Zbigniew Boniek mówi o nich, że będą rządzić reprezentacją Polski przez lata. Już próbują. Obaj są młodzi, utalentowani i bogaci. Futbol jest ich życiem, ale przy okazji zabawą. Wczoraj Wojciech Szczęsny zamieścił na Facebooku swoje zdjęcie z pola golfowego: – „Słuchaj, żarty się skończyły. London Calling" – napisał. – „Dobra, dobra, lecę po swoje" – odpisał Robert Lewandowski, dodając zdjęcie ze swojego ogrodu, w którym bawi się dronem. Dzisiaj Arsenal gra z Borussią Dortmund.
Obaj pochodzą z Warszawy, ale drogę na szczyt europejskiej piłki mieli zupełnie inną. Szczęsny wyjechał z Polski jako szesnastolatek i teraz nie wyobraża sobie życia poza Londynem, mówi cockneyem i świetnie odnajduje się w celebryckim świecie. Lewandowskiego w Legii nikt nie chciał, grał w Zniczu Pruszków, Lechu Poznań, od trzech lat podbija Niemcy w Borussii Dortmund, a w styczniu ma ogłosić swój transfer do Bayernu Monachium. W reprezentacji trzymają się razem, Boniek mówi, że są znakiem nowych czasów. – To inna twarz polskiej piłki. Twarz sukcesu, ciągle się uśmiechają, bo znają swoją wartość – mówi prezes PZPN.
Lewandowski od roku gra w okrutnie nudnym serialu. Nie ukrywał, że w przerwie między sezonami chciał odejść do Bayernu, ale Borussia nie zgodziła się na transfer. Piłkarz był rozczarowany, mówił, że czuje się oszukany przez kierownictwo klubu. Na pocieszenie dostał podwyżkę – pięć milionów euro za ostatni sezon w klubie z Dortmundu ma gwarantowane, jeżeli będzie to sezon sukcesów, zarobi nawet siedem milionów. To spora różnica w porównaniu z niespełna dwoma milionami, które zarabiał do tej pory. W styczniu ogłosi zapewne, że odejdzie do Bayernu, chociaż ostatnio do prasy przeciekły informacje, jakoby Pep Guardiola nie był już nim zainteresowany. Do gry o polskiego napastnika znowu włącza się podobno Real Madryt.
90 tysięcy tygodniowo
Szczęsny ma za sobą trudny rok. W połowie poprzedniego sezonu stracił miejsce w składzie, jego pewność siebie zmalała. – Nie ma co ukrywać, zostałem wyrzucony z drużyny. Nie mam pretensji do Arsene'a Wengera, zasłużyłem na to. Tamten czas zrobił mnie silniejszym, zacząłem inaczej podchodzić do swoich obowiązków. Robię wszystko, żeby utrzymać reżim, nie potrzebuję do tego już żadnych wstrząsów – mówi „Rz" bramkarz Arsenalu.
Inne podejście do obowiązków to także dieta, zostawanie na boisku po treningach i przyjeżdżanie do klubu kilka godzin przed zajęciami. Szczęsny wrócił do składu po kolejnej kontuzji Łukasza Fabiańskiego i znowu ma bardzo silną pozycję. Jeszcze przed wyjazdem na ostatnie zgrupowanie reprezentacji rozpoczął pertraktacje na temat przedłużenia swojej umowy z Arsenalem. Kontrakt kończy się w czerwcu 2015 roku, klub zaproponował mu podwyżkę, jednak Szczęsny ofertę odrzucił. Nie chce się ruszać z Londynu, ciągle mówi, że marzy o sukcesach z Arsenalem, ale chciałby też zarabiać 90 tysięcy funtów tygodniowo. Gdyby klub zgodził się na jego warunki, w Premiership wśród bramkarzy droższy byłby tylko Petr Cech, który w Chelsea może liczyć na 100 tysięcy funtów tygodniowo.