Robert Lewandowski obiecał, że pożegna się z Dortmundem w dobrym stylu. I słowa dotrzymuje. Borussia nie ma już wprawdzie szans na mistrzostwo, bo strata do Bayernu Monachium jest zbyt duża (20 pkt), a przeciwnik zbyt silny, by myśleć, że pogubi punkty, ale wciąż do zdobycia jest Puchar Niemiec, a kolejny finał Ligi Mistrzów nie wydaje się już zadaniem niemożliwym.
Awans do ćwierćfinału piłkarze Juergena Kloppa zapewnili sobie w pierwszym meczu, pokonując w Sankt Petersburgu Zenit 4:2. Lewandowski zdobył dwa gole, Norymberdze wbił jednego – po podaniu Henricha Mchitarjana i znów samodzielnie prowadzi w klasyfikacji strzelców (15 bramek, o jedną więcej niż Adrian Ramos z Herthy i Mario Mandżukić z Bayernu). Asyst też ma najwięcej – 10, tyle co m.in. Franck Ribery. Niemieckie media chwalą go za wszechstronność.
„W meczu z Norymbergą ponownie był dla Borussii wszystkim: rozgrywał, podawał, był mistrzem pojedynków" – napisał „Der Westen", oceniając Polaka na 1 (klasa światowa), tak jak Mchitarjana, który ustalił wynik. Łukasza Piszczka oceniono na 2,5.
Lewandowski miał również udział przy golu na 1:0, wracający po kontuzji Mats Hummels dobił jego strzał głową. Borussia została wiceliderem, bo z kryzysu wyjść nie może Bayer Leverkusen. Tym razem przegrał u siebie 0:1 z Mainz. O minionym tygodniu będzie chciało jak najszybciej zapomnieć Schalke. Po 1:6 z Realem przyszło 1:5 z Bayernem (hat-trick Arjena Robbena).
Pierwsze w tym sezonie trofeum, puchar ligi angielskiej, ma już Manchester City. Do przerwy drużyna szejków przegrywała na Wembley z Sunderlandem 0:1, ale drugą połowę zaczęła od mocnego uderzenia. Wystarczyły dwie minuty, by objęła prowadzenie (Yaya Toure i Samir Nasri), skończyło się na 3:1 (Jesus Navas).