Iskra, która rozpaliła Anglię

Andros Townsend | Szybko stał się piłkarzem, bez którego Anglikom trudno wyobrazić sobie grę reprezentacji.

Publikacja: 21.10.2013 01:38

Andros Townsend w meczu z Polską na Wembley. Z tyłu Kamil Glik.

Andros Townsend w meczu z Polską na Wembley. Z tyłu Kamil Glik.

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

– Z nim możemy grać skuteczny, ofensywny futbol – zachwyca się Wayne Rooney.        – Jest niewiarygodnie szybki i kreatywny, potrafi stwarzać sytuacje z niczego – chwali Frank Lampard. – Byliśmy dobrą drużyną, ale ciągle czegoś brakowało. Andros okazał się iskrą, która odmieniła naszą grę – dodaje James Milner.

A niewiele brakowało, by 22-letni Townsend na debiut musiał poczekać do zakończenia eliminacji. Przed meczami z Czarnogórą i Polską pomocnik Tottenham to był poważny dylemat dla Roya Hodgsona. – Spieraliśmy się o niego bez przerwy – mówi trener Anglików.

Kręta droga

Patrząc na statystyki, takim sporom trudno się dziwić. Townsend zagrał wówczas zaledwie 18 meczów w podstawowym składzie w Premier League i strzelił jedynie dwie bramki.

Od dziewiątego roku życia Townsend jest zawodnikiem Tottenhamu, choć w ostatnich latach w Londynie tylko bywał. Od marca 2009 do maja tego roku Hotspur wypożyczali go do dziewięciu klubów. Tułaczkę rozpoczął od Yeovil Town, któremu pomógł w utrzymaniu się w drugiej lidze. Później było kilka miesięcy w Leyton Orient i cudowny gol przeciwko byłym kolegom, strzelony po blisko 70-metrowym rajdzie. MK Dons, Ipswich Town, Watford i Milwall pożegnały się z nim bez żalu.

Zdecydowanie większe nadzieje wiązał z Townsendem Neil Warnock w Leeds United. – Pewnego dnia zadzwonił do mnie jego agent i powiedział, że Andros chce odejść. Zgodziłem się, ale pod warunkiem rozegrania najbliższego meczu, do którego przygotowywałem drużynę z nim w składzie. A on następnego dnia po prostu pojechał do klubu, zabrał rzeczy z szatni i wrócił do Londynu – wspomina Warnock.

Ostatecznie Townsend wylądował w Birmingham City, ale pewnego miejsca w składzie sobie nie wywalczył i przełom 2012 i 2013 roku spędził w Tottenhamie. W styczniu znów był na walizkach. Przed przeprowadzką do Queens Park Rangers zadzwonił do niego trener Andre Villas-Boas. Prosił, aby jak najlepiej wykorzystał czas spędzony u Harry'ego Redknappa i przypominał, że jego przyszłość jest na White Hart Lane.

To właśnie u boku Redknappa talent Townsenda rozkwitł na dobre – 12 meczów i dwa gole, w tym cudowne trafienie z woleja z Sunderlandem było zapowiedzią tego, czym kibice „Kogutów" zachwycają się od początku tego sezonu.

W Tottenhamie mógł błysnąć już w końcówce poprzedniego sezonu, ale w maju władze Angielskiej Federacji Piłkarskiej zawiesiły go za obstawianie wyników meczów w zakładach bukmacherskich.

Okazało się, że Townsend korzystał ze specjalnych aplikacji na telefony komórkowe, zabijając nudę w pokojach hotelowych. Jedyną okolicznością łagodzącą był fakt, że nie obstawiał rezultatów spotkań swoich drużyn. Skończyło się na grzywnie w wysokości 18 tysięcy funtów i czterech miesiącach dyskwalifikacji (trzy w zawieszeniu).

Wyjście na prostą

Ciężki czas pomógł piłkarzowi przetrwać ojciec Troy, na co dzień trener młodzieży i propagator akcji „Kick it out", zwalczającej rasizm na stadionach. Andros podkreśla, że na jego wsparcie mógł liczyć zawsze, przede wszystkim po śmierci brata, który w 2001 roku zginął w wypadku samochodowym. Kurtis też był piłkarzem. Do tragicznej kraksy doszło, kiedy jechał na mecz swojej drużyny Cheshunt FC.

– Andros miał swoje wzloty i upadki, miał chwile, kiedy trzeba go było składać do kupy i pchać do przodu. Ale może dzięki temu dziś ma temperament, jakiego nie widziałem nigdy w tak młodym człowieku. Kiedy wychodzi na boisko, jego pasja i wiara w siebie nie podlegają dyskusji – podkreśla Troy Townsend.

Ojciec spełnił swój obowiązek i wyprowadził syna na prostą, ale szansę na pokazanie się w zespole „Kogutów" musiał dać mu trener. W podjęciu decyzji Villasowi-Boasowi pomogła nieco kontuzja stopy Aarona Lennona, ale już kupionego za 30 milionów funtów Erika Lamelę Townsend zatrzymał na ławce rezerwowych własnymi siłami. – W tym sezonie Andros nie tylko utrzymał poziom z QPR. On go podniósł i to wyraźnie. Z każdym kolejnym meczem Tottenhamu coraz więcej myślałem o tym chłopaku – mówi Hodgson.

Pierwsze powołanie do kadry pomocnik dostał na wrześniowe mecze z Mołdawią i Ukrainą, ale ostatecznie trener nie zdecydował się wpuścić go na boisko. Przed decydującymi spotkaniami uraz wyeliminował z gry Theo Walcotta i drzwi do drużyny uchyliły się nieco szerzej. Na ościerz otworzyły się, kiedy – jak piszą Anglicy – Hodgson nabrał odwagi i postawił na ofensywny futbol. Po występach przeciwko Ukrainie i Polsce zamknąć je przed Townsendem będzie bardzo trudno.

– Z nim możemy grać skuteczny, ofensywny futbol – zachwyca się Wayne Rooney.        – Jest niewiarygodnie szybki i kreatywny, potrafi stwarzać sytuacje z niczego – chwali Frank Lampard. – Byliśmy dobrą drużyną, ale ciągle czegoś brakowało. Andros okazał się iskrą, która odmieniła naszą grę – dodaje James Milner.

A niewiele brakowało, by 22-letni Townsend na debiut musiał poczekać do zakończenia eliminacji. Przed meczami z Czarnogórą i Polską pomocnik Tottenham to był poważny dylemat dla Roya Hodgsona. – Spieraliśmy się o niego bez przerwy – mówi trener Anglików.

Pozostało 88% artykułu
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera