Reklama

Bezsilne kluby i bezradna policja

Wojewoda zamknął stadion Legii. Policja chce zabronić kibicom jeździć na mecze. Co z tym zrobić?

Publikacja: 04.12.2013 00:01

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Problem kibiców-chuliganów wydaje się nierozwiązywalny. Nie tylko w Polsce. Do Warszawy przylecieli kibice Lazio i tu starli się z naszą policją. W Kopenhadze w związku z meczem derbowym Brondby – FC Kopenhaga i towarzyszącym mu starciom kibiców między sobą, a potem z policją zatrzymano blisko pół tysiąca osób. Miejscem awantur był stadion i ulice.

W Polsce burdy na stadionach zdarzają się rzadko. Można się nasłuchać bluzgów i obelg pod adresem gości, ale do rękoczynów i dewastacji raczej nie dochodzi. Ich liczba zmalała, od kiedy większość klubów (przynajmniej w ekstraklasie) gra na nowo zbudowanych stadionach.

Łatwiej na nich zapewnić bezpieczeństwo, a poza tym nawet zaślepieni zadymiarze przestali niszczyć stadiony, uważane za swoje. Awantury w Bydgoszczy przy okazji meczu Zawisza – Widzew (24 listopada) są odstępstwem od tej reguły. Ładny stadion w Bydgoszczy jest trudniejszy do opanowania przez służby porządkowe, bo jako jedyny w ekstraklasie ma bieżnię. Zresztą w tym wypadku prowokatorami byli kibice ŁKS. W Łodzi nie mogą się wykazać, więc rozrabiają na gościnnych występach.

Propozycja komendanta głównego policji Marka Działoszyńskiego, by zabronić kibicom gości wyjazdów na mecze, spotkała się z powszechną krytyką. Zaprotestowały zorganizowane kluby kibica (czemu trudno się dziwić), PZPN ustami prezesa Zbigniewa Bońka i Ekstraklasa SA.

Policja jednak ma swoje racje. Kluby ponoszą koszty zamkniętych trybun i całych stadionów, ale cała reszta kosztów, czyli eskorta kibicowskich autobusów, pociągów, ochrona okolic stadionów, to już zmartwienie policji, a więc nas, czyli podatników.

Reklama
Reklama

Propozycja policji jest efektem bezradności w starciu z chuliganami piłkarskimi, bo jeśli nawet policjantom uda się wskazać winnych (mam czasami wątpliwości, czy ci, których złapano, są naprawdę winni), to prokuratura i sądy okazują się dla nich zbyt łaskawe. W Polsce osoby z zakazem stadionowym mogą bezkarnie chodzić na mecze.

Kluby, które stają w obronie kibiców, bardzo ich rozpuściły, a przecież to nie jest problem z tysiącami ludzi w całym kraju, tylko z kilkuset najważniejszymi zadymiarzami. Dobrze wiadomo, kim są, jaka jest ich rola w organizowaniu awantur, nietrudno postawić im zarzuty i pokazać ich żołnierzom, że nie ma dla nich miejsca w pobliżu stadionów.

Nie trzeba w tym celu ich zamykać.

Problem kibiców-chuliganów wydaje się nierozwiązywalny. Nie tylko w Polsce. Do Warszawy przylecieli kibice Lazio i tu starli się z naszą policją. W Kopenhadze w związku z meczem derbowym Brondby – FC Kopenhaga i towarzyszącym mu starciom kibiców między sobą, a potem z policją zatrzymano blisko pół tysiąca osób. Miejscem awantur był stadion i ulice.

W Polsce burdy na stadionach zdarzają się rzadko. Można się nasłuchać bluzgów i obelg pod adresem gości, ale do rękoczynów i dewastacji raczej nie dochodzi. Ich liczba zmalała, od kiedy większość klubów (przynajmniej w ekstraklasie) gra na nowo zbudowanych stadionach.

Reklama
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona wygrywa na inaugurację, Robert Lewandowski wreszcie się doczekał
Piłka nożna
Magia Jose Mourinho nadal działa. Zostanie trenerem Benfiki Lizbona
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Obrońcy tytułu pokazali siłę
Piłka nożna
Wróciła Liga Mistrzów. Król z Paryża i wielu pretendentów do tronu
Piłka nożna
Były mistrz świata zagra w Pogoni Szczecin. Transfer, jakiego w Polsce jeszcze nie było
Reklama
Reklama