Legia na przekór i mimo wszystko

To była najdłuższa ligowa jesień. Na reformę rozgrywek nie był przygotowany żaden klub.

Publikacja: 16.12.2013 01:00

Legia spędzi zimę jako lider, ale do pełni szczęścia sporo jej jeszcze brakuje

Legia spędzi zimę jako lider, ale do pełni szczęścia sporo jej jeszcze brakuje

Foto: PAP

Latem mieliśmy dwie potęgi i kilku pretendentów. Legia i Lech ścigały się o mistrzostwo do końca, zapełniały swoje stadiony na każdym meczu, ich budżety rosły, a konkurencja wydawała się nie spać.

Śląsk Wrocław po raz kolejny znalazł się na podium, Lechia Gdańsk zatrudniła Michała Probierza, a Górnik Adama Nawałki wyglądał więcej niż solidnie. Minęło kilka miesięcy i czekaliśmy już tylko na to, by przyszła zima, która pozwoli zapomnieć o ligowej mieliźnie, na której utknęli wszyscy.

Wydłużenie sezonu ekstraklasy związane z koniecznością rozgrywania dodatkowych siedmiu kolejek i podziałem punktów po fazie zasadniczej od początku nie miało wielu zwolenników.

Jan Urban twierdzi, że kiedy opowiada o systemie gry w Polsce, śmieją się z niego zagraniczni koledzy. Legia i Lech były jednak w gronie klubów, które chciały grać więcej, okazało się jednak, że także ich zespoły nie wytrzymały tempa i nie zarabiały na dniu meczowym tyle, ile przewidywano.

Miejsce w szeregu

Gdyby teraz następował podział ligi na grupę mistrzowską i spadkową, różnicę między pierwszą i czwartą drużyną mogłaby zweryfikować już pierwsza kolejka, między pierwszą i ósmą – dwie.

Nowe zasady mogą nam przynieść mistrza w worku, oczywiście wszyscy poznali reguły gry przed startem sezonu, ale żadna drużyna nie była w stanie pozwolić sobie tej jesieni na powtarzalność. No bo jeśli Legia ma sześć porażek i przewodzi w tabeli (mecz z Cracovią zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety), a Ruch Chorzów o jedną mniej i nie mieści się w najlepszej ósemce, świadczy to o nieprzewidywalności rozgrywek.

Tydzień po tygodniu padały zaskakujące wyniki. Lech potrafił rozgromić na wyjeździe rewelację rozgrywek Cracovię 6:1, by po kilku dniach zremisować 1:1 przed własną publicznością z broniącym się przed spadkiem Zagłębiem Lubin, Legia dwukrotnie przegrała z przeciętną Lechią, nie strzelając nawet gola.

Czkawka Legii

Właśnie Legii i Lechowi tej jesieni dostało się najbardziej, głównie dlatego, że te dwa kluby obiecywały najwięcej. Mistrz Polski kończy rok na pierwszym miejscu w tabeli, jednak konieczność gry w fazie grupowej Ligi Europejskiej piłkarzom Urbana odbiła się czkawką.

Prezes Bogusław Leśnodorski przyznał, że pięć kolejnych przegranych meczów w tych rozgrywkach miało fatalny wpływ na wizerunek klubu, nie udało się na nich zarobić, a  doświadczenie zdobyte na boisku może przynieść korzyści dopiero w przyszłości. Trudno było patrzeć na ekstraklasę, mając w pamięci kompromitujące wyniki mistrza Polski w Europie, a przecież Legii nie udało się awansować do Ligi Mistrzów i nie mierzyła się z żadnymi potęgami.

Lider drużyny Miroslav Radović po porażce 0:2 z Lazio na własnym stadionie stwierdził, że niepotrzebnie wszyscy podniecają się „słabą polską ligą", skoro miejsce w szeregu wskazują nam rezerwy włoskiego klubu. Radović dodał także, że Legia powinna wiedzieć, że w Lidze Europejskiej nie będzie grała z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Kilka dni później drużyna z Warszawy przegrała 0:1 w Bielsku.

40 kontuzji

Na ostatni ligowy mecz z ponaddwudziestoosobowej kadry Urbana tylko czternastu zawodników było gotowych do gry. Legia nie wytrzymała tempa, przez większość rundy miała tylko jednego napastnika – Władimira Dwaliszwilego, który zresztą regularnie zawodził. Co tydzień ze składu wypadali kolejni kontuzjowani piłkarze, urazów było ponad czterdzieści. Zawodzili ci, którzy kreowani byli na liderów. Występy Jakuba Koseckiego można przemilczeć, transfery Henrika Ojamy i Helio Pinto okazały się niewypałami, a obaj piłkarze długo jeszcze będą obciążać listę płac. To, że najlepszymi zawodnikami drużyny zostali Tomasz Brzyski i Tomasz Jodłowiec, świadczy, jak bardzo lider tabeli jest ubogi w gwiazdy.

Zimą Urban ma usiąść z Leśnodorskim przy stole i poważnie porozmawiać. Prezes nie planuje zwalniać trenera, ale chce usłyszeć, jaki ma on pomysł na przyszłość.

Śląsk w odwrocie

Do podobnej rozmowy dojdzie w Poznaniu, gdzie Mariusz Rumak tłumaczył się będzie z przeciętnych meczów Lecha. Rumak fatalnie zaczął sezon, bo jego drużyna odpadła z Europy po dwumeczu z Żalgirisem Wilno, każde kolejne spotkanie traktowane było jak test, czy trener ma jeszcze kontrolę nad tym, co dzieje się z zespołem. Klarownej odpowiedzi nie dostaliśmy.

W poprzednim sezonie Lech wywalczył wicemistrzostwo Polski dzięki doskonałej grze na wyjazdach, teraz z jedenastu meczów poza własnym stadionem wygrał raptem trzy. Na tarczy wracał ze spotkań z Wisłą, Jagiellonią, Śląskiem, a nawet Koroną Kielce.

Podobnie jak Urban w Legii Rumak miał wielki problem z kontuzjami, nie było nawet jednego meczu, w którym mógłby liczyć na najsilniejszy skład. Najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu jest Łukasz Teodorczyk, który strzelił dziesięć goli, jednak wymowne jest to, że w tym okresie ani razu nie dostał powołania do reprezentacji Polski.

Śląsk Wrocław po trzech tłustych latach musi zacząć przyzwyczajać się do przeciętności. Drużyna Stanislava Levy'ego wygrała 5 z 21 meczów, z finansowania klubu wycofał się Zygmunt Solorz, a po sprzedaży Waldemara Soboty i kontuzji Sebastiana Mili zespół skupił się na obronie przed spadkiem, a nie walce o europejskie puchary.

Smuda na ligę

Górnik Zabrze utrzymuje się na powierzchni, odejście trenera Nawałki do reprezentacji Polski nie załamało zbudowanego przez niego systemu. Klub czeka na oddanie do użytku nowego stadionu, który pozwoliłby mu zarabiać na organizacji meczów. Tyle że w poprzednim sezonie Górnik także miał świetną jesień, by na wiosnę tylko korzystać z tego, co udało się zdobyć wcześniej. W Zabrzu nie będzie wielkich transferów, chyba że z klubu, bo przecież Paweł Olkowski i Prejuce Nakoulma jak co rundę mówią o odejściu.

Rewelacjami rundy są Pogoń Szczecin pod wodzą Dariusza Wdowczyka (grająca chyba najładniej), Cracovia prowadzona przez Wojciecha Stawowego oraz Zawisza Bydgoszcz Ryszarda Tarasiewicza. Dwie ostatnie drużyny w poprzednim sezonie awansowały do ekstraklasy, Pogoń do ostatniej kolejki broniła się przed spadkiem. Sukcesy tej jesieni wynikają nie tylko z lekceważenia przez rywali – trenerzy nie dysponując budżetem, który pozwoliłby im na solidne wzmocnienia, budowali zespół, dokładnie dobierając zawodników z tych, którzy byli w ich zasięgu. Na wiosnę żadna z tych drużyn nie zapowiada szturmu na najwyższe miejsca, utrzymanie miejsca w czołowej ósemce oznaczać będzie spełnienie marzeń.

Liga pozytywnie zweryfikowała Franciszka Smudę. Rola selekcjonera zwyczajnie go przerosła, ale pracując z piłkarzami na co dzień w klubie, wciąż jest w stanie zdziałać cuda. Wysokie miejsce Wisły Kraków, najskuteczniejsza obrona i umiejętność radzenia sobie z wąską kadrą to dowód, że w Polsce niewiele trzeba do szczęścia.

Bogusław Cupiał może się cieszyć. Drużyna, w której latem tylko cięto koszty, jest blisko czołówki. Podobno nie brakuje dużo, by właściciel Wisły znowu otworzył sejf.

Zima Lenczyka

Podzielenie punktów na pół po zakończeniu sezonu zasadniczego trochę skomplikuje sprawę, ale już teraz można wskazać grupę trzech drużyn, między którymi rozegra się walka o utrzymanie. Perspektyw nie widać przed ostatnim w tabeli Widzewem Łódź, gdzie najpierw nie wytrzymał Radosław Mroczkowski, a teraz już szuka się następcy Rafała Pawlaka.

W Łodzi nikt nie chce pracować i jeśli Sylwester Cacek nie sprzeda klubu komuś, kto wyłoży pieniądze na coś więcej niż spłatę długów, Widzew może pożegnać się z ekstraklasą.

Słabo wygląda też sytuacja Podbeskidzia i – co zaskakujące – Zagłębia Lubin. Zimą dojdzie tam do rewolucji, trener Orest Lenczyk nie ma argumentów, by bronić któregoś z piłkarzy, zresztą sam zdaje sobie sprawę, jak marny prowadzi zespół. Jednak Lenczyk potrafi wykorzystać zimę jak żaden inny trener w Polsce.

Większość drużyn ma zaplanowane dwa zgrupowania za granicą. Ekstraklasa po przerwie wraca już 14 lutego, sezon skończy się 1 czerwca. Nikt piłkarzy nie będzie popędzał, bo na mundial się nie spieszą.

21. kolejka

Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 1:0 (0:0)

Bramka: M. Gajos (78). Żółte kartki: K. Baran, D. Plizga (Jagiellonia); A. Melunović, P. Okachi, B. Kasprzak (Widzew). Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 4 800.

Zawisza Bydgoszcz – Lech Poznań 2:2 (1:2)

Bramki: dla Zawiszy - M. Masłowski (23), B. Vasconcelos (58); dla Lecha - Ł. Teodorczyk (22 i 29). Żółte kartki: Ł. Skrzyński (Zawisza); K. Linetty, Ł. Trałka, B. Douglas, Ł. Teodorczyk, D. Injać (Lech). Czerwona kartka: L. Henriquez (90, Lech). Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 7 000.

Korona Kielce – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (0:0)

Bramki: dla Korony - M. Korzym (54), F. Pawela (56, samobójczy); dla Podbeskidzia - F. Pawela (55). Żółte kartki: P. Stano, P. Golański, M. Janota, R. Dejmek (Korona); D. Chmiel, B. Telichowski, D. Kołodziej (Podbeskidzie). Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 6 100.

Śląsk Wrocław – Piast Gliwice 0:0

Żółte kartki: S. Patejuk, D. Stevanović (Śląsk); C. Horvath, Rabiola (Piast). Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Widzów 8 500.

Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk 0:0

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 3 000.

Zagłębie Lubin – Ruch Chorzów 1:2 (1:1)

Bramki: dla Zagłębia - A. Piech (45); dla Ruchu - Ł. Janoszka (9), G. Kuświk (68).

Żółte kartki: D. Cotra (Zagłębie); P. Stawarczyk, F. Starzyński (Ruch).

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 3 940.

Mecz Legii z Cracovią zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety.

Mecz poniedziałkowy:

Wisła Kraków - Pogoń Szczecin (18, Canal+ Family, Eurosport2).

Tabela - ekstraklasa

1. Legia Warszawa    20    40    40-21    13    1    6

2. Górnik Zabrze    21    38    36-27    11    5    5

3. Lech Poznań    21    34    34-22    9    7    5

4. Wisła Kraków    20    34    28-18    9    7    4

5. Ruch Chorzów    21    32    27-29    8    8    5

6. Pogoń Szczecin    20    30    29-27    7    9    4

7. Cracovia    20    30    30-30    9    3    8

8. Zawisza Bydgoszcz    21    29    34-23    7    8    6

9. Jagiellonia Białystok    21    29    34-28    8    5    8

10. Lechia Gdańsk    21    27    25-28    6    9    6

11. Piast Gliwice    21    27    21-33    7    6    8

12. Korona Kielce    21    26    29-33    7    5    9

13. Śląsk Wrocław    21    24    26-27    5    9    7

14. Zagłębie Lubin    21    17    17-29    4    5    12

15. Podbeskidzie B.-Biała    21    17    17-31    3    8    10

16. Widzew Łódź    21    15    19-40    4    3    14

Kolejno: mecze rozegrane, punkty, bramki zdobyte i stracone, zwycięstwa, remisy, porażki. W przypadku równej liczby punktów o kolejności decydują bezpośrednie mecze.

Tabela bez meczów Legia – Cracovia i Wisła – Pogoń

Strzelcy

10 goli – Paweł Brożek (Wisła), Marco Paixao (Śląsk), Łukasz Teodorczyk (Lech), Mateusz Zachara (Górnik),

9 – Władimir Dwaliszwili (Legia), Prejuce Nakoulma (Górnik),

8 – Marcin Robak (Piast 1, Pogoń 7), Eduards Vis?akovs (Widzew),

7 – Łukasz Garguła (Wisła), Ruben Jurado (Piast), Grzegorz Kuświk (Ruch), Michał Masłowski (Zawisza), Dawid Nowak (Cracovia), Dawid Plizga (Jagiellonia).

Latem mieliśmy dwie potęgi i kilku pretendentów. Legia i Lech ścigały się o mistrzostwo do końca, zapełniały swoje stadiony na każdym meczu, ich budżety rosły, a konkurencja wydawała się nie spać.

Śląsk Wrocław po raz kolejny znalazł się na podium, Lechia Gdańsk zatrudniła Michała Probierza, a Górnik Adama Nawałki wyglądał więcej niż solidnie. Minęło kilka miesięcy i czekaliśmy już tylko na to, by przyszła zima, która pozwoli zapomnieć o ligowej mieliźnie, na której utknęli wszyscy.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?