych zawodników co roku osiągać sukces. Nawałka ma takie same osiągnięcia w Zabrzu. Jest świetnym trenerem ligowym, któremu jednak dopiero Górnik dał drugie życie. Wcześniej przez lata nie potrafił się odnaleźć, wydawało się, że na dobre wypadł z trenerskiej karuzeli. Po odejściu z Wisły w 2001 roku nie poradził sobie w Zagłębiu Lubin, skąd został zwolniony po dziewięciu kolejkach, wrócił do Krakowa zimą 2006 roku, ale nie potrafił spełnić oczekiwań właściciela klubu i rozstanie nastąpiło po kilku miesiącach. Niepowodzeniem zakończyły się jego misje w Sandecji Nowy Sącz i Jagiellonii Białystok. Wreszcie w 2008 roku trafił do GKS Katowice, gdzie jego pomysł na pracę z zespołem wypalił. Na Śląsku było biednie, ale Nawałka potrafił przekonać zawodników, że dzięki profesjonalnemu podejściu do treningów i dokładnemu rozplanowaniu każdego dnia, zespół jest w stanie grać lepiej.
Dotrzeć głębiej
Wreszcie zatrudnił go Górnik, gdzie znalazł swoje miejsce na ziemi. Pracuje od 23 grudnia 2009 roku, żaden inny trener nie jest zatrudniony dłużej w klubie z ekstraklasy. W ostatnich latach uzyskał w Zabrzu pełnię władzy, jest nietykalny, nawet po rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, w której drużyna przegrywała mecz za meczem winni byli wszyscy, tylko nie on.