Szikszik jest tu pamiętany. Szikszik to piorun, piorun z Polski. Nikt nie rozumie, dlaczego znudziło mu się granie w piłkę i zakończył karierę tak szybko. Był tu bogiem, zrobił karierę w stylu Nikodema Dyzmy. Wyszedł z banku, zobaczył tłum ludzi, poszedł w jakimś dziwnym pochodzie do domu, a następnego dnia znalazł się na pierwszych stronach gazet. Mirosław Szymkowiak poprowadził protest kibiców Trabzonsporu przeciwko tureckiej federacji piłkarskiej. Dowiedział się o tym z mediów następnego dnia.
Serca kibiców zdobywał jednak przede wszystkim na boisku. To były początki wielkiego Trabzonu. Do Polski docierały fałszywe obrazki z miasta – że kozy pasą się na trawnikach, a kobiety chodzą zakwefione i nie nawiązują kontaktu wzrokowego z nikim na ulicy. Szymkowiak nie zaprzeczał, nauczono go tego, co dalej obowiązuje w klubie: ani słowa o warunkach, o codzienności, liczy się tylko futbol. Kiedy zapraszał dziennikarzy do swojego dwupiętrowego domu i coś opowiadał, prosił żeby wytrzymać do rana. – Za chwilę będzie modlił się imam, nikt nie powiedział mi, że na tym osiedlu mam minaret za oknem. Zasypiam po pierwszych modlitwach – mówił.
Zaczęło się od strzałów
Nie był w stanie wytrzymać w Trabzonie długo. Nie rozumiał tej mentalności, nie był w stanie pojąć, że Fatih Tekke był zwalniany z treningów, kiedy zdecydował, że woli porozmawiać z Allahem w pokoju sam na sam. Nie pojmował, że na każdych światłach dzieci mogą mu wrzucać cukierki przez okno, bo jest ich bohaterem. Chciał po prostu grać w piłkę, a Trabzon marzył o tym, o czym marzy cała turecka prowincja – co zrobić, żeby zdetronizować wielką trójkę ze Stambułu: Galatasaray, Fenerbahce i Besiktas.
Trabzonspor stał się polskim klubem. Przed Szymkowiakiem grał tu Jacek Cyzio, po nim wielu znanych zawodników – Piotr i Paweł Brożkowie, Arkadiusz Głowacki i Adrian Mierzejewski. Ten ostatni został kupiony przez klub z Polonii Warszawa za ponad pięć milionów euro, więcej niż Borussia Dortmund zapłaciła za Roberta Lewandowskiego. Na lotnisku witały go tłumy, pierwszy sezon miał przeciętny, teraz gra jak z nut. O Trabzonie nie opowiada, nie chce się przyznać, czy ma zakaz, ale wiadomo, że obowiązuje on wszystkich piłkarzy, od kiedy klub został zamieszany w aferę korupcyjną.
Zaczęło się od strzałów. Tekke i Gokdeniz Karadeniz siedzieli w domu, kiedy ktoś ostrzelał ich samochody. Chodziło o Hakana Suleymanogu, napastnika Trabzonsporu, który namawiał piłkarzy tureckich klubów do sprzedawania meczów. Tekke coś mu obiecał, nie dotrzymał słowa. Na Trabzon, który budował swoją potęgę, padło złe światło, federacja zaczęła się przyglądać przelewom, jakie robił klub, znani zawodnicy wyjeżdżali za granicę. Za korupcję ukarane zostało Fenerbahce, Trabzonspor zastąpił drużynę ze Stambułu w Lidze Mistrzów, nikt nie znalazł żadnych kwitów i zapewne już nie znajdzie. Trabzon nadal walczy z hegemonią Stambułu, idzie mu średnio, w tabeli jest piąty, do Fenerbahce traci pięć punktów.