– Z nim możemy grać skuteczny, ofensywny futbol – zachwyca się Wayne Rooney. – Jest niewiarygodnie szybki i kreatywny, potrafi stwarzać sytuacje z niczego – chwali Frank Lampard. – Byliśmy dobrą drużyną, ale ciągle czegoś brakowało. Andros okazał się iskrą, która odmieniła naszą grę – dodaje James Milner.
A niewiele brakowało, by 22-letni Townsend na debiut musiał poczekać do zakończenia eliminacji. Przed meczami z Czarnogórą i Polską pomocnik Tottenham to był poważny dylemat dla Roya Hodgsona. – Spieraliśmy się o niego bez przerwy – mówi trener Anglików.
Kręta droga
Patrząc na statystyki, takim sporom trudno się dziwić. Townsend zagrał wówczas zaledwie 18 meczów w podstawowym składzie w Premier League i strzelił jedynie dwie bramki.
Od dziewiątego roku życia Townsend jest zawodnikiem Tottenhamu, choć w ostatnich latach w Londynie tylko bywał. Od marca 2009 do maja tego roku Hotspur wypożyczali go do dziewięciu klubów. Tułaczkę rozpoczął od Yeovil Town, któremu pomógł w utrzymaniu się w drugiej lidze. Później było kilka miesięcy w Leyton Orient i cudowny gol przeciwko byłym kolegom, strzelony po blisko 70-metrowym rajdzie. MK Dons, Ipswich Town, Watford i Milwall pożegnały się z nim bez żalu.
Zdecydowanie większe nadzieje wiązał z Townsendem Neil Warnock w Leeds United. – Pewnego dnia zadzwonił do mnie jego agent i powiedział, że Andros chce odejść. Zgodziłem się, ale pod warunkiem rozegrania najbliższego meczu, do którego przygotowywałem drużynę z nim w składzie. A on następnego dnia po prostu pojechał do klubu, zabrał rzeczy z szatni i wrócił do Londynu – wspomina Warnock.