Nasze plany poleciały w kosmos

Prezes Legii Warszawa Bogusław Leśnodorski o relacjach z kibicami, bezpieczeństwie na stadionie i budowie drużyny.

Publikacja: 02.11.2013 12:00

Bogusław Leśnodorski prezesem Legii jest od grudnia 2012

Bogusław Leśnodorski prezesem Legii jest od grudnia 2012

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Rz: Odpowiada panu wizerunek prezesa-kibola?

Bogusław Leśnodorski:

Dziennikarze nie mają etatów, walczą o nie licząc na to, że dobry tytuł spowoduje więcej kliknięć. Słowo „kibol" mi się nie podoba, ale konotacja ze środowiskiem zagorzałych kibiców zupełnie mi nie przeszkadza. Żeby zarządzać klubem, trzeba być z nim emocjonalnie związanym. Nie mam problemu z tym, że jestem postrzegany jako kibic z żylety. To pozytywne.

Chce pan mieć kontrolę nad trybunami?

Nie postrzegam tego jako chęć kontrolowania. Jestem przekonany, że każdy z tych chłopaków chce dla Legii dobrze. Niektórzy inaczej to rozumieją, ale nie mają złych intencji. Chcą robić najlepszą atmosferę w Europie, ciekawe oprawy, głośny doping. Zawsze, kiedy mamy jakąś różnicę zdań i tak się dogadujemy, bo dla nich ten klub naprawdę się liczy. Przez 6, 7 ostatnich lat było kilka rzeczy wstydliwych, jak słynny wyjazd do Wilna, ale za mojej kadencji nie wydarzyło się nic, co uważałbym za celowe działanie na niekorzyść Legii.

A prawie 200 tysięcy euro kar?

To za flagi. Było w tym też trochę naszej winy, płacimy cenę za lata historii, za brak przygotowania. Można się było do tego przyłożyć, zatrudnić trzech prawników z UEFA, którzy pokazaliby nam co wolno, a czego nie.

Podobno dzwoni pan do kibiców z pytaniem, jaka będzie oprawa. Boi się pan?

To manipulacja medialna. Nie dzwonię i się nie boję. Oprawa meczu to część ich kultury, nie wyobrażam sobie, żeby informowali o tym prezesa. Czasami jestem po ludzku ciekawy, coś tam podpytuję przy okazji.

Podobało się panu wielkie, kartonowe serduszko dla UEFA po zamknięciu trybuny?

Bardzo. Fajne, ironiczne.

A kilkadziesiąt rac odpalonych po paru minutach?

Już mniej. Race to nośny temat, tracimy na nich wizerunkowo, ale to przecież sporadyczne przypadki na naszym stadionie. Są nielegalne, ale chciałbym żeby były dozwolone.

Ma pan wytatuowanego Marlona Brando w roli Ojca Chrzestnego. To pana wzór do zarządzania klubem?

Nie, uważam, że Legia jest dla kibiców, których w samym województwie mazowieckim jest półtora miliona. Mam obowiązek bycia częścią tego środowiska, a tatuaż nie ma z tym nic wspólnego. Mam niejeden, moja mama również.

Z kim ma pan większy problem – z żyletą czy trybuną VIP?

Nie nazwałbym tego problemem, pracujemy, aby obie strony dostawały to, czego oczekują. Kibice z żylety nie są w żaden sposób uprzywilejowani, zależy im, żeby cały stadion był jednością. Ile oni zrobili dobrego dla fanów na wózkach inwalidzkich, dla domów dziecka... Nie zdajecie sobie sprawy. Różnica między nimi a resztą polega tylko na tym, że prowadzą zorganizowany doping. Musimy wypracować odpowiednie standardy na każdej trybunie. Na rodzinnej się nie przeklina, do loży na mecz ze Steauą nie można przyjść w koszulce z napisem „Fuck UEFA", a tak się przecież zdarzyło.

Po meczu z Lazio w Rzymie powiedział pan, że to najgorszy dzień w życiu pana jako prezesa. Dlaczego?

Nie widziałem awantur, ale docierały do mnie głosy o wyłamanych bramach i mocno się przejąłem. Potem okazało się, że pod naporem tłumu brama się otworzyła, ale nikt się nie rozbiegał, tylko wszyscy spokojnie stali. Później dostawałem informacje o przykrych wydarzeniach w mieście i to był megaobciach. Uważam, że wyjeżdżając za granicę odpowiadasz za wizerunek Polski i Polaków. Dotarła też do nas wiadomość o zamknięciu stadionu Legii na jeden mecz i karze finansowej. No i przegraliśmy z Lazio 0:1.

No właśnie – może trzeba pana rozliczyć nie za kibiców, ale za to, że w trzech meczach Ligi Europejskiej Legia nie potrafiła strzelić gola?

Nie unikam odpowiedzialności, ale przecież nie wyjdę na boisko. Na podpowiadanie trenerowi nigdy sobie nie pozwolę. Nasza Legia jest projektem długofalowym, pierwsza drużyna to tylko wizytówka, tyle że czasami na efekty trzeba poczekać kilka lat. Nie zrobię niczego na pokaz, żeby mieć przez trzy tygodnie dobrą prasę. Nie możemy poddać się presji. Dużo rzeczy robimy pierwszy raz. Nigdy nie byłem prezesem klubu, Michał Żewłakow debiutuje w roli skauta. Staramy się, robimy wszystko jak najlepiej, ale życie będzie nas weryfikowało.

Żałuje pan, że latem nie kupił jakiegoś zawodnika za kilka milionów euro?

Kupienie jednego za trzy miliony byłoby strategicznie nierozsądne. Za duże ryzyko, mógłby się nie sprawdzić. Gdybym miał trzy miliony, wolałbym kupić trzech piłkarzy po milion. Zwróciłbym uwagę na jedno – po zakończeniu sezonu indywidualne nagrody odebrali Bartosz Bereszyński, Duszan Kuciak, Artur Jędrzejczyk i Jakub Kosecki. Miroslav Radović wyrósł nam na lidera, a Marek Saganowski był bardzo skuteczny. Teraz z tej grupy nie gra nikt. Nie ma cudów, żadna drużyna pozbawiona najważniejszych zawodników nie będzie grała jak z nut. Kupowaliśmy Tomka Jodłowca, Tomka Brzyskiego czy Łukasza Brozia jako solidnych zawodników, którzy uzupełnią kadrę w bardzo długim sezonie, a nagle okazuje się, że to podstawowi zawodnicy. Nie przewidywaliśmy też, że Wojtek Skaba będzie bronił bez przerwy... Wszystkie plany poleciały w kosmos. Ciągle walczymy, ostatnio piłkarze mają dietetyka i też stykają się z kimś takim po raz pierwszy.

Jak to? W Legii nie było dietetyka?

Piłkarze przyjeżdżali na trening na czczo albo jedli hot-dogi na Statoilu. Belgowie czy Szwajcarzy weszli na inny poziom bez żadnej magii, zrobili rzeczy  oczywiste i zbierają plony. A u nas nie jesteśmy w stanie zbudować trzech ośrodków centralnych, gdzie sensownie szkolono by piłkarzy. Ale i tak zrobiliśmy wielki skok. Nieskromnie powiem, że Legia organizacyjnie nie ma się czego wstydzić. Ostatnio kilku naszych pracowników było w Londynie na warsztatach i 80 procent rzeczy, jakich dowiedzieli się od przedstawicieli klubów z całej Europy, nie było dla nich niczym nowym. Jesteśmy dalej, niż nam się wydaje, chociaż oczywiście mamy kilka wstydliwych problemów. Na przykład brak infrastruktury dla akademii.

Mówił pan przecież, że to będzie priorytet w pana pracy. Gdzie utknęliście?

Nadal uważam, że to najważniejsza rzecz do zrobienia. Nie zdawałem sobie sprawy, że większość klubów w Polsce to centrum rozgrywek polityczno- -społecznych. Administracja pewne rzeczy lubi robić po wyborach albo przed, albo w środku kadencji... Dla mnie to absurd, nigdy bym na to nie wpadł. Wiele osób uważa nasz projekt za sensowny, chciałoby mieć taki ośrodek u siebie w gminie czy dzielnicy. Ale nie mogę panu powiedzieć prawdy, bo oddalę się od rozpoczęcia budowy. Zanosi się na to, że ktoś wniesie do naszego projektu grunty, a my sfinansujemy budowę. To koszt 30 milionów złotych. Ostatnio mam poczucie, że przedstawiciele miasta starają się nam pomóc. Mamy wsparcie. Problemów jest jednak więcej. Jesteśmy dzisiaj jedynym klubem w Polsce, który nie dość, że płaci czynsz, to jeszcze podatek od nieruchomości. W żadnym normalnym mieście nie byłoby to wyobrażalne. W skali budżetu miasta ta kwota nie ma znaczenia, ale już słyszę lament, jaki by się podniósł, gdyby nas zwolniono z tej opłaty. Gra niewarta świeczki, stolica rządzi się swoimi prawami.

Macie jakiś termin w sprawie akademii?

Trzeba działać szybko, jeszcze tej jesieni musimy wybrać miejsce. To decyzja na lata, liczą się rzeczy prozaiczne, jak choćby dojazd. Jest w planach obwodnica, ale jeśli nagle te plany ktoś zmieni, to zostaniemy w ciemnościach. Model akademii jest już jednak sprecyzowany, to wypadkowa wielu wizyt w najsilniejszych klubach Europy. Niczego nie kopiujemy, bierzemy to, co dla nas wydaje się najlepsze.

Uważa pan, że organizacyjnie wyprzedzacie całą ekstraklasę?

Z ostatniego raportu EY (dawniej Ernst and Young) wynika, że rzeczywiście jesteśmy z przodu, jeśli chodzi o aspekty biznesowe. Mamy skomercjalizowany stadion, rozwiniętą sprzedaż pamiątek, działamy w mediach społecznościowych.

I tyle samo punktów co Górnik Zabrze.

No właśnie. Ale przed nami jeszcze wiele kolejek i liczy się tylko meta. Legia zawsze walczyła o mistrzostwo, ale jakoś przez siedem lat się nie udało. Musimy też szybko poprawić wizerunek. W świadomości normalnych ludzi stadion to ciągle niebezpieczne miejsce, a przedstawiciele administracji podpierają się przykładami Niemiec i Anglii jako krajów, bez stadionowych chuliganów. Sportowo od tych lig  na pewno odstajemy, ale pod względem bezpieczeństwa u nas jest o wiele lepiej. Bundesliga i Premiership to piękna ściema, znakomicie wypracowany wizerunek rozgrywek, które są świetną rozrywką dla całej rodziny. I do nich idą sponsorzy, a do nas nie.

Uda się panu kupować nowych zawodników korzystając z pomocy funduszy inwestycyjnych?

W Polsce jak jest problem, wolimy udawać, że go nie ma. U nas będzie się dwa lata dyskutowało o tym, czy tak można czy nie, a za chwilę połowa piłkarzy w lidze będzie nie wiadomo czyja. Tak samo jest z miejscami stojącymi na trybunach. Największym zagrożeniem na stadionach w Polsce jest to, że kibice, którzy prowadzą doping, stoją na krzesełkach. Po pierwsze – niszczą je, po drugie: jeśli spadłby ktoś z samej góry, zatrzymałby się na dole, pociągając za sobą kilkudziesięciu innych. Na trybunach stojących jest bezpieczniej. Takie rzeczy można zmienić od ręki.

Będzie pan zimą budował drużynę na Ligę Mistrzów?

Tak byłoby najsensowniej. Takich, którzy wejdą do nowego zespołu i od razu podniosą poziom, jest jednak w Europie może dwudziestu. Na przykład Mesut Oezil.Szanse na to, że kupimy kogoś z Polski są minimalne. Ale nie ma co teraz mówić o transferach, bo piłkarz, do którego w niedzielę byliśmy przekonani na sto procent, w poniedziałek coś sobie zrobił i nie zagra przez trzy miesiące. Szukamy kogoś, kto przez dwa, trzy sezony grałby na wysokim poziomie.

Czy Legia szuka trenera?

Nie, Jan Urban ma bardzo dobrą pozycję. W styczniu będziemy rozmawiać o nowym kontrakcie. Ale kto miałby go zastąpić? W Polsce nie ma lepszych.

Rz: Odpowiada panu wizerunek prezesa-kibola?

Bogusław Leśnodorski:

Pozostało 99% artykułu
Piłka nożna
Polska to łatwiejszy rywal? Hiszpania i Holandią stoją przed dylematem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Jakub Kiwior na huśtawce. Czy pozostanie w Arsenalu?
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?