– Ten triumf to wielka radość dla wszystkich Ukraińców, przeciętnych obywateli. Z gratulacjami dzwonił do mnie prezydent Zełenski, rozmawiał też z kapitanem, podobnie jak selekcjoner reprezentacji seniorskiej. Bardzo dziękują Polakom, którzy nas wspierali. Czuliśmy się tu jak w domu – opowiadał szczęśliwy trener mistrzów Ołeksandr Petrakow.
Ukraina w drodze po złoto nie poniosła ani jednej porażki. Zaczęła od zwycięstwa nad USA (2:1), później pokonała Katar (1:0) i zremisowała z Nigerią (1:1). W 1/8 finału rozbiła Panamę (4:1), następnie uporała się z Kolumbią (1:0) i Włochami (1:0). W finale na stadionie Widzewa po raz pierwszy przegrywała. Już w piątej minucie Koreańczycy wykorzystali – przyznany po interwencji VAR – rzut karny, ale jak przekonuje Petrakow, jego zawodnicy ani przez moment nie zwątpili w powodzenie misji.
Kluczowy okazał się nos trenera. Najlepszego strzelca Danyło Sikana posadził na ławce, zastępując go Władysławem Supriahą. – Miałem poczucie, że on po prostu musi grać. Dziennikarze interesują się liczbami, ale w futbolu bardzo ważna jest też intuicja – tłumaczył Petrakow.
Supriaha odwdzięczył się dwiema bramkami. Ukraińcy zdobywali już medale mistrzostw Europy do lat 19 i 21, ale tak dużego sukcesu jak w sobotę wcześniej nie odnieśli. Czy w przyszłości przełoży się on na wyniki dorosłej reprezentacji?
Supriaha i Sikan, podobnie jak większość mistrzowskiej drużyny, są zawodnikami Dynama Kijów i Szachtara Donieck. Prędzej czy później wyjadą pewnie za granicę. Tak jak Andrij Łunin, który już przed rokiem podpisał kontrakt z Realem Madryt i został wypożyczony do Leganes, by nabierać doświadczenia. Nie przebił się wprawdzie do wyjściowej jedenastki, ale turniej w Polsce pokazał, że mamy do czynienia z fachowcem najwyższej klasy.