W ekstraklasie trwa interesujący konkurs. Konkurencja jest spora, możliwości wydają się niewyczerpane. Nikt nie składa broni. Wyścig o tytuł, który z klubów ma najgłupszych kibiców, to kategoria „open", tutaj bariery nie stanowią pieniądze, tradycja czy frekwencja. Wydawało się, że trudno będzie pobić wyczyn ludzi kibicujących Legii Warszawa, którzy tydzień temu z miłości do swojego klubu przegrali mu mecz z Jagiellonią 0:3 i zapewnili płynność środków na koncie – Legia musiała zapłacić 100 tysięcy złotych kary i pogodzić się ze stratą półtora miliona złotych za puste trybuny na najbliższym spotkaniu z Wisłą.
Race z zewnątrz
Na odpowiedź stolica nie musiała długo czekać. W Krakowie w bardzo efektowny sposób do rywalizacji włączyli się kibice Wisły. Dokonali rzeczy niebywałej – chyba jako pierwsi na świecie ostrzelali racami własny stadion wypełniony tylko swoimi kibicami. Zrobili to z zewnątrz, mszcząc się na ludziach, którzy przyszli dopingować Wisłę ze swoimi dziećmi. Mścili się za to, że nie mogli siedzieć obok nich. Do tragedii nie doszło, chociaż race lądowały nie tylko na boisku, ale także na trybunach.
Na razie nie ma ofiar, ale jeśli tak dalej pójdzie, to tylko kwestia czasu. Oczywiście wszystkiemu winni są politycy z Platformy Obywatelskiej i władze Ekstraklasy nierozumiejący, że stadion to podstawowa infrastruktura dla budowania lokalnego patriotyzmu, który później stanowi podstawę dla tego najważniejszego, ogólnonarodowego. Po kilku latach mozolnego wychodzenia z mułu, kiedy ekstraklasa wydawała się coraz bardziej europejska, wracamy na dno.
Bednarz na wojnie
Lokalni patrioci zadbali o to, by piłka nożna nie była w Polsce dla mas, ale dla wybrańców. Władze ligi mogą zapomnieć o przyciąganiu na stadion „nowego kibica", niektórzy po prostu nie są w stanie się przełamać i przyjść na imprezę, na którą nie mają odpowiedniego ubrania i akcesoriów.
Prezes Wisły Jacek Bednarz stwierdził, że jeśli trzeba będzie, sam pójdzie do wojewody małopolskiego, by zamknął cały stadion. – Jako prezes powinienem umyć ręce od tego, bo przecież równie dobrze może przelecieć samolot i zrzucić bombę. Ale jako człowiek zastanawiam się, o co tym ludziom chodzi. Ktoś odpala race, które mogą oślepić dzieciaka na trybunie rodzinnej. To nie jest śmieszne, grozi tragedią, a nawet śmiercią na stadionie. Ci ludzie prowadzą wojnę, której nie mogą wygrać – tłumaczył.