Uwe Roesler: pasja i duma

W 2003 roku był bliski śmierci. W niedzielę osiągnął największy sukces trenerski. Prowadząc Wigan, wyeliminował w ćwierćfinale Pucharu Anglii swój ukochany klub – Manchester City.

Publikacja: 11.03.2014 10:00

Uwe Roesler

Uwe Roesler

Foto: AFP

Kiedy 11 lat temu leżał w szpitalu w Niemczech, walcząc z rakiem płuc, dawano mu niewielkie szanse. Ale wystarczył jeden telefon od przyjaciela, by zrozumiał, że ma dla kogo żyć. Po drugiej stronie słuchawki 40 tysięcy kibiców na stadionie w Manchesterze skandowało jego nazwisko na melodię „Go West", przeboju lat 90. grupy Pet Shop Boys. – Nie mogłem ich zawieść – wspomina.

Roesler trafił do Manchesteru w 1994 roku z Norymbergi. Przez trzy kolejne sezony był najlepszym strzelcem drużyny, w ciągu czterech lat zdobył 64 gole w 176 meczach. Kibice City pokochali go za pasję, zaangażowanie i wierność. Nie opuścił ich nawet po spadku do trzeciej ligi. – Nigdy nie miałem wątpliwości, że taki klub jak Manchester City, z bogatą historią i wielkim wsparciem kibiców, wróci kiedyś na szczyt – przyznaje.

Był pierwszą niemiecką gwiazdą w Premiership. – Rozpierała mnie duma. Czułem się, jakbym otworzył drzwi – opowiada. Ale wcześniej starał się burzyć mury. Urodził się i wychował w NRD. Gdy był młodym piłkarzem Lokomotiwu Lipsk, tuż przed upadkiem komunizmu, zgłosiła się do niego Stasi z propozycją donoszenia na kolegów. – Chcesz zrobić karierę, musisz z nami współpracować. Jeśli się nie zgodzisz, będziesz skończony. Twoja przyszłość jest w naszych rękach – grozili.

30 lat później, już jako trener Brentford, przejrzał swoje akta. Brakowało 25 stron dotyczących wspomnianego okresu. – Byłem ciekaw, jaką podjęli decyzję? Kto kazał im przyjść do mnie? – mówi. Nie chciał tak żyć. Podczas wyjazdu do Szwecji zaszokował kolegów z zespołu, przyjmując zaproszenie na przejażdżkę Harleyem Davidsonem. – W NRD wszystkie domy były szare, a w tym małym szwedzkim miasteczku: białe, niebieskie, czerwone, do tego ogrody i kwiaty. I ja tak podziwiałem to na Harleyu – śmieje się. – To było wydarzenie roku. Zobaczyłem inny świat niż ten, który przedstawiano mi na lekcjach ideologii.

Zaznacza, że nigdy nie wstąpił do partii w przeciwieństwie do 80% piłkarzy, ale był dumny, że może reprezentować swój kraj. – Zawsze czułem się Niemcem, tak wychował mnie dziadek. Kiedy na mundialu brakowało NRD, kibicowaliśmy RFN. Nie pamiętam mistrzostw w 1974 roku, ale cztery lata później zarywałem noce, oglądając turniej w Argentynie – wspomina.

Gdy ludzie pytali go, skąd pochodzi, powtarzał, że jest Europejczykiem. Ma żonę Norweżkę, ich dom jest teraz w Anglii. Chodzą na mecze Manchesteru City, świętują z kibicami sukcesy. Uwe nadal przyjaźni się z kolegami z boiska. Swoim synom dał imiona Colin (trenuje w akademii City) i Tony, na cześć ikon klubu: Bella i Booka.

Kiedy w niedzielę eliminował swoją ukochaną drużynę z Pucharu Anglii, kibice City znów śpiewali mu „Go West". Łezka w oku się zakręciła. W półfinale wyrzutów sumienia Roesler mieć już nie będzie: Wigan zagra 13 kwietnia z Arsenalem na Wembley.

Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Legia zdobyła Puchar Polski i uratowała sezon
Piłka nożna
Puchar Polski. Legia śrubuje rekord i ratuje sezon, Pogoń znów bez trofeum
Piłka nożna
W Liverpoolu zatrzęsła się ziemia, bo Alexis Mac Allister strzelił gola
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Kamil Grosicki chce wygrać dla córki
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne