To historia trudnej miłości ojca z synem. Dziesięć lat temu Blatter wybrał Platiniego jako tego, który w przyszłości może go zastąpić. Pomagał mu wspinać się po drabinie hierarchii światowej piłki, cenił jego otwarty umysł i chęć zmian w futbolu.
W żadnych strukturach nie da się awansować bez budowania układów towarzyskich. Blatter prowadził Platiniego za rękę, przedstawiał znajomym, pokazywał i uczył, później sam korzystał z poparcia Francuza, który pomógł mu wygrać wybory na szefa FIFA w 1998 roku.
Platini akceptował rolę giermka, bo wiedział, że pozwoli mu to na przejęcie królestwa po Szwajcarze. Bardzo szybko doszło jednak do pierwszych zgrzytów.
Futbol pędzi autostradą i zbliża się do rozjazdu. Blatter wolałby zwolnić i skręcić w zupełnie inną stronę niż Platini. Francuz jawi się teraz jako wielki reformator, krytykuje niemal każdą decyzję szefa FIFA, chce zmian, co chwila wymyśla nowe formuły rozgrywek.
Blatter wygląda przy nim jak strażnik tego, co jest teraz. Chociaż zapowiadał, że w 2015 roku odejdzie na emeryturę, ostatnio zmienił zdanie. Stwierdził, że nie udało mu się ukończyć wszystkich projektów i przeanalizuje, czy nie powinien pozostać u władzy. Platini zareagował błyskawicznie, wytoczył armaty.