Legia, czyli chłopak do bicia

Dzisiaj o 19. Legia będzie ratować twarz. Jeśli przegra z Trabzonsporem, nie ma szans wyjść z grupy.

Publikacja: 24.10.2013 02:22

Władimir Dwaliszwili jest jedynym w pełni zdrowym napastnikiem Legii

Władimir Dwaliszwili jest jedynym w pełni zdrowym napastnikiem Legii

Foto: EAST NEWS, Kamil Piklikiewicz Kamil Piklikiewicz

Szikszik jest tu pamiętany. Szikszik to piorun, piorun z Polski. Nikt nie rozumie, dlaczego znudziło mu się granie w piłkę i zakończył karierę tak szybko. Był tu bogiem, zrobił karierę w stylu Nikodema Dyzmy. Wyszedł z banku, zobaczył tłum ludzi, poszedł w jakimś dziwnym pochodzie do domu, a następnego dnia znalazł się na pierwszych stronach gazet. Mirosław Szymkowiak poprowadził protest kibiców Trabzonsporu przeciwko tureckiej federacji piłkarskiej. Dowiedział się o tym z mediów następnego dnia.

Serca kibiców zdobywał jednak przede wszystkim na boisku. To były początki wielkiego Trabzonu. Do Polski docierały fałszywe obrazki z miasta – że kozy pasą się na trawnikach, a kobiety chodzą zakwefione i nie nawiązują kontaktu wzrokowego z nikim na ulicy. Szymkowiak nie zaprzeczał, nauczono go tego, co dalej obowiązuje w klubie: ani słowa o warunkach, o codzienności, liczy się tylko futbol. Kiedy zapraszał dziennikarzy do swojego dwupiętrowego domu i coś opowiadał, prosił żeby wytrzymać do rana. – Za chwilę będzie modlił się imam, nikt nie powiedział mi, że na tym osiedlu mam minaret za oknem. Zasypiam po pierwszych modlitwach – mówił.

Zaczęło się od strzałów

Nie był w stanie wytrzymać w Trabzonie długo. Nie rozumiał tej mentalności, nie był w stanie pojąć, że Fatih Tekke był zwalniany z treningów, kiedy zdecydował, że woli porozmawiać z Allahem w pokoju sam na sam. Nie pojmował, że na każdych światłach dzieci mogą mu wrzucać cukierki przez okno, bo jest ich bohaterem. Chciał po prostu grać w piłkę, a Trabzon marzył o tym, o czym marzy cała turecka prowincja – co zrobić, żeby zdetronizować wielką trójkę ze Stambułu: Galatasaray, Fenerbahce i Besiktas.

Trabzonspor stał się polskim klubem. Przed Szymkowiakiem grał tu Jacek Cyzio, po nim wielu znanych zawodników – Piotr i Paweł Brożkowie, Arkadiusz Głowacki i Adrian Mierzejewski. Ten ostatni został kupiony przez klub z Polonii Warszawa za ponad pięć milionów euro, więcej niż Borussia Dortmund zapłaciła za Roberta Lewandowskiego. Na lotnisku witały go tłumy, pierwszy sezon miał przeciętny, teraz gra jak z nut. O Trabzonie nie opowiada, nie chce się przyznać, czy ma zakaz, ale wiadomo, że obowiązuje on wszystkich piłkarzy, od kiedy klub został zamieszany w aferę korupcyjną.

Zaczęło się od strzałów. Tekke i Gokdeniz Karadeniz siedzieli w domu, kiedy ktoś ostrzelał ich samochody. Chodziło o Hakana Suleymanogu, napastnika Trabzonsporu, który namawiał piłkarzy tureckich klubów do sprzedawania meczów. Tekke coś mu obiecał, nie dotrzymał słowa. Na Trabzon, który budował swoją potęgę, padło złe światło, federacja zaczęła się przyglądać przelewom, jakie robił klub, znani zawodnicy wyjeżdżali za granicę. Za korupcję ukarane zostało Fenerbahce, Trabzonspor zastąpił drużynę ze Stambułu w Lidze Mistrzów, nikt nie znalazł żadnych kwitów i zapewne już nie znajdzie. Trabzon nadal walczy z hegemonią Stambułu, idzie mu średnio, w tabeli jest piąty, do Fenerbahce traci pięć punktów.

– Nie zmienia to faktu, że finansowo ten klub jest poza naszym zasięgiem. Sam Florent Malouda zarabia tu pewnie więcej, niż wszyscy piłkarze Legii razem wzięci. Postawiliśmy się pod ścianą przegrywając na własnym boisku z Apollonem Limassol, musimy wygrać – mówi „Rz" Jan Urban, trener Legii Warszawa.

Mistrz Polski przyleciał do Trabzonu w środę w południe. Nie jest tu traktowany poważnie, Legia dotychczas w Lidze Europejskiej nie strzeliła nawet gola, a Trabzonspor prowadził z Lazio 3:1, żeby nieszczęśliwie zremisować 3:3. Turcy do rozgrywek w Europie podchodzą poważnie, dla nich to szansa, by pokazać, że nie są zaściankiem. Legię mogą zlekceważyć, właściwie to jedyna szansa drużyny Urbana na przywiezienie z Trabzonu korzystnego rezultatu.

Trabzon się śmieje

– Mam nadzieję, że w czwartek Legia będzie potraktowana, jak chłopiec do bicia i gospodarze mogą się zdziwić. Wierzę w swoją drużynę, wiem, że stać ją na przywiezienie korzystnego rezultatu z Turcji. Ciągle liczymy się w Lidze Europejskiej, więc trzeba zrobić wszystko, żeby w piątek rzeczywistość nie była brutalna – mówi „Rz" Bogusław Leśnodorski, prezes klubu.

Legia w ekstraklasie się nudzi, pokazał to ostatni mecz z Piastem Gliwice, który łatwo wygrała 4:1. Postrzeganie mistrzów Polski przez kibiców zmieniło się jednak po porażce 0:1 z Apollonem na własnym boisku w Lidze Europejskiej. Po raz kolejny okazało się, że to co mocne w Polsce, za granicą nie wystarcza. 80 milionów złotych budżetu robi wrażenie na ligowych rywalach, Trabzon z takich pieniędzy się śmieje. Legia przyleciała do Turcji z jednym zdrowym napastnikiem i nadziejami, które po ostatnich wynikach tylko się tlą.

– Porażkę z Lazio można było zakładać jeszcze przed początkiem rozgrywek. Wszyscy patrzą na naszą drużynę tylko przez pryzmat przegranej z Apollonem, która nie miała nam się prawa przytrafić. Teraz przyszła pora się odegrać. Wierzę, że nie będzie źle – mówi „Rz" Michał Żewłakow, dyrektor do spraw skautingu Legii.

Mistrzowie Polski przylecieli do Trabzonu bez swojego lidera. Miroslav Radović leczy kontuzję, ostatnio jeszcze się rozchorował na grypę. Jakub Kosecki wraca do zdrowia, ale też nie jest w pełni sił. Bartosz Bereszyński w rewanżowym meczu o Ligę Mistrzów ze Steauą Bukareszt wystąpił ryzykując kontuzję i nie trenował przez sześć tygodni.

Szeroka kadra Urbana nagle zaczęła się kurczyć. Najgorzej jest w ataku, po urazie Marka Saganowskiego został tylko Władimir Dwaliszwili. W ostatnim meczu ligowym Gruzin strzelił dwa gole, ale on sam na Europę może nie wystarczyć. Na ból kostki ciągle narzeka Ivica Vrdoljak, jeszcze wczoraj nie było wiadomo, czy zdąży się wyleczyć, ale do Trabzonu pojechał.

Ile warta jest polska liga

– W kwietniu wszyscy marzyli o tym, byśmy rządzili w Polsce. Teraz jest wielkie rozczarowanie, że nie rządzimy w pucharach. Przyzwyczaiłem się do tego, budowa drużyny nie trwa rok. Obserwuję casting na selekcjonera reprezentacji i wiem, że nie ma lepszego kandydata niż Jan Urban. Ale jakoś się cieszę, że nikt nie próbował go nam podkupić – mówi Leśnodorski.

Dzisiejszy mecz z Trabzonsporem da odpowiedź na pytanie o klasę polskiej ligi. Legia jest liderem tabeli, w Polsce ma olbrzymią przewagę. Turcy są groźni, ale każdy z nich chce błyszczeć – próbuje strzelić gola zapominając o obronie. Urban musi dziś wygrać, jeśli chce uratować swój projekt „Legia".

– Wiemy, kogo szukać zimą, mamy konkretne plany transferowe. Ale to kwestia przyszłości. Żeby ludzie w nas wierzyli, potrzeba wyników i w Trabzonie przytrafia nam się świetna okazja, żeby to wykorzystać. Na papierze nie mamy szans, ale polscy piłkarze w takich chwilach często potrafią wznieść się na wyżyny – mówi Żewłakow.

Stadion w Trabzonie jest przestarzały, wątpliwe, by dzisiaj wypełnił się po brzegi. Miejscowi kibice przywykli podkreślać swoją wyższość nad resztą Turcji, ale mecz z Legią nie jest dla nich odpowiednią okazją.

Grupa J

Dziś grają: Trabzonspor – Legia (19, Canal+ Sport, TVN Turbo); Apollon – Lazio (19, nSport).

1. Lazio     2     4         4-3

2. Trabzonspor    2    4        5-4

3. Apollon    2    3        2-2

4. Legia    2    0        0-2

Mecze rozegrane: Apollon – Trabzonspor 1:2; Lazio – Legia 1:0; Legia – Apollon 0:1; Trabzonspor – Lazio 3:3.

Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Sukces kobiecej reprezentacji, porażka męskiej. Rok 2024 w polskim futbolu
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay